Będzie 380 mln euro na budowę terminalu w Świnoujściu. Ale możemy stracić pieniądze na gazociąg Baltic Pipe i ropociąg Odessa – Brody – Płock. Tu mamy plan awaryjny: będziemy przekonywać Brukselę, by dofinansowała gazowy łącznik z Litwą
Komisja Europejska nie spełni gróźb i nie wycofa się ze współfinansowania terminalu LNG w Świnoujściu. To dobra wiadomoć, bo weto KE oznaczałoby stratę aż 380 mln euro, czyli prawie 60 proc. wartości inwestycji.

Unia pójdzie na rękę

KE ma poważne zastrzeżenia do przetargu na budowę gazoportu. Konkurs na generalnego wykonawcę zorganizowano na podstawie przepisów specustawy przyspieszającej procedury przetargowe. Zdaniem Brukseli takie rozwiązanie ogranicza konkurencję.
Według eurodeputowanego Jacka Saryusza-Wolskiego gazoportu nie można jednak traktować jak biznesu. To projekt wpływający na bezpieczeństwo naszego kraju. Za jego pośrednictwem będziemy mogli odbierać 5 mld m sześc. gazu (to 1/3 naszych potrzeb).
– Polska uznała, że uproszczone procedury są w tej sytuacji najwłaściwsze. Przekonujemy do tego komisję – wyjaśnia.
Nieoficjalnie wiadomo, że na ostrą reakcję Komisji Europejskiej wpłynął głównie fakt, że Polska nie konsultowała wprowadzenia specustawy z unijną administracją. Zdaniem Janusza Lewandowskiego, unijnego komisarz ds. budżetu, spór da się jednak załagodzić.
– Sytuacja jest pod kontrolą – uspokaja.
O ile konflikt o gazoport wydaje się zażegnany, na horyzoncie pojawiły się kolejne czarne chmury. Chodzi o gazociąg Baltic Pipe i ropociąg Odessa – Brody – Płock, na które z UE mieliśmy dostać w sumie ponad 175 mln euro.
Z pozyskaniem pieniędzy może być jednak problem. Obie inwestycje albo nie mogą wyjść z fazy projektów, albo nie ma na nie zgody politycznej.
Tak jest z Baltic Pipe, który miał nam od 2013 roku dostarczać nawet 3 mld m sześc. gazu rocznie. Dziś już wiadomo, że ten termin jest nierealny. W ubiegłym roku projekt został wstrzymany na czas nieokreślony. Dlatego KE zastanawia się, czy nie wycofać obiecanych nam 50 mln euro na ten cel.
– Jeśli projektu nie da się poskładać, pieniądze nam przepadną – przyznaje Janusz Lewandowski.
Pieniądze miały pójść m.in. na budowę połączenia gazociągu z terminalem LNG w Świnoujściu. – Nie otrzymaliśmy żadnych sygnałów z Brukseli świadczących o cofnięciu decyzji dofinansowania dla tego projektu – mówi Jan Chadam, prezes Gaz-Systemu. Dodaje, że w raporcie opublikowanym w kwietniu po twierdziła przyznanie spółce funduszy.

Zagrożone kolejne miliony

Wygląda na to, że przepadną też pieniądze na rozbudowę rurociągu Odessa – Brody. UE może obciąć dotacje dla Sarmatii – spółce, które miała zająć się przedłużeniem rurociągu z Ukrainy do Polski. Na inwestycję KE zaplanowała prawie 0,5 mld zł. Magistralą z regionu Morza Kaspijskiego miało do naszych rafinerii docierać nawet 20 mln ton ropy rocznie. To oznaczałoby, że moglibyśmy całkowicie uniezależnić się od dostaw ze Wschodu (polskie rafinerie zużywają 20 mln ton ropy rocznie, z tego ponad 90 proc. pochodzi z Rosji). Projekt ma jednak mizerne szanse na realizację. Od kilku lat znajduje się w fazie analiz, bo członkowie Sarmatii – spółki z Polski, Ukrainy, Azerbejdżanu, Gruzji i Litwy – nawet nie policzyli, czy inwestycja jest opłacalna.
– Myślę, że decyzję KE w sprawie finansowania poznamy w 2011 roku – tłumaczy Siergiej Skrypka, dyrektor Sarmatii.
Tymczasem już teraz jest prawie pewne, że będzie ona negatywna. W szybką realizację projektu nie wierzy chyba nawet polski rząd. W Ministerstwie Rozwoju Regionalnego pojawił się ostatnio pomysł, by unijne pieniądze na ropociąg przeznaczyć... na usuwanie skutków powodzi.

Pieniądze na Litwę

Gdyby KE odebrała nam obiecane granty, Warszawa ma plan awaryjny. Jeżeli Baltic Pipe i Odessa – Brody przepadną, Polska zwróci się do KE o dotacje na budowę gazowego łącznika z Litwą.
Projekt budowy gazociągu był już omawiany przez oba kraje w kwietniu. Strony ustaliły wówczas, że będą ubiegać się, by projekt został uznany przez KE za priorytetowy. Bez finansowego wsparcia ze strony UE budowa interkonektora gazowego jest mało prawdopodobna. Jego koszt to setki milionów euro. Jose Manuel Barroso, przewodniczący KE, twierdzi, że finansowe wsparcie tej inwestycji przez Unię jest realne.
Rurociąg, którego długość ma wynieść 365 km, jest szczególnie ważny dla bezpieczeństwa energetycznego Litwy, która w 100 proc. uzależniona jest od surowca z Rosji. Natomiast dla nas gazociąg to atrakcyjny kanał eksportu, gdyby okazało się, że mamy ogromne ilości gazu łupkowego.