Polskie firmy wykorzystują osłabienie złotego do poprawiania swoich ofert na rynkach zagranicznych. To jeden z wniosków z opublikowanych wczoraj danych o indeksie PMI dla polskiego przemysłu.
Sam indeks pokazujący w syntetyczny sposób nastroje wśród menedżerów firm przemysłowych spadł. Ale tempo tego spadku nie jest duże: w maju indeks wyniósł 52,2 pkt, o 0,3 pkt mniej niż w kwietniu. Bank HSBC, który zleca badania PMI, ocenia, że pogorszenie nastrojów wśród polskich przedsiębiorców to efekt spadku liczby nowych zamówień w kraju. Kubilay Ozturk, ekonomista z banku HSBC, uważa, że to przez słabszy popyt na rynku krajowym. Eksperci wiążą to z majową powodzią – ale dodają, że spadek zamówień krajowych może być przejściowym zjawiskiem.
Z badań PMI wynika, że rosną koszty produkcji. To przez wyższe ceny surowców na świecie. Firmy próbują przerzucać te koszty na klientów, co pewnie będzie prowadziło do wzrostu cen wyrobów przemysłowych. Na razie też nic nie zapowiada wzrostu zatrudnienia, firmy sygnalizują raczej, że będą je ograniczać.

Przemysł się rozwija

Mimo to polscy ekonomiści są zadowoleni. PMI powyżej 50 pkt oznacza, że sektor przemysłowy się rozwija. To właśnie ta granica oddziela rozwój od recesji, a powyżej kreski polski przemysł jest już od kilku miesięcy. Majowy niewielki spadek PMI może oznaczać wyhamowanie dynamiki produkcji – ale nieznaczne. Według niektórych prognoz produkcja przemysłowa w maju wzrośnie o około 8 proc. w skali roku. W kwietniu wzrosła o 9,9 proc.
– Ostatnio mieliśmy więcej negatywnych informacji niż tych pozytywnych, co mogło mieć wpływ na wynik PMI. Choćby powódź – mówi Marta Petka z Raiffeisen Banku. I dodaje, że wielkość zbliżona do 52 pkt odzwierciedla faktyczny stan przemysłu w Polsce. – Nie jest z nim aż tak dobrze, żeby oczekiwać wyższego indeksu, aktywność przedsiębiorstw nie jest na razie bardzo duża – mówi.
To, na co nasi analitycy zwracają uwagę, to wzrost indeksu pokazującego liczbę zamówień eksportowych. W maju ten wskaźnik osiągnął poziom najwyższy od marca 2007 roku. I zbierający te dane HSBC, i inni ekonomiści są przekonani, że polskie firmy wykorzystały majowe osłabienie złotego do ofensywy na rynkach zagranicznych. – Przedsiębiorcy zapewne obniżyli ceny w ofertach. Na to nałożyła się odbudowa popytu u partnerów handlowych – mówi Grzegorz Maliszewski z Banku Millennium.

Słaby złoty służy eksporterom

Według niego, jeśli osłabienie złotego się utrzyma, eksporterzy na tym skorzystają. Petka przypomina, że polscy przedsiębiorcy bardzo dobrze radzili sobie za granicą w pierwszej fazie kryzysu, gdy popyt u sąsiadów praktycznie zamarł, więc poradzą sobie i teraz. – Jeśli nawet nastąpi druga faza kryzysu, to załamanie popytu nie powinno być już tak głębokie jak na przełomie 2008 i 2009 roku – mówi. Bo w Europie firmy boją się właśnie negatywnych skutków ostatnich napięć związanych z nie najlepszą sytuacją fiskalną krajów z peryferiów strefy euro. Kryzys grecki popsuł humory przemysłowcom niemal w całej UE. Niemiecki PMI spadł do 58,4 pkt z rekordowej wielkości 61,6 pkt w kwietniu. A to właśnie kondycja przemysłu za naszą zachodnią granicą jest kluczowa dla polskiego eksportu. Do Niemiec trafia jedna czwarta polskich towarów eksportowych.