Co drugi samolot, który wystartuje tego lata z naszych lotnisk, będzie należał do WizzAir lub Ryanair.
Kiedy w grudniu 2009 r. József Váradi, prezes WizzAir, zapowiadał podczas konferencji w Warszawie, że już w tym roku wyprzedzi LOT pod względem liczby przewiezionych pasażerów, a WizzAir stanie się największą linią lotniczą w Polsce, eksperci nie kryli rozbawienia. Teraz już nie są wcale tacy pewni, że to, co mówił Váradi, to mrzonka.
O tym, że zapowiedzi szefa WizzAir mogą się spełnić, świadczą pierwsze trzy miesiące tego roku: w porównaniu z zeszłorocznym sezonem letnim liczba połączeń tej linii wzrosła aż o 1/3. Podobnego skoku dokonał irlandzki Ryanair.
Okazuje się, że wzorzec taniego latania zaczerpnięty od amerykańskiej Southwest, która była pierwowzorem dla tanich linii takich jak Wizz-Air czy Ryanair, doskonale sprawdził się w czasach kryzysu. Gdy Giovanni Bisignani, dyrektor generalny IATA, prognozuje, że ruch na pokładach tradycyjnych linii powinien wrócić do poziomu sprzed recesji w ciągu dwóch, trzech miesięcy, u tanich przewoźników o kryzysie już nikt nie pamięta.
Na razie tradycyjni przewoźnicy, tacy jak LOT czy Lufthansa, zachowują spokój
Wygląda na to, że w Polsce te dwie linie będą rozdawać karty na rynku lotniczym. Wizz-Air i Ryanair tej wiosny i latem obsłużą 165 tras – to aż 60 proc. połączeń oferowanych przez zagranicznych przewoźników w naszym kraju. Dla porównania – nasz LOT zaoferuje pasażerom 63 trasy; zapowiada otwarcie zaledwie czterech nowych połączeń.
Na razie tradycyjni przewoźnicy, tacy jak LOT czy Lufthansa, zachowują spokój. Konsekwentnie wytykają mankamenty tanich linii, na przykład lądowania na mało znanych lotniskach, odległych od centrów miast.
Tanie linie lekceważą ich argumenty. Co więcej, zapowiadają ostateczną rozgrywkę o prymat na polskim niebie. Ich główną bronią ma być niska cena.



Hiszpania czy Włochy za złotówkę to realna perspektywa
– Nie zdziwię się, jeśli wkrótce, tak jak przed kryzysem, będziemy mogli kupić bilet na drugi koniec Europy za złotówkę, i to bez żadnych dodatkowych opłat – uważa Tomasz Kułakowski z firmy doradczej TOK Consulting.
Laszlo Tamas, menedżer sprzedaży i marketingu na Anglię, Irlandię i Europę Wschodnią w Ryanair, zastrzega jednak, że nie ma co liczyć na tańsze bilety na Wyspy Brytyjskie. Powodem są wysokie podatki: turystyczny w Irlandii (10 euro) i od podróży lotniczych w Wielkiej Brytanii (11 funtów).
Jednak Hiszpania czy Włochy za złotówkę to realna perspektywa. Właśnie te kierunki uważane są w branży za najbardziej perspektywiczne. I do tych krajów prowadzi najwięcej tras w nowym rozdaniu.
– Nic dziwnego. Linie lotnicze stawiają teraz na ruch turystyczno-wypoczynkowy – mówi prof. Włodzimierz Rydzkowski z Uniwersytetu Gdańskiego.
Ryanair to europejska potęga, która walkę o pasażerów toczy w całej Europie
Według Tomasza Kułakowskiego można przypuszczać, że lada chwila pojawią się nowe trasy, na których będą latać tanie linie.
– WizzAir i Ryanair chcą zdominować polski rynek, stąd wyścig na nowych trasach – mówi.
Kto zwycięży w tej rywalizacji? Gra cały czas się toczy, ale eksperci nie mają wątpliwości, że bardziej zdeterminowany jest WizzAir. Przewoźnik, który działa tylko w Europie Środkowej, nie może sobie pozwolić na utratę Polski. Dla niego nasz rynek to być albo nie być.
– Polska od zawsze była najważniejszym dla nas rynkiem – mówi Natasa Kazmer, dyrektor ds. komunikacji w WizzAir.
Tymczasem Ryanair to europejska potęga, która walkę o pasażerów toczy w całej Europie. Na Starym Kontynencie jego najgroźniejszym rywalem jest easyJet, który w Polsce jest praktycznie nieobecny.
Liczba połączeń obsługiwanych przez linie lotnicze w Polsce / DGP