Grecka gospodarka jeszcze nigdy od wejścia kraju do EWG nie była tak blisko bankructwa – uznała wczoraj agencja ratingowa Standard & Poor’s. Premier Georgios Papandreu w walce o europejską pomoc finansową nie może liczyć na spokój na tyłach. Dwa największe związki zawodowe w kraju, skupiające w sumie połowę siły roboczej, zapowiedziały strajk generalny.

Po raz pierwszy w historii obniżyła ona wycenę długu kraju Eurolandu do kategorii spekulacyjnej.

Mało tego: S&P obniżył wycenę portugalskiego długu, a inwestorzy zaczęli spekulować na załamanie finansów nie tylko Portugalii, ale także Irlandii i Hiszpanii.

– Zdecydowaliśmy się na radykalne obniżenie wyceny, bo uważamy, że z powodów społecznych, politycznych i gospodarczych greckim władzom będzie niesłychanie trudno przywrócić stabilność finansów publicznych – tłumaczył analityk S&P Marko Mrsnik.

Gorzej niż w Wenezueli

Wiadomość spowodowała znaczący spadek kursu euro, a także notowań na europejskich i amerykańskich giełdach. Wspólna waluta straciła ponad 1 proc. do dolara i aż 2,4 proc. do japońskiego jena. Syntetyczny indeks giełd europejskich FTSE300 stracił 2,6 proc.

Grecki rząd próbował się bronić. „Obniżenie naszego ratingu nie odzwierciedla rzeczywistego stanu gospodarki ani postępu, jakiego dokonaliśmy” – czytamy w oświadczeniu opublikowanym wieczorem przez ministerstwo finansów. Fakty są jednak inne. W ubiegłym tygodniu Eurostat po raz kolejny przyłapał Greków na podkręcaniu wskaźników gospodarczych, tym razem dotyczących deficytu budżetowego.



Wyrzućmy Grecję z eurozony

Co więcej, rentowność krótkoterminowych obligacji wynosiła wczoraj rekordowe w skali światowej 13,4 proc. Oznacza to, że ich zakup jest bardziej ryzykowny niż dłużnych papierów Argentyny czy Wenezueli, tradycyjnie uznawanych za fatalnie zarządzane. Różnica w rentowności greckich i niemieckich obligacji 10-letnich wzrosła z kolei do 687 punktów bazowych. To kolejny niechlubny rekord strefy euro. Ekspert współrządzącej Niemcami FDP Juergen Koppelin zaproponował nawet, aby czasowo usunąć Grecję z Eurozony.

Rząd Georgiosa Papandreu liczy już tylko na warty 45 mld euro pakiet pomocowy od Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, o który zaapelował w piątek. Wypłata tych pieniędzy stoi jednak pod znakiem zapytania. A bez nich – jak twierdzi znany ekonomista Daniel Gros – Grecja nie uniknie bankructwa.

Na 10 maja przewodzący UE Hiszpanie mają zwołać nadzwyczajny szczyt poświęcony pomocy Helladzie – podało wczoraj nieoficjalnie Radio RNE. Grecja musi bowiem zdobyć pieniądze najpóźniej do 19 maja, gdy wygasają warte 9 mld euro obligacje. Jeśli Ateny nie będą w stanie zapłacić za nie inwestorom, będzie to oznaczało niewypłacalność. A wówczas ci, którzy kupili obligacje, mają zaledwie 30 – 50 proc. szans, że kiedykolwiek z powrotem ujrzą zainwestowane pieniądze.

Jak uciec przed bankructwem

Premier Georgios Papandreu w walce o europejską pomoc finansową nie może liczyć na spokój na tyłach. Dwa największe związki zawodowe w kraju, skupiające w sumie połowę siły roboczej, zapowiedziały strajk generalny. Już wczoraj przez kilka godzin nie działała komunikacja publiczna w niektórych częściach kraju. 5 maja cała Grecja ma stanąć w proteście przeciwko... pomocy z MFW, a konkretnie cięciom niezbędnym, by wyprowadzić kraj na prostą. – Taka polityka narazi na szwank prawa pracownicze – oświadczył wczoraj Statis Anestis reprezentujący Generalną Konfederację Robotników Grecji. Groźby syndykatów są realne: o pomocy finansowej z MFW nie chce słyszeć 70,2 proc. Greków.

Tymczasem „grecka choroba” staje się zaraźliwa. Wczoraj S&P obniżył także o dwa punkty do A- wycenę portugalskiego długu. A inwestorzy zaczęli spekulować na załamanie finansów nie tylko Portugalii, ale także dwóch innych krajów strefy euro, które mają zarówno wysoki deficyt budżetowy, jak i dług publiczny: Irlandii i Hiszpanii.

W niewiele lepszej sytuacji są też Włosi. Według cytowanego przez „The Guardian” greckiego komentatora Kostasa Duzinasa niektóre z tych państw stoją przed dylematem: albo zlikwidować państwo opiekuńcze, albo być drugą Grecją.