Dwie kamery ustawione po przeciwnych stronach boiska. Jedna transmituje sygnał dla kibiców z Polski, druga dla kibiców przeciwników. Wszystko po to, by pokazać różne reklamy.
Podwójną produkcję sygnału zastosowano już podczas ostatniego towarzyskiego meczu Hiszpanii z Polską. Spotkanie filmowały dwie główne kamery ustawione po przeciwnych stronach trybun. Pierwsza, nadająca sygnał dla hiszpańskiej telewizji, pokazywała bandy reklamowe ustawione wokół lewej strony boiska. Widniały tam logo sponsorów hiszpańskiej federacji. Druga kamera nagrywała obraz dla TVP i pokazywała bandy z prawej strony boiska. A na nich logo sponsorów PZPN. Dzięki temu sponsorzy z obu krajów mogli czuć się usatysfakcjonowani.

Nie płacą dodatkowo

– Wszystko zależy od tego, z kim gramy. Jeśli jest to kraj z dużym potencjałem marketingowym, którego federacja ma pewne zobowiązania wobec swoich sponsorów, jak Hiszpania czy Niemcy, wtedy musimy dzielić się przestrzenią reklamową wokół boiska, ale jeśli gramy z kimś takim jak Estonia, wtedy możemy wszystkie bandy reklamowe zająć sami – tłumaczy Alicja Tafelska z firmy SportFive, która w imieniu PZPN zajmuje się marketingiem polskiego związku.
Firmy za pokazywanie swojego logo na bandach reklamowych podczas meczów nie płacą dodatkowych pieniędzy. Gwarancja takiej ekspozycji oraz inne przywileje są zapisane w kontrakcie sponsorskim podpisywanym z PZPN. Polski związek ma więc obowiązek pokazywać swoich sponsorów na bandach w trakcie meczów. A nie zawsze jest to łatwe. Szczególnie podczas meczów z silnymi rywalami. To w takich sytuacjach jedynym rozwiązaniem jest podwójna produkcja sygnału.
Wszystkie uzgodnienia w tej sprawie zapisywane są w umowie między zainteresowanymi federacjami. – Zazwyczaj federacja gospodarzy, która dzieli się przestrzenią reklamową, zaznacza, że w przyszłości goście będą musieli się odwdzięczyć. Na przykład gdy Hiszpania przyjedzie na rewanż do Polski za dwa lata – mówi Tafelska. Do produkcji podwójnego sygnału często trzeba wynająć specjalistyczną firmę. Na przykład mecz Polaków z Austrią w 2005 roku, filmowany z różnych perspektyw do obu krajów, obsługiwała firma Multiproduction, która na co dzień współpracuje z Canal Plus. Decyzja o tym, czy sygnał będzie podwójny, zapada na długo przed meczem.

Właściciel nic nie dostaje

Właściciel stadionu, na którym odbywa się spotkanie reprezentacji, nie otrzymuje z tytułu reklam na bandach wokół boiska żadnych pieniędzy. Obiekt, na przykład stadion w Kielcach, gdzie ostatnio graliśmy z Finlandią, wynajmuje PZPN. – Związek na określony czas staje się wtedy gospodarzem stadionu i to on dysponuje całą powierzchnią reklamową – tłumaczy Agnieszka Olejkowska z PZPN. To sprawia, że związek może bez problemu wywiązać się z umów sponsorskich. Przy okazji ułatwia sobie negocjacje z zagranicznymi federacjami.
A te często są skomplikowane. Szczególnie, jeśli rozmawia się z jednym z najsilniejszych i najbogatszych związków piłkarskich świata. Na przykład niemieckim. Z reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów zagramy w przyszłym roku. – Na szczęście stworzyliśmy odpowiednią siatkę powiązań, dzięki czemu negocjuje się nam łatwiej – mówi Tafelska. Zapewne, gdyby nie te kontakty, nikt z Hiszpanii czy Niemiec nie chciałby z PZPN rozmawiać.