Internetowe sklepy spożywcze nie narzekają na brak klientów. Prognozy wzrostu rynku zachęcają przedsiębiorców do wchodzenia w ten biznes. Na początku trzeba się jednak liczyć z ogromnymi wydatkami
Sprzedaż żywności przez internet nie ucierpiała w kryzysie. Wręcz odwrotnie, sklepy działające w sieci odnotowały w zeszłym roku dwucyfrowe wzrosty obrotów. W tym roku spodziewany jest dalszy wzrost sprzedaży, który według optymistycznych prognoz może przekroczyć 30 proc. Cały rynek jest wart ponad 200 mln zł. W ciągu najbliższych pięciu lat oczekiwane jest wręcz potrojenie jego wartości. To zachęca przedsiębiorców do inwestowania w internetowe sklepy spożywcze.

Konkurencja rośnie

Spółka Free, która zadebiutowała na polskim rynku, otwierając pod koniec 2009 roku market z żywnością w warszawskiej galerii Europlex, na wiosnę tego roku ruszyła z internetowymi delikatesami z żywnością ekologiczną. Niebawem mają też ruszyć e-delikatesy sieci Paleo. Firma ma w planach otwarcie trzech wirtualnych marketów zlokalizowanych na bazie stacjonarnych sklepów w Wieliczce, Proszowicach i Kazimierzy.
O dobrej koniunkturze na rynku zapewniają też istniejące już od dłuższego czasu spożywcze sklepy internetowe. Fresco.pl przyznaje, że liczba klientów sięga w nim już 450 dziennie, a A.pl przyznaje się do ponad 100 dziennie.
Jak wynika z raportu E-handel Polska 2009, przygotowanego przez Sklepy24.pl, w ciągu ostatnich dwóch lat liczba sklepów delikatesowych działających w sieci zwiększyła się o 74 proc. Obecnie klienci mogą robić zakupy w 200 internetowych marketach. To wciąż mało, biorąc pod uwagę rosnące potrzeby konsumentów, którzy chcą już nie tylko tanio, ale i szybko robić codzienne zakupy.



Nakłady: setki tysięcy

Myli się jednak ten, kto myśli, że otwarcie spożywczego sklepu w sieci jest możliwe w 5 minut, do tego bez konieczności posiadania dużego kapitału.
Tego rodzaju działalność wymaga znacznie większego nakładu niż tradycyjny sklep spożywczy, na który wystarczy 60 – 80 tys. zł.
W internetowym sklepie odchodzą nam co prawda wydatki związane z wynajęciem i utrzymaniem powierzchni handlowej, ale za to dochodzi chociażby zakup samochodów z chłodnią do transportu artykułów wymagających niskich temperatur do klientów.
Koszt jednego wozu to około 100 tys. zł.
– Jeśli chcemy oferować dostawy towaru tylko raz dziennie jeden samochód z chłodnią wystarczy na początek – wyjaśnia Błażej Patryn z sieci spożywczej Piotr i Paweł prowadzącej internetową sprzedaż.
Poza tym czeka nas zaprojektowanie strony internetowej i nabycie oprogramowania, które pozwoli na swobodne poruszanie się po niej klientom.
– Na ten cel można wydać od 30 do nawet 100 tys. zł – dodaje Błażej Patryn.
Pozostaje jeszcze kwestia zatrudnienia pracowników: kierowcy, księgowej, osoby do obsługi strony internetowej, pracowników do pakowania towarów wysyłanych do klientów.



Skąd towar

Są dwa sposoby jego pozyskania. Droższy polega na budowie własnego magazynu. Obiekt wyposażony w chłodnię przeznaczoną do przechowywania produktów świeżych to wydatek od kilkuset tysięcy do nawet miliona złotych.
– Budowa własnego magazynu na etapie rozkręcania biznesu to samobójstwo. Brak odpowiedniego wolumenu nie zapewni właściwej rotacji towaru, który ma krótkie terminy przydatności do spożycia – wyjaśnia Grzegorz Bielecki ze sklepu A.pl., który realizuje obecnie budowę własnej bazy logistycznej.
Jak dodaje, sklep powinien obsługiwać ponad 100 klientów dziennie, by taka inwestycja była opłacalna.
Alternatywą dla własnego magazynu jest nawiązanie współpracy ze stacjonarnymi sklepami czy działającymi już na rynku hurtowniami w celu odbierania od nich zamówionego przez klientów towaru.
Zaletą tego rozwiązania są na pewno dużo niższe koszty inwestycji. Wadą jest to, że nie mamy kontroli nad całym łańcuchem dostawy i przechowywania produktów. A to jest niezwykle ważne w tej branży. Niezadowolony z jakości dostarczonych towarów klient będzie omijał sklep szerokim łukiem.
Inną wadą jest cena pozyskanych w taki sposób produktów. Odbierając towar od innego handlowca lub hurtownika musimy bowiem zgodzić się na warunki, jakie zaproponuje. Pole manewru jest niewielkie.
– Sklep internetowy powinien być tańszy niż tradycyjny, co może być w tym przypadku warunkiem trudnym do spełnienia – uważa Błażej Patryn.

To trudny biznes

W sumie właściciele działających już sieciowych marketów oceniają, że inwestycje we własny sklep internetowy z żywnością mogą sięgnąć nawet kilku milionów złotych.
– To ogromne koszty, biorąc pod uwagę marże, na jakich pracuje sklep internetowy. Wynoszą one średnio 25 proc. – wyjaśnia Piotr Bieliński, prezes spółki Action, właściciel sklepów spożywczych A.pl.
To niewiele, biorąc pod uwagę koszty logistyki towaru. Szczególnie że nasilająca się konkurencja wymusza gratisowe dostawy. Średni koszyk zakupowy wynosi 250 zł. Koszt zapakowania towaru do samochodu i dowozu do klienta to wydatek około 20 zł.