W Straży Granicznej na Okęciu jedna trzecia to wakaty. Strażnicy są przemęczeni, nowych chętnych do pracy brak. Ustawa, która oddawałaby bezpieczeństwo na lotniskach w ręce prywatnych firm, utknęła w Sejmie.
Najgorzej jest na Lotnisku im. Fryderyka Chopina. To największy polski port lotniczy. W zeszłym roku odprawiono tu ponad 8 mln pasażerów, to ponad 40 proc. wszystkich podróżnych wylatujących i wlatujących do Polski. – Okęcie się rozrasta, pasażerów przybywa, a funkcjonariuszy ciągle brakuje. Przy jednym urządzeniu do kontroli u nas pracują trzy osoby, w Londynie sześć – mówi jeden z pracowników Nadwiślańskiego Oddziału SG. Z naszych informacji wynika, że na ponad 1000 etatów do obsadzenia na Okęciu co trzeci jest wolny, choć nabór trwa non stop i na Okęcie trafiają wszyscy nowo przyjęci. Problem narasta.
„Może nie będzie tragedi” – powiedział pilot Tu-154 przed katastrofą. Tutaj też mamy sobie tak wmawiać? A może pewnego dnia dojdzie do próby zamachu i wszystkie sprawy kadrowe zostaną załatwione? Tylko wtedy będzie już za późno – pisze w dramatycznym liście do premiera i komendantów SG jedna z funkcjonariuszek o sytuacji na Okęciu.

Tysiące nadgodzin

Funkcjonariusze mówią o przemęczeniu i nadgodzinach, które – jak w przypadku jednego z naszych rozmówców – sięgają nawet tysiąca. Do tego szkodliwe warunki pracy przy sztucznym oświetleniu i rentgenowskich urządzeniach do prześwietlania bagaży. – Kilka osób po badaniach okresowych odsunięto od pracy przy maszynach, bo miały za mało czerwonych krwinek – mówi Waldemar Stefaniak ze związków zawodowych SG. Ale przyznaje, że nie ma żadnych dowodów, żeby to był wpływ promieniowania.
Komendant Nadwiślańskiego Oddziału, mjr SG Mariusz Piętka, jeden z adresatów listu, uspokaja: – Nasi funkcjonariusze zapewniają bezpieczeństwo na europejskim poziomie – zapewnia. Ale przyznaje, że kadrowych problemów nie da się już ukryć. – Na stołecznym rynku pracy Straż Graniczna nie jest konkurencyjnym płatnikiem. Służba na lotnisku wiąże się z olbrzymim wysiłkiem, stresem i odpowiedzialnością. A średnia pensja to ok. 2 tys. zł. Chętnych brak – mówi Piętka.

Kosztowna prywatna ochrona

Jego zdaniem sytuację może uzdrowić nowelizacja prawa lotniczego. Wedle zapowiedzi MSWiA oraz Urzędu Lotnictwa Cywilnego za zapewnienie bezpieczeństwa na lotniskach będą wkrótce odpowiadać firmy zewnętrzne, czyli ochroniarze wynajęci przez spółki zarządzające lotniskiem. – Projekt utknął w Sejmie – mówi tylko Katarzyna Krasnodębska, rzeczniczka ULC.
Jednak zdaniem Krzysztofa Liedela, eksperta ds. terroryzmu, sprawa nie jest prosta. To prawda, mówi, że braki kadrowe mogą znacząco wpływać na poziom bezpieczeństwa na lotnisku. Ale przerzucenie odpowiedzialności na firmy ochroniarskie nie rozwiąże problemu. – Większość ich pracowników to emeryci albo analfabeci. Potrzebny byłby szczelny system licencji takich firm i szkoleń dla pracowników – mówi Liedel. A to oznacza koszty związane z przejęciem finansowania bezpieczeństwa – z państwa na lotnisko.
– W krajach zachodnich, gdzie obowiązują takie regulacje, jednostkowy koszt na pasażera wyliczany jest na 4 – 16 euro – mówi Kamil Wnuk, rzecznik Okęcia. To dla lotniska dodatkowy roczny koszt ok. 50 mln zł, przy zysku netto 100 mln zł. Pieniędzy poszukają w kieszeni pasażera.