Bankowe stress testy to jeden wielki eksperyment. Nie dość, że przeprowadza je prowizoryczna i założona zaledwie półtora roku temu instytucja, nie do końca wiadomo nawet, jak będzie wyglądał ostateczny efekt jej pracy.
Stress test bada, jak poradzą sobie banki w różnych scenariuszach gospodarczej koniunktury: optymistycznym, pośrednim i negatywnym. Negatywny zakłada, że gospodarka Unii Europejskiej w 2010 r. skurczy się o 2 proc, rok poźniej o 1,25 proc.
Testy maja wykazać, jaka jest kondycja europejskich banków. Bruksela wierzy, że testy są pierwszym krokiem w kierunku wspólnego europejskiego nadzoru finansowego.

25 osób na 100 banków

Siedziba Komitetu Europejskich Nadzorów Bankowych (CEBS) mieści się na 18. piętrze londyńskiego wieżowca z panoramicznym widokiem na sporą część brytyjskiej stolicy. Pod wodzą byłego urzędnika włoskiego banku centralnego Giovanniego Carosio pracuje tu na stałe ledwie... 25 osób. Zdaniem krytyków to za mało, by zbadać kondycję prawie setki europejskich gigantów bankowych. Gdy rok temu Amerykanie prześwietlali swoich 19 kluczowych instytucji finansowych, procesem zawiadywał ogromny urząd Rezerwy Federalnej.
Londyński CEBS, od którego wyroku zależy los 91 unijnych banków, zdecydowanie odpiera takie zarzuty.
– Pracujemy z ludźmi wypożyczonymi z banków centralnych i komisji nadzoru finansowego państw członkowskich. Oni na co dzień śledzą sytuację w swoich krajach i potrafią zweryfikować informacje, jakie w ramach stress testu otrzymaliśmy z 91 europejskich banków – mówi nam Efstathia Bouli z CEBS.
Dodaje, że ta prowizoryczna sytuacja ma się stopniowo zmieniać. Jeszcze w czasie kryzysu unijni liderzy postanowili, by od 1 stycznia 2011 r. CEBS przekształcony został w Europejski Nadzór Bankowy (EBA), co pociągnie za sobą m.in. zwiększenie liczby stałych pracowników do 90 i poszerzenie jego uprawnień. Jeśli belgijskiej prezydencji uda się wypracować szczegółowy kompromis w tej sprawie pomiędzy państwami członkowskimi a Parlamentem Europejskim, od stycznia 2011 r. to tutaj powstaną zalążki unijnego systemu nadzoru bankowego z prawdziwego zdarzenia.



Test o ograniczonym znaczeniu

Na razie jednak Europa musi improwizować. Bo choć o potrzebie wzięcia pod lupę kondycji najważniejszych unijnych banków mówi się już od ponad roku, dopiero w maju udało się przełamać opór niektórych krajów, by wyniki stress testu zostały opublikowane.
W efekcie uzgodnionego wówczas kompromisu 23 lipca CEBS poda do wiadomości tylko część informacji dotyczących kondycji finansowej banków. Ile? – Wystarczająco wiele, by rynki finansowe uzyskały pełny obraz sytuacji – taką wymijającą odpowiedź usłyszeliśmy w londyńskiej instytucji. Na dodatek CEBS – również z przyczyn politycznych – wciąż nie potrafi zdecydować, np. kiedy opublikować wyniki testu. – Być może zrobimy to po zamknięciu rynków, by uniknąć nadmiernej ekscytacji – zdradza „DGP” Bouli.
Dlatego w Europie panuje umiarkowana wiara w stress testy. – To miał być dobry sprawdzian kondycji sektora bankowego. Niestety, brak przejrzystości poważnie zmniejsza jego wiarygodność – mówi nam Fredrik Erixon, szef brukselskiego instytutu analitycznego ECIPE.
Wielu krytyków podkreśla też, że nawet publikacja wyników stress testu może pozostać bez jakiegokolwiek znaczenia. – Poprzeczka została ustalona zbyt nisko. To nie test stresu, ale komfortu – twierdzi główny ekonomista Citigroup i były członek władz Bank of England Willem Buiter. Jego zdaniem unijny stress test nie pyta banków, jak mocno uderzyłaby w nich ewentualna plajta któregoś z krajów południa Europy.
25 osób pracuje w instytucji, która przeprowadza stress testy 91 największych europejskich banków
10-15 proc. badanych banków może mieć problem z zaliczeniem sprawdzianu
współpraca kk