Grupa Lotos zmienia plany, bo okazało się, że rynek w tym segmencie jest już prawie nasycony. Dlatego i inne koncerny, w tym Neste, ograniczają rozbudowę sieci automatów.
Jeszcze niedawno prognozowano, że obiekty słynące z najtańszych paliw będą siłą napędową rodzimego rynku detalicznej sprzedaży paliw. Według firmy badawczej Datamonitor w 2008 roku w Polsce, obok Estonii i Wielkiej Brytanii, automaty były najprężniej rozwijającym się segmentem. W latach 2004 – 2007 rynek ten wzrósł o 82 proc. Spodziewano się, że w 2009 roku dołączymy do grona liderów pod względem liczby placówek tego typu w Europie. Sieci tego typu miały rosnąć bowiem o 25 proc. w skali roku. Ale dynamika wzrostu niespodziewanie zwolniła do 7 proc. – Okres dynamicznych wzrostów liczby stacji mamy już za sobą – przyznaje Paweł Sitarski z Neste Polska.
Neste to fiński koncern, który ma w Polsce 106 stacji automatycznych. Dotąd co roku otwierał w Polsce minimum 10 takich placówek. W 2009 roku uruchomił tylko jedną. Według Sitarskiego nie był to skutek kryzysu gospodarczego, a zapowiedź stałego trendu. Strategię zmienia też Grupa Lotos. Jeszcze niedawno planowała, by do końca 2012 roku powstało co najmniej kilkadziesiąt stacji bezobsługowych. Jak się dowiedzieliśmy, projekt nie doczeka się jednak realizacji. Teraz liczy na dodatkowe zyski ze sprzedaży przystacyjnych sklepów. – Koncentrujemy się na rozwoju sieci stacji premium, z bogatą ofertą produktów i usług pozapaliwowych – potwierdza rzecznik Lotosu Marcin Zachowicz.
Skąd kryzys na rynku automatów? Eksperci twierdzą, że zmieniły się preferencje zakupowe polskich kierowców. Coraz częściej zamiast taniej benzyny cenią sobie dostęp do bogatej oferty pozapaliwowej. Potwierdzają to badania firmy Qualifact, według których rosnącą popularnością cieszą się stacje segmentu premium wyposażone w sklepy czy kawiarnie. Regularne tankowanie na stacjach automatycznych deklaruje zaledwie 2 proc. ankietowanych. W 2008 roku było ich dwa razy więcej.
Automatyczne sieci w Polsce (Neste, IDS, St1 oraz 1-2-3) mają w sumie 170 stacji. To niecałe 3 proc. rynku. Podobnie sytuacja wygląda w Niemczech czy na Węgrzech. W Szwajcarii czy Skandynawii stacje tego typu stanowią ponad 50 proc. rynku.