Szefowie warszawskiego parkietu chcą zwiększyć konkurencję wśród animatorów rynku. Cel: stworzenie korzystniejszych dla inwestorów warunków, na jakich domy maklerskie wspierają płynność na rynku akcji.
– Projekt jest w początkowej fazie. Zanim zostaną przedstawione konkretne rozwiązania i harmonogram wprowadzenia zmian, GPW przeprowadzi konsultacje z uczestnikami rynku – mówi Ludwik Sobolewski, prezes warszawskiej giełdy.
Dodaje, że giełda rozpatruje możliwość zmiany zasad, na jakich działają animatorzy, tak aby inwestorzy mogli zawierać transakcje na bardziej konkurencyjnych warunkach.
Na razie nie chce ujawniać szczegółów planu, choć na niedawnym forum zarządów spółek giełdowych zapowiadał, że animatorzy mieliby być wybierani w konkursach, a funkcję taką będą pełnić te firmy, które przedstawią najlepsze warunki animowania akcji. Z informacji prezesa wynikało, że na początku nowe zasady wyboru animatorów przez giełdę miałyby obowiązywać w przypadku papierów pięciu największych spółek z WIG20.
Teraz animatorzy zgłaszają się do GPW sami lub są do tej działalności zachęcani przez giełdę.
Animator rynku, czyli broker, który podpisze z giełdą umowę na animowanie akcji, ma jedno zadanie – wspomaganie płynności notowanych instrumentów. Robi to przez umieszczanie na rynku jednocześnie zleceń sprzedaży i kupna akcji wybranej spółki na własny rachunek. Zlenienia muszą spełniać warunki giełdy co do wartości oraz różnicy między ceną w zleceniu sprzedaży a ceną w wystawionym zleceniu kupna (tzw. spread). Teraz, w przypadku papierów z WIG20, dla akcji o kursie większym niż 2 zł dopuszczalny spread to 2,5 proc.
W zamian za pełnienie funkcji animatora giełda pobiera od nich znacznie obniżone opłaty za transakcje przeprowadzane w ramach animowania akcji.
Przedstawiciele brokerów nie mają wątpliwości, że wprowadzenie większej konkurencji wśród animatorów, która sprowadziłaby się m.in. do zawężania spreadów i zwiększenia wartości zleceń, wpłynęłaby korzystnie na płynność rynku. Obawiają się jednak, że np. zwiększenie wymogów co do wartości wystawianych zleceń mogłoby wyeliminować z rynku te instytucje, których nie stać na zaangażowanie w animowanie akcji większej gotówki. Wskazują też, że polska branża brokerska nie jest aż tak rozwinięta, aby chętni do animowania akcji byli zmuszeni do twardej walki o umowy z giełdą.
Można sobie teoretycznie wyobrazić, że domy maklerskie po prostu podzielą się rynkiem animowania akcji – mówi „DGP” rozmówca jednego z największych krajowych domów maklerskich.