We wtorek prezydent Aleksander Łukaszenka nakazał wstrzymać tranzyt rosyjskiego surowca przez terytorium Białorusi. Tymczasem Polska tą drogą otrzymuje 48 proc. gazu. PGNiG: Polska otrzymuje gaz zgodnie z zamówieniami. Tymczasem dzisiaj wojna między Gazpromem a Białorusią zaostrzyła się - rano rosyjski koncern ograniczył o 60 procent dostawy do tego kraju.
Choć wczoraj gaz wciąż do Polski płynął, w kraju zawrzało. Chodzi przecież o 16 mln m sześc. gazu, które w ciągu doby odbieramy w ramach kontraktu jamalskiego przez Białoruś. To niemal połowa tego, czego potrzebujemy, by zaspokoić aktualne zużycie i odpowiednio przygotować się do zimy.
Tymczasem kurek zakręcony już w 60 procent
Gazprom zmniejszył w środę rano dostawy gazu na Białoruś o 60 proc. w stosunku do normalnego przepływu - poinformował w telewizji NTV szef rosyjskiego koncernu Aleksiej Miller. Dodał, że tranzyt gazu przez Białoruś do UE odbywa się normalnie.

Gazprom chce zmusić Białoruś do zapłacenia zaległych płatności za gaz szacowanych na 192 mln dolarów. Rosyjski koncern zmniejszył dostawy do tego kraju o 15 proc. w poniedziałek i o kolejne 15 proc. we wtorek.

Rosja ostrzega Białoruś, że ostatecznie zmniejszy je o 85 proc., jeśli kraj ten nie spłaci długów

Białoruskie ministerstwo energetyki w liście do Komisji Europejskiej ostrzegło, że cięcia powyżej 15 proc. mogą doprowadzić do zmniejszenia ilości gazu przepływającego tranzytem do UE.

Gazprom zapewnia, że jeśli Białoruś zacznie podbierać gaz, firma może zmienić trasę dostaw dla europejskich konsumentów i przerzucić go przez gazociągi na Ukrainie.

Moskwa szacuje zadłużenie Mińska na 192 mln dolarów. Gazprom twierdzi, że jego białoruski partner, Biełtransgaz, w 2010 roku systematycznie łamie warunki umowy z 2006 roku. Płaci bowiem za surowiec według stawek z 2009 roku - 150 dolarów za 1000 metrów sześciennych. Zgodnie zaś z kontraktem, w pierwszym kwartale 2010 roku miał płacić 169,22 USD, a w drugim - 184,8 dolarów. Białoruś nie neguje długu wobec Rosji. Twierdzi jednak, że według stanu z 1 maja wynosił on 132,6 mln dolarów.



We wtorek białoruski wicepremier Uładzimir Siemaszko zapewnił, że "Białoruś przewiduje uregulowanie swojego zadłużenia gazowego w ciągu dwóch najbliższych tygodni".

Z kolei białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że Gazprom jest winien jego krajowi 260 mln dol. za tranzyt gazu. Zaproponował też Gazpromowi powiązanie uspokajawzajemnych rozliczeń. Tym sposobem Gazprom miałby zapłacić Białorusi 70 mln dol.

PGNiG: Polska otrzymuje gaz zgodnie z zamówieniami

Polska otrzymuje gaz zgodnie z zamówieniami - poinformowała w środę PAP rzeczniczka Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa Joanna Zakrzewska. W środę rano Gazprom zmniejszył dostawy gazu na Białoruś o 60 proc.

"Na razie jest bez zmian. Dostajemy gaz zgodnie z zamówieniami" - powiedziała Zakrzewska.

Dodała, że PGNiG jest w stałym kontakcie zarówno z dostawcą gazu, jak i z białoruskim operatorem przesyłowym. "Na razie nie mamy żadnych sygnałów, żeby sytuacja miała ulec zmianie".

Rosja potwierdza, że Białoruś zapłaciła za majowy gaz, ale dług pozostał

Białoruś zapłaciła za dostarczony w maju rosyjski gaz zgodnie z ceną ustaloną w kontrakcie - potwierdził w środę Gazprom.

"Spółka (Biełtransgaz) zapłaciła za majowe dostawy rosyjskiego gazu. Suma opłaty - 260,134 mln dolarów. Została ona obliczona (przez Biełtransgaz) zgodnie z kontraktem na dostawy gazu z 31 grudnia 2006 r. Tym sposobem strona białoruska przyznała konieczność płacenia za gaz według formuły ceny z kontraktu" - poinformowały źródła w Gazpromie.

"Jednocześnie (Biełtransgaz) ma obowiązek niezwłocznie spłacić zakumulowany od początku 2010 r. dług za dostawy rosyjskiego gazu na Białoruś wysokości 192 mln dol." - podkreśliły wspomniane źródła.

Nie liczmy na pomoc UE

Eksperci podkreślają, że dalej będziemy padać ofiarą podobnych kryzysów. Sytuacja zmieni się dopiero, gdy w połowie 2014 roku uruchomimy terminal LNG w Świnoujściu.
Dziś duże nadzieje wiążemy więc z projektowanymi regulacjami unijnymi. Chodzi o specjalne rozporządzenie Komisji Europejskiej, zapobiegające skutkom kryzysów gazowych. Przepisy miały być gotowe w maju. Jednak prace przedłużyły się, ponieważ kilka krajów sprzeciwiło się kluczowym zapisom rozporządzenia. To na wiele tygodni zablokowało głosowanie nad rozporządzeniem. Wczoraj w nocy w Brukseli nad ostatecznym kształtem negocjować miały Rada, Parlament i Komisja Europejska.



Co ustaliły? Na razie wiemy jedynie, że projekt rozporządzenia został zmieniony na niekorzyść Polski. Wykreślono bowiem zapis, który mówił o uruchamianiu mechanizmów solidarności energetycznej w momencie, gdy dostawy surowca do regionu (Polska w jednym regionie ma znaleźć się z Niemcami i krajami bałtyckimi) spadną o co najmniej 10 proc. Taką sytuację mielibyśmy właśnie w przypadku wstrzymania tranzytu przez Białoruś. Ten zapis zastąpił nowy, który mówi, że o pomoc może zwrócić się każdy kraj członkowski, ale decyzja o uruchomieniu mechanizmów solidarnościowych nie będzie automatyczna, a należeć będzie do KE. Gdyby zatem rozporządzenie już działało, nie mielibyśmy wcale pewności, że otrzymamy gazową pomoc.

Za małe zapasy

– Jesteśmy w ciągłym kontakcie ze służbami dyspozytorskimi białoruskiego operatora systemu przesyłowego Biełtransgaz oraz rosyjskim Gazpromem – raportowały wczoraj na bieżąco polskie spółki odpowiedzialne za dostawy gazu.
Jak zapewniał Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, wstrzymanie dostaw nie zagrozi odbiorcom w Polsce. Nawet, jeśli kryzys miałby trwać kilka tygodni. – Nasze zapasy i możliwość zwiększenia importu przez Ukrainę pozwolą utrzymać stabilną sytuację przez dłuższy okres – podkreślał Pawlak.
Według ekspertów tranzyt musiałby być wstrzymany na prawie 2 miesiące, aby PGNiG zdecydowało się na ograniczenie dostaw do klientów. Ich zdaniem bardziej niebezpieczne jest natomiast sięganie po zapasy gazu już w czerwcu.
Krajowe magazyny, które są w stanie pomieścić 1,6 mld m sześc. gazu, wypełnione są w 60 proc. Wstrzymanie ich napełniania i korzystanie ze zmagazynowanego już w nich surowca grozi opóźnieniem harmonogramu tworzenia zapasów na sezon szczytu grzewczego. Może to oznaczać w efekcie, że już na jesieni rezerwy surowca będą za małe. A to byłoby bardzo niebezpieczne, bowiem wciąż nie mamy nowego kontraktu z Gazpromem, a obecne dostawy z Rosji mogą skończyć się już w październiku. Jak tłumaczą w Ministerstwie Gospodarki, obecnie pobieramy większe ilości gazu z rocznej puli kontraktu jamalskiego. – Obowiązujący kontrakt nie jest elastyczny i nie mamy możliwości zwiększenia dostaw – ostrzega Maciej Kaliski, dyrektor Departamentu Ropy i Gazu MG.



Gra o 200 mln dol.

Groźba wstrzymania tranzytu przez Białoruś to efekt sporu na linii Moskwa – Mińsk. Gazprom w poniedziałek ograniczył dostawy gazu na Białoruś o 15 proc. Wczoraj zmniejszył dostawy o kolejne 15 proc. Do piątku ograniczenia mają sięgnąć 85 proc. Moskwa podjęła taką decyzję, by wyegzekwować spłatę długu za poprzednie dostawy. Kreml żąda 192 mln dolarów.
Białoruś nie neguje długu wobec Rosji, twierdzi jednak, że jest on o 60 mln dol. mniejszy. Jednocześnie Białorusini uważają, że Rosjanie zalegają im 260 milionów dolarów za tranzyt gazu do Europy Zachodniej.