W ubiegłym roku spośród 188 tys. nowych kredytów hipotecznych co szósty dotyczył pożyczki z rządową dopłatą. Większość obserwatorów rynku przewidywała, że rok 2010 nie będzie już tak dobry dla tego typu pożyczek.
Wynikało to przede wszystkim z przeświadczenia, że większość atrakcyjnych nieruchomości, dostępnych w ramach „Rodziny na swoim”, znalazła już nabywców. Eksperci oczekiwali, że ogłaszane pod koniec marca przez wojewodów limity cenowe znacząco spadną głównie ze względu na spadek cen materiałów budowlanych i kosztów pracy.

Zaskakująco przyjazne limity

Tym czasem decyzje dotyczące limitów zaskoczyły większość analityków. Po porównaniu poziomu dopłat w poszczególnych miastach widać, że pod względem dostępności aglomeracje można podzielić na dwie kategorie.
Pierwsza to miasta, w których średnia cena nieruchomości oscyluje w granicach poziomu cenowego ustalonego przez wojewodę, druga to miasta, w których cena metra kwadratowego – pomimo podniesienia limitów w znaczący sposób – odstaje od limitu dopłat. To przede wszystkim największe miasta z rozwiniętym rynkiem nieruchomości: Warszawa, Wrocław, Kraków oraz Gdańsk. Wynika to z ulokowania w tych ośrodkach prestiżowych, drogich inwestycji, wpływających na cenę metra.
W Warszawie limit cenowy przekroczył 8 tys. zł za mkw., w pozostałych miastach wzrósł o kilka procent. Nowe limity spadły jedynie w Bydgoszczy i Toruniu, Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze oraz w Poznaniu.
Czy podniesienie limitów oznaczać będzie większą dostępność lokali, czy też sprzedający wykorzystają sytuację i podniosą ceny oferowanych nieruchomości?
Według statystyk przygotowanych przez Open Finance, a dotyczących transakcji zawieranych na rynku mieszkań w Polsce przez ostatnich sześć miesięcy (do końca lutego 2010 roku), w niektórych miastach – jak Bydgoszcz czy Łódź – nawet ponad 80 proc. kupowanych mieszkań może być finansowanych kredytem „Rodzina na swoim” (licząc według nowych limitów cenowych). Większość z pozostałych nie mieści się w limicie programu nie ze względu na cenę, lecz metraż przekraczający 75 mkw. Nawet w Warszawie czy Krakowie, gdzie do tej pory najtrudniej było kupić mieszkanie w ramach programu, w nowych warunkach mieści się połowa zawieranych transakcji. Ponieważ w ostatnich miesiącach na rynku mieszkań nie zaszły istotne zmiany pod względem cen, można założyć, że tendencja ta utrzyma się przy nowych limitach.
Wzrosły limity cenowe mieszkań, ale spadła stopa referencyjna, według której państwo liczy refinansowanie odsetek przez 8 lat. Od II kwartału dofinansowuje połowę z 6,18 proc. odsetek, a nie jak wcześniej z 6,2 proc. Dotyczy to również kredytów spłacanych. Przy kredycie na 300 tys. zł i 30 lat dofinansowanie pierwszej raty spada z 775 zł do 772,5 zł. Nie jest to spadek wielki.



Oferta coraz bogatsza

Na początku ubiegłego roku Polacy mieli do wyboru sześć banków, obecnie mogą korzystać z oferty ponad 20 instytucji. W styczniu kredyt z dopłatami włączyły do oferty MultiBank, BGŻ oraz Allianz, a w marcu Millennium, BNP Paribas Fortis oraz mBank. Po tym jak pod koniec miesiąca Millennium obniżył marżę odsetkową dla kredytów w ramach programu, trzy nowe banki mają ofertę kredytów z dopłatami nieodbiegającą od standardowej oferty kredytów złotowych. Jak wynika z symulacji przeprowadzonej przez Gold Finance, wśród banków udzielających kredytów z dopłatami sześć wycenia kredyty z „Rodziny na swoim” drożej niż złotowe.
Analiza Gold Finance wskazuje, że dla 30-letniego kredytu na 280 tys. zł na 50-metrowe mieszkanie o wartości 350 tys. zł już w pięciu bankach można uzyskać kredyt z ratą w wysokości ok. 1000 zł (po dopłacie), a nawet niższą. Najniższą ratę w zestawieniu obejmującym 17 ofert zapłaci klient w Banku Polskiej Spółdzielczości (855 zł), na drugą pozycję wszedł Bank Pocztowy z ratą 961 zł. Tuż za nim znalazł się BNP Paribas Fortis z kwotą 975 zł. Atrakcyjnie wyglądają też oferty Millennium i Euro Banku z ratami w wysokości ok. 1000 zł.
855 zł płaci miesięcznie w BPS osoba, która wzięła na 30 lat 280 tys. zł kredytu na mieszkanie kosztujące 350 tys. zł