Unijny plan ratowania strefy euro powiedzie się tylko pod warunkiem, że zreformuje się sama Wspólnota oraz kraje, które wpadły w ogromne tarapaty gospodarcze. Inaczej wspólnej walucie może grozić nawet upadek.
Uzgodnienie planu obrony europejskiej waluty to pierwszy krok na drodze do przywrócenia zaufania do euro. Jego powodzenie zależy od zdecydowania wszystkich graczy: tych, których gospodarki niebezpiecznie zbliżyły się do krawędzi bankructwa, i tych, którzy na ratowanie będą musieli wyłożyć najwięcej. Kreślimy cztery scenariusze rozwoju sytuacji.

● Odrodzenie strefy euro

Gotowość wydania 750 mld euro na ratowanie europejskiej waluty przekonuje inwestorów, że Bruksela nie dopuści do załamania żadnego z zagrożonych rynków. Banki i instytucje finansowe przestają nerwowo wycofywać pieniądze z giełd. Rosnące zaufanie do euro zauważają agencje ratingowe, które zwiększają wiarygodność wypłacalności Grecji, Hiszpanii i Portugalii.
Ten plan, jak najbardziej realistyczny, wymaga działań z obu stron. Grecja, a za nią inne zagrożone państwa strefy euro, muszą zacząć uzdrawianie własnych gospodarek. Przede wszystkim konsekwentnie ciąć wydatki na strefę budżetową, zmniejszać emerytury i podwyższać podatki, by ograniczyć ogromne deficyty budżetowe. Proces reanimacji strefy euro może potrwać dwa, trzy lata. Pod warunkiem że rząd w Atenach nie ugnie się pod presją związków, które chcą złagodzić planowane reformy. Z kolei wszystkie państwa UE (łącznie z aspirującymi do przyjęcia euro) muszą zredukować swoje zadłużenie tak, by nie przekraczało 3 proc. PKB. Tego zapisu nie przestrzegają obecnie nawet Niemcy i Francja. W dalszej perspektywie konieczne będą zmiany zasad funkcjonowania strefy euro – w tym koordynacja polityk budżetowych państw ją tworzących. Taki wariant najgłośniej popierają Niemcy.

● Powstanie euro-1 i euro-2

Gdy na jaw wychodziły kolejne kłamstwa Grecji na temat jej zadłużenia, pojawił się pomysł, by wyrzucić ten kraj ze strefy euro. Ostatecznie żadne duże państwo UE nie podchwyciło pomysłu, ale nie oznacza to, że Grecja nie zaczęła być traktowana jak parias. – Nie grozi nam podział na dwie strefy euro: lepszą, do której należą państwa o zdrowszych gospodarkach, i gorszą, do której zostałyby zepchnięte te państwa, które mają problemy. To byłoby zabójcze dla europejskiej waluty – mówi „DGP” Simon Tilford z Centre for Europan Reform. Pęknięcie polegałoby na tym, że państwa dotknięte grecką chorobą byłyby spychane na margines, a ich głos nie byłby brany pod uwagę podczas dalszej dyskusji nad finansową integracją Europy. Już we wrześniu Bruksela ma debatować nad powołaniem Europejskiego Funduszu Walutowego.
Podział na lepszych i gorszych dotknąłby też Polskę. Największe państwa strefy euro – Niemcy i Francja – które wyłożą najwięcej na ratowanie europejskiej waluty, z pewnością nie będą już orędownikami szybkiego poszerzenia eurostrefy. A to oznacza, że Warszawa nieprędko zostanie jej 17 członkiem.



● Mocniejsza integracja

Scenariusz, w którym grecka choroba powoduje, że Unia wzmaga gospodarczą integrację, wydaje się najmniej realistyczny. Jeszcze przed ogłoszeniem w niedzielę w nocy unijnego bailoutu pojawił się pomysł, by Wspólnota stworzyła własną agencję ratingową, która byłaby przeciwwagą dla najbardziej wpływowych amerykańskich firm tego typu. To właśnie ich decyzje o zmniejszeniu oceny wypłacalności Aten, Madrytu i Lizbony spowodowały ostatnie zawirowania w eurostrefie. Problem jednak w tym, że powołanie unijnej agencji ratingowej popiera tylko Berlin.
Nie od dziś padają również sugestie o konieczności ujednolicenia systemów podatkowych, co wzmocniłoby wspólną walutę. Zwolennicy tego rozwiązania argumentują, że dzięki temu można by lepiej kontrolować stan budżetów poszczególnych państw. A to zapobiegłoby uprawianiu kreatywnej księgowości, którą przez lata stosowała Grecja. Jednak na razie żadne państwo nie jest gotowe do wyrzeczenia się prawa podejmowania decyzji o wysokości podatków.
Plan ratunkowy, i w jego ramach Europejski Mechanizm Stabilizacji (EMS), zajmie się co prawda kontrolą finansów wszystkich państw strefy euro. Jednak jest to dopiero pierwszy z wielu kroków na drodze do pogłębienia integracji gospodarczej w ramach UE.

● Upadek euro

Jeśli Grecja, Portugalia i Hiszpania nie zaczną reform, i tym samym nie przekonają inwestorów do kupna ich obligacji, nawet 750 mld euro nie wystarczy dla uratowania eurostrefy. Najbardziej pesymistyczny scenariusz kreśli Albert Edwards, strateg banku Societe Generale. Jego zdaniem kraje południowej Europy popadły w pułapkę przeszacowanej waluty i dławią się wskutek niskiej konkurencyjności. W efekcie tego euro musi upaść – przekonuje Edwards. – Stosowanie przez wiele lat nieadekwatnie niskich stop procentowych doprowadziło do przegrzania i szybkiej inflacji – dodaje.
Równie sceptyczny wobec euro jest Amerykanin Martin Feldstein z Uniwersytetu Harvarda. Jego zdaniem problemem UE jest fakt, że unii monetarnej nie towarzyszy wspólna polityka fiskalna i podatkowa.
Analitycy wskazują również na geopolityczne konsekwencje osłabienia euro. Ogromnym sukcesem Brukseli było stworzenie w wyjątkowo krótkim czasie waluty, którą inwestorzy obdarzyli zaufaniem większym nawet od dolara. Dzięki temu UE zaczęła być traktowana jako równorzędny partner. Upadek projektu euro spowoduje, że przez długie lata Wspólnota będzie traktowana jako gracz z drugiej ligi. Unijni przywódcy upadku euro nie chcą nawet brać pod uwagę.
Grecy niechętnie podchodzą do cięć, których wymaga uzdrowienie ich gospodarki Fot. AFP/East News / DGP