To swoiste sprzężenie zwrotne: unijne fundusze są jednym z istotnych czynników napędzających polską gospodarkę. A dobry wynik Bruksela nagradza dodatkowymi funduszami. W latach 2011 – 2013 Polska otrzyma dodatkowo 633 mln euro z Unii.
W efekcie w tej perspektywie budżetowej Polska będzie miała dodatkowo do wydania 633 mln euro.

Dochód rośnie szybciej

W nagrodę za szybszy od spodziewanego wzrost gospodarczy Polska otrzyma w latach 2011 – 2013 dodatkowe pieniądze z unijnego Funduszu Spójności – zapowiedział wczoraj komisarz ds. budżetu UE Janusz Lewandowski. Podobny sukces odniosły jeszcze tylko Czechy i Słowacja.
Z opublikowanego niedawno raportu OECD wynika bowiem, że dzięki europejskim funduszom strukturalnym dochód narodowy naszego kraju rośnie o 0,5 – 1,5 proc. rocznie szybciej. – Bez unijnego wsparcia Polska z trudem uniknęłaby więc recesji – mówi „DGP” Hugo Brady, ekspert londyńskiego Center for European Reform.
Dodatkowe pieniądze pochodzą ze specjalnego, wartego łącznie miliard euro funduszu zasilanego z niewykorzystanych przez kraje UE unijnych subwencji. Jak jednak podkreśla rzecznik komisarza Lewandowskiego Patrizio Fiorilli, Polska oddała do tego funduszu bardzo niewiele pieniędzy. Dlatego dodatkowe pieniądze dostaniemy właściwie na czysto.
Zgodnie z podjętą jeszcze w 2005 roku przez Radę Unii Europejskiej decyzją fundusz ten został teraz podzielony między kraje, które w latach 2007 – 2009 miały łącznie o przeszło 5 proc. większy wzrost gospodarczy niż pierwotnie zakładany. Ten warunek spełniły tylko trzy kraje unijne. W Polsce wzrost gospodarczy przerósł zakładane szacunki o 8 pkt proc. Czeski odpowiednio o 7,5 proc., a słowacki aż o 10,8 proc.



Będzie rewolucja?

Dodatkowe fundusze będą przeznaczone na wielkie projekty infrastrukturalne, a więc głównie autostrady, oczyszczalnie ścieków czy nowoczesne linie kolejowe. Mogą z nich skorzystać także szczególnie ubogie regiony naszego kraju, jak województwa lubelskie, podlaskie czy świętokrzyskie.
Decyzja Komisji Europejskiej przybliża nas do momentu, w którym Polska stanie się największym beneficjentem unijnego budżetu. W 2008 roku otrzymaliśmy z kasy UE o blisko 5 mld euro więcej, niż do niej wpłaciliśmy. Tylko Grecja osiągnęła wówczas lepszy wynik. Docelowo powinniśmy jednak otrzymywać nawet o niemal 10 mld euro więcej, niż sami oddajemy Brukseli. Zdaniem OECD przynajmniej przez kilka nadchodzących lat unijne transfery będą stanowiły blisko 3,3 proc. dochodu narodowego Polski. Paryska organizacja uważa, że w tym czasie można przewidywać prawdziwą rewolucję cywilizacyjną.
– Wykorzystanie tak ogromnych środków będzie dla polskich władz wielkim wyzwaniem. Na razie jednak nie jest z tym źle – mówi „DGP” Simon Chapple, ekspert OECD. I dodaje, że jeśli się nam uda, polska gospodarka może się stać jedną z najbardziej konkurencyjnych w całej Europie.

Łatwiejsze negocjacje

Dobre wykorzystanie unijnych środków będzie też znaczącym argumentem w rozpoczynających się negocjacjach nad kształtem nowego unijnego budżetu na lata 2014 – 2020. Jak przyznaje minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, Polska chciałaby pozostać w tym czasie największym beneficjentem unijnych funduszy, głównie Funduszu Spójności. Nie łatwo jednak będzie to osiągnąć. Niemcy, Holandia, Wielka Brytania i inni najwięksi płatnicy netto do unijnej kasy są zdeterminowani, aby ograniczyć swoją składkę do unijnego budżetu. Mają nadzieję, że w ten sposób choć częściowo uda im się zmniejszyć ogromne zadłużenie odziedziczone po kryzysie.
0,5-1,5 procent – o tyle szybciej rośnie polski dochód narodowy dzięki funduszom strukturalnym
5 mld euro o tyle więcej otrzymaliśmy w 2009 r., niż wpłaciliśmy do budżetu UE