Fundusz płac w firmach realnie wzrósł w maju o ponad 3 proc. To najwięcej od początku 2009 roku.
Tak przynajmniej wyliczył Invest-Bank na podstawie danych z rynku pracy opublikowanych wczoraj przez GUS. Nominalnie fundusz płac – liczony jako iloczyn etatów i płac w sektorze przedsiębiorstw – zwiększył się dzięki wzrostowi pensji o 4,8 proc. w skali roku. Dynamika była dużo wyższa niż miesiąc temu, kiedy to płace rosły o 3,2 proc., i większa, niż spodziewał się rynek (około 4-proc.).
– To chyba odreagowanie po słabej dynamice w kwietniu. Ale to może być początek trwałej tendencji – mówi Tomasz Kaczor, ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego. Dodaje, że nie można wykluczyć, że firmy łatwiej godzą się na podwyżki, bo mają spory zasób gotówki, na co wskazują dane o podaży pieniądza. Stan depozytów przedsiębiorstw po maju wynosił 161,6 mld zł, o 4 proc. więcej niż miesiąc wcześniej.
Adam Czerniak z Invest-Banku jest jednak daleki od ogłaszania, że popyt zaczął się odbudowywać. Przede wszystkim dlatego, że nie wierzy w utrzymanie wysokiego tempa wzrostu wynagrodzeń.
– Ono będzie oscylować wokół 4 proc. w skali roku. Dopiero w IV kwartale może nastąpić trwałe ożywienie dzięki szybszej poprawie koniunktury – mówi Adam Czerniak. Podkreśla, że dane GUS są dość ogólne i nie wiadomo, w których sektorach nastąpił wzrost. Jak mówi ekonomista, prawie 5-proc. dynamika w maju może być anomalią.
– Nie jest to trwała tendencja wzrostowa. Wskazują na to dane o zatrudnieniu – mówi Adam Czerniak.
Ekonomiści Banku BPH także wątpią we wzrost presji płacowej. Ich zdaniem może to być skutek efektu bazy: wynagrodzenia w ubiegłym roku rosły słabo. Jednak eksperci banku zwracają uwagę, że stopniowo odbudowuje się popyt na pracę w firmach, na co wskazuje rosnące zatrudnienie. To był jeden z czynników, który zdecydował o zwiększeniu funduszu płac. W porównaniu z majem 2009 roku wzrosło ono o 0,5 proc. To niewiele, ale z drugiej strony po raz pierwszy od stycznia 2009 roku mamy wzrost.
– Pierwszy raz od wielu miesięcy mamy wyraźny wzrost. Ale w sumie to nie jest niespodzianka, biorąc pod uwagę to, co dzieje się w przemyśle – mówi Tomasz Kaczor.
Ekonomista dodaje, że firmy zaczynają zatrudniać, bo muszą sprostać obsłudze nowych zamówień, głównie eksportowych. Na znaczny ich wzrost przedsiębiorcy wskazywali już w badaniach PMI, indeksu, który pokazuje nastroje wśród menedżerów. Indeks nowych zamówień w eksporcie wzrósł w maju do poziomu najwyższego od marca 2007 roku. Według analityków polskie firmy wykorzystały osłabienie złotego do ofensywy zagranicznej.