Kto pierwszy, ten lepszy – w ten sposób władze Mazowsza chcą przydzielać unijne dotacje. Tak samo dzieliła pieniądze Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Skończyło się komitetem kolejkowym, koczowaniem na chodnikach i handlem miejscami.
Przedsiębiorcy z Mazowsza prawie dwa lata czekali na taki konkurs. Chodzi o ostatnie unijne pieniądze w tej perspektywie budżetowej na inwestycje małych i średnich firm. Następne środki pojawią się najwcześniej w 2014 roku. Do podziału jest 16 mln euro.
Urzędnicy chcą przeprowadzić lipcowy nabór wniosków w trybie otwartym. O szansach na dotacje ma decydować kolejność zgłoszeń.
Taki sposób zbierania aplikacji zastosowała Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości jesienią 2009 roku. Wówczas właściciele firm, którzy myśleli o pozyskaniu wsparcia na e-biznes, przez kilka dni koczowali na chodnikach przed warszawskim punktem zbierania wniosków. Aby ustalić kolejność ich składania, założyli komitet kolejkowy rodem z PRL. Niektórzy wynajmowali tzw. staczy. Dochodziło do handlu czołowymi miejscami, które wystawiano na sprzedaż za kilka tysięcy złotych.

Wcześniej był konkurs

Za dwa miesiące takie dantejskie sceny chce zafundować sobie Mazowsze.
W tradycyjnym, trybie konkursowym województwo mazowieckie rozdzieliło już 700 mln zł. I pewnie byłoby tak samo i tym razem, gdyby nie Mazowiecka Jednostka Wdrażania Programów Unijnych. To ona odpowiada za podział środków z Unii Europejskiej w regionie. Pod koniec ubiegłego tygodnia, podając termin nowego konkursu, poinformowała, że sposób naboru wniosków może ulec zmianie. – Ostateczny tryb przyjmowania wniosków zostanie określony najpóźniej na dwa tygodnie przed konkursem – mówi „DGP” Aleksander Świętochowski z MJWPU. Wiadomo jednak, że w tej chwili wygrywa opcja „kto pierwszy, ten lepszy”.
Od zorganizowania naboru otwartego władze województwa stara się odwieść Związek Pracodawców Warszawy i Mazowsza. Jego przedstawiciele rozmawiali na ten temat z marszałkiem Adamem Struzikiem. Chcą też poruszyć tę sprawę na najbliższym spotkaniu mazowieckiej rady ds. przedsiębiorczości. Jej posiedzenie ma zostać zwołane jak najszybciej. – Chcemy wytłumaczyć urzędnikom, że zorganizowanie konkursu otwartego to poważny błąd, który będzie miał negatywne konsekwencje dla przedsiębiorców – twierdzi Wojciech Jabłoński, wiceprezes związku. Według niego nie chodzi tylko o kolejki.



Mazowsze zmienia zasady

W ubiegłym miesiącu zmieniły się na Mazowszu także inne zasady przyznawania dotacji dla firm. Nowe kryteria wymagają wprowadzenia zmian w dokumentacji konkursowej, a tym samym we wniosku i biznesplanie. To nie tylko kilka dodatkowych rubryk do wypełnienia. To także nowy sposób wyliczania efektywności ekonomicznej planowanych przez przedsiębiorców inwestycji.
Właściciele małych firm będą mieli niewiele czasu, by nauczyć się, jak bez błędów wypełnić zmieniony wniosek o dotacje. A to o tyle ważne, że już w poprzednim konkursie prawie 400 z nich odpadło z wyścigu o dotacje z powodu właśnie pomyłek formalnych.
Obecnie tylko województwo dolnośląskie stosuje tryb otwarty konkursów na dotacje unijne. Jednak tam nie trzeba koczować przed urzędami, bo wnioski można wysłać przez internet. Także tam jednak obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”.
Miał być konkurs, były kolejki
W konkursie na e-dotacje w Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości złożono blisko trzy tysiące wniosków na łączną sumę 1,9 mld zł, choć do podziału było jedynie 233 mln zł. Starczyło tylko dla tych, którzy złożyli wnioski w pierwszych dwóch dniach naboru. W sumie pieniądze dostało 335 firm. Wcześniej agencja zapewniała, że pieniądze będa przyznawane w trybie konkursowym. Dlatego część zawiedzionych przedsiębiorców złożyła przeciwko PARP pozwy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie i dochodzi swoich racji. monk