Zaledwie dwie firmy skorzystały do tej pory ze wsparcia kryzysowego, którego udziela Agencja Rozwoju Przemysłu.
O środki z ARP mogą ubiegać się średnie i duże firmy, które na skutek kryzysu znalazły się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Jednak jak zastrzega Wojciech Dąbrowski, prezes agencji, nie chodzi o przedsiębiorców, którzy są na krawędzi bankructwa.
– Ofertę adresujemy do firm, które mają problemy z uzyskaniem kredytu bankowego, a potrzebują kapitału na inwestycję, rozwój swojej działalności oraz realizację kontraktów – mówi.
W ubiegłym roku część gałęzi przemysłu znalazła się w niełasce u banków, które uznały, że są one zbyt ryzykowne i przestały kredytować ich działalność. Rząd zauważył tę lukę i stworzył z myślą o nich specjalny program pomocowy. Jego wdrażaniem zajęła się właśnie ARP.
Niestety, do tej pory zaledwie dwie firmy skorzystały z kryzysowego wsparcia. Agencja udzieliła pożyczek o wartości ok. 80 mln zł dla Jelcz-Komponenty i Huty Stalowa Wola – firm działających w branży zbrojeniowej. Potrzebowały one kapitału na realizację zamówień dla Ministerstwa Obrony Narodowej.
Wojciech Dąbrowski twierdzi, że zainteresowanie przedsiębiorców jest większe. Ich zgłoszenia do ARP opiewają na kwotę 1,2 mld zł. Jednak na razie nie przełożyło się to na podpisane umowy o udzieleniu wsparcia. Tymczasem do końca roku firmy mają do swojej dyspozycji 3,5 mld zł do wykorzystania.
ARP nie rozdaje dotacji. Jej pomoc jest przyznawana komercyjnie. Z tego powodu może ona być łączona z pomocą publiczną, którą są np. fundusze unijne. W grę wchodzą nie tylko pożyczki, ale także możliwość zakupu przez agencję obligacji emitowanych przez firmy, udzielenie poręczeń i gwarancji do kredytów bankowych, a nawet możliwość wejścia ARP do firmy jako inwestora.
– Przedsiębiorstwo, które będzie chciało skorzystać z opcji dokapitalizowania, powinno wskazać nam możliwość wyjścia z takiej inwestycji. W grę wchodzi horyzont sześciu, siedmiu lat – mówi prezes agencji.
Dodaje, że wsparcie z agencji jest pod względem ceny porównywalne z ofertą bankową. Możliwe jest to dzięki konstrukcji rządowego programu. ARP uzyskała gwarancję Skarbu Państwa na zaciągnięcie kredytów i emisję obligacji na łączną kwotę 5 mld zł. Dzięki temu może pozyskiwać kapitał z rynku tylko nieznacznie drożej, niż to robi w ramach potrzeb budżetowych Ministerstwo Finansów.
Do tego kosztu agencja dolicza swoją prowizję. W przypadku pożyczek wynosi ona – w zależności od poziomu ryzyka i zabezpieczeń, jakie może przedstawić firma.
Z kryzysowej oferty ARP mogą skorzystać przedsiębiorcy działający w branży zbrojeniowej (pula dla nich to 1,5 mld zł brutto), przemysłu koksowniczego (0,5 mld zł brutto) oraz innowacyjnych sektorów gospodarki (0,9 mld zł brutto). W grę wchodzą firmy motoryzacyjne, lotnicze, elektromaszynowe, chemiczne, a także informatyczne, telekomunikacyjne, biotechnologiczne i optyczne.
Dodatkowo agencja może udzielić wsparcia każdemu przedsiębiorcy, który działa w jednym z kilkudziesięciu powiatów, które zostały uznane przez rząd za najbardziej zagrożone lub już dotknięte kryzysem gospodarczym. Dla nich ARP ma 0,5 mld zł. Ostatnie pół miliarda agencja chce przeznaczyć na wsparcie sektora kolejowego. Rozmawia w tej sprawie ze spółkami z grupy PKP.
Firmy niechętnie korzystają ze wsparcia
Nie tylko Agencja Rozwoju Przemysłu ma problemy, by zachęcić przedsiębiorców do korzystania z rządowego wsparcia kryzysowego. Nie chcą oni także korzystać z innych instrumentów przygotowanych przez rząd. Znikome jest zainteresowanie pracodawców pomocą z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz świadczeniem z Funduszu Pracy. Mogą oni z tego źródła pozyskać środki na sfinansowanie przestojów w firmie oraz częściową rekompensatę obniżenia wymiaru pracy. Do tej pory chęć skorzystania z tych instrumentów zgłosiło mniej niż 200 przedsiębiorców.