Coraz więcej polskich przedsiębiorców potrzebuje nieograniczonego dostępu do komunikacji lotniczej na najwyższym poziomie. Takie warunki zapewniają tylko prywatne samoloty.
Zainteresowanie taksówkami powietrznymi zwiększyło się w ubiegłym tygodniu, gdy europejską przestrzeń powietrzną sparaliżowała chmura pyłu wydobywającego się z wulkanu na Islandii. Właściciele samolotów mają nadzieję, że – po dwóch latach posuchy – znów wróci popyt na tego typu usługi.
– Cała nasza flota była w tych dniach w powietrzu i myślę, że byłoby tak samo w sytuacji, gdybyśmy mieli dwa razy więcej samolotów – mówi Paweł Chorzelski ze Sky Poland.

Uderzeni przez kryzys

Ma on nadzieję, że kilkudniowa przerwa w ruchu rejsowych samolotów zwiększy zainteresowanie usługami takich firm, jak ta, w której pracuje. Regres w popycie na tego typu usługi notowany jest od połowy 2008 r. To efekt kryzysu gospodarczego, który zmusił właścicieli firm do poszukiwania oszczędności.
Podróże służbowe, o czym znacznie bardziej dobitnie przekonały się regularne linie, cięto ze szczególną gorliwością. Prezesi linii lotniczych złorzeczyli, że klasa biznes, czyli najważniejsze źródło ich przychodów, świeci pustkami.
W takiej sytuacji nie może dziwić, że taksówki ucierpiały podwójnie. Za przelot taką maszyną trzeba zapłacić dwa, a czasem nawet trzy razy więcej niż za miejsce na pokładzie samolotu rejsowego.
Przykładowo koszt podróży taksówką, która może zabrać trzech pasażerów na trasie Warszawa – Gdańsk – Warszawa, to ok. 1,3 tys. euro.



To nie tylko prestiż

Jednak eksperci zauważają, że popyt na oferowane przez firmy taksówkowe usługi zaczyna się powoli odbudowywać. Według Matsa Leandera, dyrektora wykonawczego NetJets Europe, coraz więcej polskich biznesmenów wsiada do prywatnych samolotów, gdyż wzrasta zapotrzebowanie na dostęp do komunikacji lotniczej na najwyższym poziomie.
Jego zdaniem dobra kondycja polskiej gospodarki i stale rosnąca obecność polskich firm za granicą gwarantują, że w ciągu pięciu lat zapotrzebowanie na usługi lotnictwa biznesowego nawet się podwoi.
Obecny potencjał rynku lotnictwa biznesowego w Polsce NetJets Europe ocenia na około 200 klientów. To wciąż o wiele mniej, niż na zachodzie Europy. Dla przykładu, w 2009 roku NetJets obsłużyła w Polsce około 300 połączeń, ale już w Hiszpanii było to niemal 6,5 tys. tras, a w Niemczech nawet 8 tys.
Według Leandera, czynnikiem sprzyjającym rozwojowi tego rynku w naszym kraju jest wzrost inwestycji w rozwój lokalnych portów lotniczych. Już teraz prywatne samoloty mogą korzystać aż z 11 lotnisk. I tak, poza Okęciem, które w ubiegłym roku obsłużyło ponad połowę lotów, klienci NetJets Europe najczęściej startowali z Krakowa, Poznania, Gdańska, Katowic czy Wrocławia.
– Własny odrzutowiec to już nie tylko prestiż i komfort, ale przede wszystkim profesjonalne narzędzie biznesowe, które oszczędza czas i zwiększa efektywność pracy – podkreśla Mats Leander.

O każdej porze

W przeciwieństwie do tradycyjnych linii lotniczych, samoloty takich firm są dostępne niemal wszędzie, o dowolnej porze dnia lub nocy. NetJets gwarantuje np. podstawienie samolotu na jedno z prawie 900 lotnisk w Europie nie później niż 10 godzin od przyjęcia zlecenia, biorąc na siebie wszelkie formalności.
Co więcej, coraz większa grupa firm oferuje już biznesmanom specjalne programy ułatwiające korzystanie z tego typu usługi. Jedną z takich możliwości jest własność współdzielona, czyli fractional ownership. W takim przypadku klient może wykupić udział w jednym z samolotów i korzystać z niego w czasie odpowiadającym wielkości posiadanego udziału. Przykładowo w NetJets 1/16 udziału zapewnia 50 godzin lotu rocznie. Dodatkowo alternatywną opcją jest karta z określonym pakietem godzin lotu do wykorzystania w dowolnym czasie w ciągu roku.