Podczas prac nad unijnym projektem rozporządzenia gazowego przepadną zapisy korzystne dla Polski – wynika z ustaleń „DGP”. Przygotowane w Parlamencie Europejskim rozwiązania, które miały poprawić nasze bezpieczeństwo energetyczne, blokuje Rada Europejska.
Choć kraje członkowskie UE zgodnie deklarują, że zależy im na szybkiej poprawie bezpieczeństwa dostaw gazu, prace nad projektem rozporządzenia Komisji Europejskiej w tej sprawie idą jak po grudzie. Przepisy nie zostały przyjęte – jak planowano – w maju, bo o ich kształt spierają się unijne instytucje. Efekt? Głosowanie nad rozporządzeniem odbędzie się najwcześniej we wrześniu, a część zapisów – m.in. tych istotnych dla Polski – prawdopodobnie w ogóle wypadnie z projektu.
– Głosowanie na sesji plenarnej opóźni się co najmniej o trzy miesiące, bo trwają negocjacje między przedstawicielami Parlamentu Europejskiego, Rady Europejskiej oraz Komisji Europejskiej – zdradza nam przedstawiciel jednej z unijnych instytucji.
Z przyjętego kalendarza wynika, że rozmowy trójstronne potrwają jeszcze dwa tygodnie. Ostatni z tych tzw. trialogów zaplanowano na 21 czerwca. Potem wakacje. – Mimo determinacji prezydencja hiszpańska nie będzie w stanie sfinalizować procesu legislacyjnego – potwierdza Jakub Karwański, asystent europosła Bogdana Marcinkiewicza.
Choć Alejo Vidal-Quadras, hiszpański poseł sprawozdawca, który negocjuje ostateczny kompromis z ramienia PE, jest przychylnie nastawiony do poprawek korzystnych dla Polski, nie wszystkie kluczowe rozwiązania uda mu się utrzymać.
Rada sprzeciwia się bowiem np. przegłosowanej przez parlamentarną komisję przemysłu i energetyki definicji odbiorców chronionych. Jest ona – zgodnie z polskimi postulatami – bardzo wąska i ogranicza się tylko do takich grup odbiorców gazu jak żłobki czy przedszkola. Jednak Niemcom zależy, by w grupie chronionej, do której muszą być utrzymywane dostawy paliwa, znalazły się kluczowe zakłady przemysłowe.
Kraje członkowskie UE spierają się również o zapis obligujący KE do opracowania planów na wypadek kryzysu gazowego. Część państw chce zachować własne rozwiązania i opiera się wzmacnianiu roli komisji. – Kraje, które mają zdywersyfikowane dostawy gazu i są najmniej zagrożone kryzysem, nie palą się do pomocy innym – mówi nam osoba z PE.
Tymczasem według projektu rozporządzenia, jeśli jeden kraj w regionie (UE zostanie podzielona na regiony, a Polska ma się znaleźć w jednym z Niemcami i krajami bałtyckimi) będzie miał problemy z dostawami gazu lub gdy spadną one o 10 proc., KE ogłosi stan alarmowy. Wówczas sąsiedzi z regionu będą musieli wesprzeć poszkodowanego.
Co jest najważniejsze dla Polski
● Wzmocnienie kompetencji KE w działaniach związanych z bezpieczeństwem gazowym UE (np. unijny minister spraw zagranicznych będzie prowadził mediacje w przypadku konfliktu z krajami trzecimi);
● Automatyczne uruchamianie reakcji pomocowych na kryzys nie tylko na szczeblu wspólnotowym (20 proc. niedoboru gazu), lecz także regionalnym (10 proc. niedoboru);
● Umożliwienie w razie kryzysu gazowego w jednym kraju dostępu do magazynów kraju drugiego.