Komisja Europejska przyjęła we wtorek propozycję budżetu UE na rok 2011, zakładając 17-procentowy wzrost wydatków na politykę spójności. Do Polski ma trafić jedna piąta puli, czyli ponad 10,2 mld euro.

Przyjęty projekt przyszłorocznego budżetu UE zakłada - jak powiedział komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski - bezprecedensowy skok w wydatkach na politykę spójności w obecnej perspektywie finansowej na lata 2007-13. KE zakłada, że fundusze strukturalne i spójności osiągną w 2011 roku 42,5 mld euro, podczas gdy w 2009 wynosiły 34, a w 2010 36,5 mld euro. To wzrost o prawie 17 proc.

Cały budżet UE ma wynieść w płatnościach 130 mld euro (a w tzw. zobowiązaniach, czyli maksymalnym pułapie możliwych wydatków, 142,6 mld;), co jest wzrostem o prawie 6 proc. w porównaniu z budżetem 2010. Ten wzrost - zdaniem Lewandowskiego - może wzbudzić protesty eurosceptyków, ale jest sygnałem, że KE chce wspierać ożywienie gospodarcze we współpracy z krajami członkowskimi.

"W sytuacji porecesyjnej, w której są kłopoty z dotarciem do kredytów, kierujemy wydatki z budżetu UE na wspomaganie wzrostu i zatrudnienia, zwłaszcza wśród młodych, gdzie bezrobocie sięga 20 proc. W przypadku Polski tym instrumentem (wspierania wzrostu i zatrudnienia - PAP) jest polityka spójności i regionalna" - powiedział komisarz. Jego zdaniem to, że Polska była w 2009 roku "zieloną wyspą", jeżeli chodzi o dodatni wzrost gospodarczy na tle pozostałych państw UE, "na pewnym poziomie jest wynikiem zasilenia regionów" funduszami strukturalnymi.

Dla Polski przewidziano w zobowiązaniach 10,2 mld euro

Wyjaśnił, że dla Polski przewidziano w zobowiązaniach 10,2 mld euro (w tym m.in. 6,6 to fundusze strukturalne, a 3,3 mld euro fundusze spójności na wielkie projekty o charakterze ponadregionalnym). Te kwoty oczywiście nie wychodzą ponad uzgodnioną w 2005 roku wieloletnią perspektywę finansową UE na lata 2007-13 i w tym sensie nie są nowymi dodatkowymi funduszami.

Wzrost wydatków na politykę spójności właśnie teraz, w połowie trwania perspektywy 2007-13, Lewandowski uzasadniał też tym, że projekty realizowane z funduszy strukturalnych i spójności weszły "w fazę aktywnej realizacji".

KE szacuje, że ok. 64,4 mld euro przeznaczone zostanie na różne działania związane z ożywieniem gospodarki (wzrost o 3,4 proc. w porównaniu z 2010 rokiem). Także pomoc dla Grecji w 2011 roku "może mieć wpływ antykryzysowy". Dla tego pogrążonego w kłopotach finansowych kraju KE założyła w przyszłym roku 2,9 mld euro w ramach polityki spójności oraz prawie 700 mln euro w ramach wsparcia ze Wspólnej Polityki Rolnej.

Budżet 2011 zakłada też bezprecedensowy wzrost wydatków na inwestycje w prace badawczo-rozwojowe i innowacje, infrastrukturę i kapitał ludzki. Budżet 7. programu ramowego w zakresie badań i rozwoju technologicznego wzrośnie o 13,8 proc. do 8,6 mld euro. Wzrosną też, zgodnie z propozycją KE, wydatki na transeuropejskie sieci transportowe i energetyczne o 16,8 proc. (1,3 mld euro).

Nie wzrosną jedynie wydatki na Wspólna Politykę Rolną, w tym na dopłaty bezpośrednie i rozwój obszarów wiejskich (poza programem Life+ dotyczącym ochrony środowiska), pozostając na poziomie 58 mld euro.

KE chwali się, że tylko nieznacznie wzrosną wydatki na administrację w unijnych instytucjach (a zwłaszcza w samej KE), pozostając na dotychczasowym poziomie 5,9 proc, budżetu UE (8,3 mld euro), mimo wejścia w życie Traktatu z Lizbony i nowych nabytych kompetencji.

KE zapewnia, że będzie przestrzegać zasady "zerowego wzrostu" zatrudnienia, świadoma, że w tym roku rozpoczynają się liczne odejścia na emerytury funkcjonariuszy, którzy rozpoczęli pracę w KE w latach 50.

Szacowany wzrost wydatków administracyjnych o 4,5 proc. wynika z faktu, że Lewandowski wziął pod uwagę prawdopodobny wyrok Trybunału Sprawiedliwości w sprawie podwyżek eurokratów. Oczekuje się, że Trybunał przyzna rację KE, która zaskarżyła zeszłoroczną decyzję rządów "27", by o połowę ograniczyć indeksacyjne podwyżki urzędnikom UE.

Budżet 2011 jest pierwszym budżetem ustalanym na mocy Traktatu z Lizbony. Główna różnica w porównaniu z Traktatem z Nicei polega na tym, że będzie tylko jedno czytanie budżetu w Parlamencie Europejskim, a nie - jak wcześniej - dwa. Rada ministrów i PE mają jednakowe uprawnienia przy przyjmowaniu budżetu. Rada ma się wypowiedzieć w czerwcu, a PE w październiku. Potem rozpocznie się 21-dniowa tzw. procedura pojednawcza, z Komisją Europejską w roli bezstronnego pośrednika.