Samochody mają najwięcej wad produkcyjnych, wynika ze statystyk Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta (UOKiK), do których dotarł „DGP”. Najczęściej do serwisu zapraszało Volvo. W zeszłym roku na bezpłatną naprawę wezwało właścicieli 25 modeli samochodów.
W 2009 r. na 110 powiadomień o możliwych wadach produktów, które narażają użytkowników na niebezpieczeństwo, aż 65 dotyczyło samochodów.
Ważne jest to, że wady w swoich produktach zgłaszają sami producenci. Niekoniecznie z własnej woli. Wymusza to na nich obowiązująca od siedmiu lat ustawa o ogólnym bezpieczeństwie produktów. Jeśli producent ukryje wadę, a UOKiK mu ją udowodni, firmie grozi nawet 100 tys. zł kary. Ale przede wszystkim publiczny strach, że jego produkty nie są tak bezpieczne, jak przekonuje. Szczególnie takie marki jak słynące z bezpieczeństwa Volvo nie mogą sobie pozwolić na żadne ryzyko.

Czarna seria trwa

Szwedzki producent samochodów swoimi akcjami przywoławczymi pozostawił daleko w tyle Forda, Renault, a nawet najgłośniejszą w ostatnich miesiącach Toyotę. Ta, choć kłopotów z usterkowymi modelami ma na świecie mnóstwo, polskich właścicieli do warsztatu zapraszała tylko jeden raz.
Volvo, które niedawno od Forda przejęli Chińczycy, wzywało w zeszłym roku do warsztatów na bezpłatną naprawę 25 modeli samochodów. Ich właścicielom wcale nie było do śmiechu, bo w niektórych modelach istniało ryzyko wycieku oleju hydraulicznego, a nawet zapalenia silnika. W dodatku czarna seria trwa nadal. Po pierwszym kwartale Volvo ma już na swoim koncie dwa wezwania.
– Zgłaszane usterki w bardzo skrajnych przypadkach mogą mieć wpływ na komfort i bezpieczeństwo jazdy, ale w większości są to sytuacje bardzo rzadko spotykane – tłumaczy Mariusz Nycz, dyrektor marketingu i PR w Volvo Auto Polska. Dodaje, że firma informuje o każdej potencjalnej sytuacji wymagającej serwisu, dlatego że ze szczególną powagą traktuje bezpieczeństwo i komfort klientów.



Coraz więcej, coraz taniej

– W powiadomieniach o niebezpiecznych produktach koncerny motoryzacyjne przewodzą od lat – wyjaśnia Aneta Styrnik z biura prasowego UOKiK. Przypomina, że w 2008 r. na 104 zgłoszenia o niebezpiecznych produktach aż 74 dotyczyły samochodów. Podobne proporcje występowały też we wcześniejszych latach. Dlaczego tak się dzieje? – Koncerny motoryzacyjne wytwarzają coraz więcej samochodów, a przy tym każdy z nich chce produkować jak najtaniej, więc często stosuje gorszej jakości materiały – uważa Andrzej Rudnicki ze Stowarzyszenia Rzeczoznawców Samochodowych „Ekspertmot”.
Ale mogłoby być zupełnie inaczej. Jak twierdzi Rudnicki, obecny stopień zawansowania technologii wykorzystywanych w produkcji samochodów uprawnia do postawienia tezy, że tę gałąź przemysłu stać na wyprodukowanie nawet bezawaryjnego pojazdu. Ale na tym tak naprawdę nie zależy nie tylko producentom, ale też konsumentom.

Awarie są na rękę

Bezawaryjna technologia w szybkim tempie doprowadziłaby przemysł samochodowy do kłopotów. A tylko w europejskich fabrykach, które w 2009 r. wyprodukowały 13,4 mln samochodów, pracuje 2,2 mln osób. A liczba ta wzrasta o 9,8 mln pracowników, jeśli doliczyć wszystkie branże pracujące na potrzeby sektora motoryzacyjnego.