Wahania złotego nie dają nadziei na obniżki cen aut w najbliższym czasie.
Jeszcze miesiąc temu, kiedy Toyota zweryfikowała cennik na 2010 rok w związku z umocnieniem kursu naszej waluty wobec euro, wydawało się, że auta potanieją. Średnia obniżka cen samochodów japońskiego koncernu wyniosła 3 proc., choć przy limitowanych seriach zdarzają się także pięcio-, a nawet ośmioprocentowe cięcia.
Po ruchu Toyoty eksperci spodziewali się lawiny obniżek. Jednak do gwałtownych przecen nie doszło. Wyjątkiem są kilkutysięczne rabaty w Peugeot, Renault czy Fiacie, jak też pojedyncze obniżki w Skodzie i Volkswagenie. Jednak w tych dwóch ostatnich przypadkach cięcia dotyczą modeli, które będą zastępowane przez nowe.
Czy z powodu gwałtownego osłabienia się złotego ruch japońskiego koncernu nie był przedwczesny? Przedstawiciele importera uważają, że nie. Jak twierdzą, decyzja była oparta o prognozę kursu oscylującą w okolicach 4 zł za euro.
– Obecna sytuacja na rynku kursowym nie spowoduje na pewno zmiany naszego cennika – zapewnia Maciej Kilim, zastępca kierownika działu sprzedaży i marketingu Toyota Motor Poland.
Zmieniające się gwałtownie notowania złotego usztywniły importerów i w najbliższym czasie nawet ci, którzy myśleli o obniżkach, na taki krok się nie zdecydują.
– Z powodu wahań kursów na razie nie spodziewałbym się żadnych gwałtownych ruchów w cennikach, ani w górę, ani w dół – mówi Andrzej Halarewicz, szef monitorującej motoryzacyjne rynki firmy JATO Dynamics w Polsce.
Innego zdania jest zarządzający Mazdą w Polsce Łukasz Paździor. Twierdzi on, że zmniejszone zainteresowanie zakupami nowych aut w kwietniu może mimo wszystko wpłynąć na zmianę cenników czy pojawienie się upustów jeszcze przed wakacjami. Większość dilerów odnotowała w tym czasie spadek liczby zarówno składanych zamówień, jak też odwiedzających klientów. W kwietniu 2010 r. producenci i importerzy sprzedali 25, 3 tys. nowych aut – o 11,9 proc. mniej niż rok temu i o 13,7 proc. mniej niż w marcu.
Jak tłumaczy Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Samar, rynek był słabszy ze względu na sezonowy spadek popytu w okresie świąt wielkanocnych i z powodu żałoby narodowej. Zaznacza, że popyt zmniejszył się przede wszystkim na marki popularne, natomiast dużo lepiej radzą sobie producenci aut z segmentu premium.