Zaległości w opłatach za przejazdy pociągów Przewozów Regionalnych i PKP Intercity zagroziły płynności zarządcy infrastruktury kolejowej. Ten domaga się wycofania zaraz po długim majowym weekendzie 151 połączeń. Na początek.
Polskie koleje pogrążają się w chaosie. Dzień po majówce, 4 maja, co najmniej 50 tys. podróżnych czekać będzie niemiła niespodzianka. We wtorek dyżurni ruchu na kolei otrzymają listę z numerami pociągów, które nie będą miały prawa wyjechać w trasę. Z rozkładu wyleci niemal setka tanich połączeń InterRegio kursujących pomiędzy największymi polskimi miastami i kilkadziesiąt innych pociągów dalekobieżnych.
– Muszę potrząsnąć przewoźnikami – tłumaczy decyzję Zbigniew Szafrański, prezes PKP Polskie Linie Kolejowe, które pobierają od przewoźników opłaty za dostęp do torów.

400 mln zł zaległości

Wysokość wymagalnych należności przekroczyła właśnie 400 mln zł. Zarządca ostrzegł, że sytuacja jest krytyczna. Niewykluczone, że 10 maja 40 tys. kolejarzy nie dostanie wypłat, bo spółka utraci płynność finansową. Zagrożone jest także bezpieczeństwo na kolei. Z opłat od spółek PKP PLK finansują bowiem bieżące utrzymanie ponad 15 tys. km linii kolejowych.
Wina za taką sytuację spada na dwie spółki pasażerskie. Ponad 90 proc. długów idzie na konto Przewozów Regionalnych uruchamiających 3 tys. pociągów dziennie oraz PKP Intercity, drugiej pod względem wielkości spółki na kolei. Należności w obu przypadkach przekroczyły okres dwóch miesięcy. W takiej sytuacji umowy podpisane z przewoźnikami dają PKP PLK specjalne uprawnienia, które mają uzdrowić sytuację. Terapia szokowa polega na wycofaniu z rozkładu jazdy części połączeń, na których zdaniem PKP PLK przewoźnik zarabia najmniej.
– Zarządca infrastruktury nie może być dłużej bankiem, który kredytuje deficytową działalność spółek – mówi Zbigniew Szafrański.



Na pierwszy ogień poszła należąca do 16 samorządów spółka Przewozy Regionalne. Na początku kwietnia PKP PLK poprosiły przewoźnika o wskazanie połączeń, których wycofanie nie byłoby ciosem dla pasażerów. Spółka zaproponowała zmniejszenie częstotliwości kursowania 44 pociągów. Zarządcy to nie zadowoliło, wskazał więc te połączenia, które według jego wiedzy nie są objęte dofinansowaniem. W ten sposób 4 maja z rozkładu wyleci w sumie 151 połączeń dalekobieżnych, w tym wszystkie 96 składów InterRegio – pociągi między największymi polskimi miastami na każdą kieszeń, które odebrały pasażerów i wpływy PKP Intercity. Według wyliczeń przewoźnika dochód ze sprzedaży biletów na te pociągi sięga 600 tys. zł dziennie.

Zapłacą, to wyjadą

Teraz podobna procedura zostanie zastosowana wobec PKP Intercity. Eksperci rynku kolejowego zastanawiają się, czy zarządca infrastruktury jest obiektywny.
– Czy jeśli PKP Intercity przedstawi do zawieszenia listę pociągów Tanich Linii Kolejowych, na których funkcjonowanie wykorzystały po I kwartale już blisko 2/3 środków przeznaczonych w budżecie na ten rok, to PKP PLK też będą w nią ingerować i zaproponują do skreślenia pociągi o największym obłożeniu, np. na trasie Warszawa – Kraków czy Warszawa – Katowice? – pyta Adrian Furgalski, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR.
Ministerstwo Infrastruktury w działaniach PKP PLK nie widzi złośliwego działania. – Są one oparte o przepisy prawa i podpisane umowy – ucina Mikołaj Karpiński z resortu.
Jeżeli Przewozy Regionalne jeszcze w tym tygodniu spłacą część zaległości, pociągi wyjadą na tory. Według naszych ustaleń, chodzi o kwotę 60 – 80 mln zł.
4 maja dyżurni ruchu otrzymają listę pociągów, które nie będą mogły wyjechać w trasę Fot. Seweryn Sołtys/Fotorzepa / DGP