W poniedziałek, 21 czerwca Gazprom przykręci Białorusi kurki z gazem, jeśli Mińsk do tego czasu nie zapłaci zaległego rachunku na kwotę 192 mln dolarów. Rosjanie będą wtedy tłoczyć tylko 15 proc. normalnych dostaw.

Decyzję w sprawie możliwości zamknięcia gazu dla Białorusi ogłosił w piątek Aleksiej Miller, szef Gazpromu podczas Międzynarodowego Forum Ekonomicznego w Sanki Petersburgu.

Zapowiedź zaostrza i tak już napięte stosunki między dawnymi republikami radzieckimi. Rzecznik Gazpromu Siergiej Kuprianow już 28 maja ostrzegł, że koncern nie będzie współpracował z Białorusią do czasu, aż kraj ten nie spłaci swego zadłużenia, które do końca roku może wzrosnąć do 600 mln dolarów.

Rosyjsko-Białoruska unia celna wisi na włosku

Stosunki Mińsk-Moskwa psują się do tego stopnia, że oficjalnie ogłoszona unia celna Białorusi z Rosją i Kazachstanem jest formalnie tylko na papierze. Siergiej Sidorski, premier Białorusi, zbojkotował spotkanie ze swym rosyjskim i kazachskim odpowiednikiem, Władimirem Putinem i Karimem Masimowem. Putin, który ogłosił powstanie unii celnej przed rokiem, musiał przyznać, że unia celna nie wystartuje z dniem 1 lipca. Jego zdaniem przeszkodą w rozmowach jest dążenie Białorusi do dalszego subsydiowania energii.

Putin jeszcze w marcu zapowiedział, że Białoruś otrzyma w tym roku z Moskwy subsydia na kwotę 4,2 mld dolarów dzięki sprzedaży jej gazu naturalnego poniżej cen rynkowych oraz wolne od opodatkowania dostawy rosyjskiej ropy naftowej. Gazprom w tym roku zapłacił 625 mln dolarów za 12,5-proc. udział w Bieltransgazu, białoruskiego operatora gazociągu, którym dociera jedna piąta rosyjskiego gazu przeznaczonego dla odbiorców w Europie.