Po słabym 2009 roku, kiedy banki odwróciły się od firm, a firmy od banków, ten rok może przynieść nowe otwarcie we wzajemnych relacjach.
Współpraca przedsiębiorstw i sektora bankowego musi się zacieśnić. Wskazuje na to kilka przesłanek. Po pierwsze, stan gospodarki systematycznie się poprawia – droga firm przez kryzys, choć jeszcze nieprzebyta, jest mniej kręta, niż oczekiwano rok temu.

Gospodarka odżywa

Poziom złych kredytów firm rośnie coraz wolniej – w przeciwieństwie do długów osób fizycznych. A banki muszą zacząć skupiać się na generowaniu przychodów – w roku 2009 nacisk położony był na ograniczenie kosztów, w tym trzeba zadbać o przychody.
– O zwiększeniu liczby i wartości udzielanych firmom kredytów mogą zdecydować dwa czynniki: lepsza płynność banków i poprawiające się wyniki firm – mówi Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Po szoku spowodowanym upadkiem Lehman Brothers we wrześniu 2008 roku banki wzajemnie przestały sobie pożyczać – to był duży problem dla polskich instytucji, które kredytów udzielały, posiłkując się w głównej mierze pieniądzem pożyczonym od innych banków, a mniej polegając na depozytach.

W biznesie drzemie potencjał

Z drugiej strony wyniki finansowe firm, mimo kryzysu, nie pogarszają się, ale wręcz przeciwnie. W 2009 roku wynik finansowy netto przedsiębiorstw niefinansowych wyniósł ponad 73 mld zł, wobec 63 mld zł w 2008 roku. Z tego wynika, że przedsiębiorstwa dobrze sobie radzą, ale z drugiej strony oznacza, że mają gotówkę, a więc nie potrzebują jej – przynajmniej w pierwszej fazie ożywienia – pożyczać w banku.
– Z powodu dużej wartości depozytów firmy będą najpierw korzystać z tych środków, a dopiero potem sięgną po kredyt – mówi Grzegorz Maliszewski.
Ale to jednocześnie oznacza, że przedsiębiorstwa to podmioty o znacznie większym potencjale niż klienci detaliczni. Podczas gdy w ostatnich latach bankowość detaliczna przeżywała rozkwit, to zdecydowana większość przedsiębiorców korzysta tylko z rachunku bankowego, a jedynie ok. 20–30 proc. pożycza pieniądze w bankach.



Wygodniej i taniej

Zacieśnieniu współpracy sprzyja postęp technologiczny. Dla małych firm internet jest podstawowym narzędziem pracy, a banki w ostatnich kwartałach mocno zwiększyły funkcjonalność tego narzędzia, ograniczonego wcześniej do prostego sprawdzania salda i wykonywania pojedynczych przelewów. Teraz e-bankowość jest zintegrowana z systemami księgowymi firm, a oferta produktowa na styku bankowości i internetu ciągle się poszerza o produkty jeszcze kilka lat temu dostępne dla największych przedsiębiorstw.
Marże w ostatnich miesiącach spadły o ok. 50–100 punktów bazowych, choć nadal utrzymują się na poziomie wyższym niż przed eskalacją kryzysu jesienią 2008 roku. Niższą cenę mogą uzyskać przedsiębiorcy wybierający kredyt współfinansowany przez międzynarodowe instytucje, takie jak np. Europejski Bank Inwestycyjny, który podpisał umowy z siedmioma polskimi bankami na łączną kwotę ponad 600 mln euro. Banki te pieniądze zamienią w tańsze od oferowanych na rynku (o 0,2–0,3 pkt proc.) kredyty, których zaletą, oprócz ceny, będzie także zwiększona dostępność.

Rynek wraca do normy

Usługi banków stają się tańsze dzięki spadkowi stóp rynkowych. To one, w połączeniu z marżą, wyznaczają koszt kredytu. Stawki trzymiesięczne i sześciomiesięczne obniżyły się ostatnio o kilkanaście punktów bazowych.
– Sytuacja wraca powoli do normy, bo w normalnych warunkach stawka WIBOR 3M powinna przekraczać o 20 punktów bazowych poziom stopy referencyjnej. A do niedawna przekraczała o 50 punktów bazowych – tłumaczy Grzegorz Maliszewski. Warto jednak pamiętać, że okres historycznie najniższych stóp procentowych powoli się kończy. Zdaniem ekonomistów Rada Polityki Pieniężnej zacznie podnosić koszt pieniądza pod koniec tego roku.
– Ale dla firm koszt finansowania nie zawsze jest decydujący. Jeżeli gospodarka będzie się rozwijać, a stopa zwrotu z inwestycji, którą firma będzie finansować kredytem, będzie wyższa niż oprocentowanie, przedsiębiorcy będą chętnie pożyczać środki w bankach – ocenia ekonomista Banku Millennium.