To był dobry miesiąc dla inwestujących w produkty akcyjne. W lipcu zyski przyniosły wszystkie fundusze akcji polskich.
Zarządzającym sprzyjała koniunktura giełdowa. Najważniejsze indeksy w Warszawie wzrosły o ponad 5 do 9 proc. Spośród funduszy inwestujących w krajowe akcje wzrosty cen najlepiej wykorzystał Allianz Budownictwo 2012, który zarobił dla swoich klientów 10 proc. Do Allianz TFI należy jednocześnie najsłabszy produkt w tej grupie, Allianz Akcji, który przyniósł 3,8 proc. zysku.
Nastroje na giełdach poprawiły w lipcu m.in. udane emisje papierów dłużnych w borykających się z kłopotami budżetowymi krajach strefy euro, dobre wyniki stress testów europejskiego systemu bankowego oraz w większości lepsze od prognoz wyniki firm amerykańskich.
– Giełdowym indeksom udało się pokonać ważne opory. S&P 500 przebił barierę na poziomie 1100 punktów, a WIG20 w okolicy 2500 punktów, które obecnie powinny stanowić silne linie wsparcia przy ewentualnych ruchach korekcyjnych. Co ważne, dobrym sesjom z drugiej części lipca towarzyszyły wysokie obroty, co jest potwierdzeniem kierunku wzrostowego trendu – mówi Marek Arent z Expandera.
Mimo bardzo dobrego zachowania GPW lepszą stopą zwrotu niż krajowe fundusze akcji może pochwalić się Alior Selektywny, który zarobił 10,5 proc. To fundusz zarządzany przez Ipopemę TFI, zwycięzcę lipcowego rankingu.
To też najlepszy produkt wśród funduszy absolutnej stopy zwrotu, coraz bardziej popularnych na polskim rynku. Ich cel to zarabianie niezależnie od koniunktury giełdowej. Niestety w lipcu część tego typu produktów nie skorzystała na zwyżkach cen akcji. Na siedem funduszy w tej grupie trzy: MCI Gandalf Aktywnej Alokacji, Noble Timingowy i Superfund Absolute Return, straciły od 1,3 proc. do 3,2 proc. Wyniki tego ostatniego funduszu były główną przyczyną słabej lokaty Superfund TFI w lipcowym rankingu. Towarzystwo znalazło się na ostatnim miejscu.
Przypomina jednak, że ciągle dużym zagrożeniem dla zachowania rynków finansowych jest m.in. wzrost zadłużenia państw. Może on w najgorszym przypadku doprowadzić do bankructwa najbardziej zadłużone kraje lub spowodować spadek koniunktury gospodarczej po koniecznych głębokich cięciach wydatków z budżetów. Dlatego ciągle istnieje możliwość wystąpienia drugiego dna globalnej recesji. – Na szczęście ostatnio prawdopodobieństwo takiego scenariusza wyraźnie zmalało – dodaje Marek Arent.