Premier Donald Tusk chwalił się w minionym tygodniu w Sejmie, że rozpoczęcie działalności gospodarczej jest już w Polsce proste i szybkie. Ale wciąż nie jest.
Cały czas skomplikowane procedury i utrudniający życie urzędnicy to pierwsze przeszkody na starcie do własnego biznesu. Stąd furorę robią wszelkiej maści pośrednicy, a także firmy oferujące gotowe spółki.
Oficjalnie i w przepisach wszystko jest proste, przynajmniej jeśli chodzi o działalność rejestrowaną w gminach. Wystarczy wypełnić jeden wniosek, pójść z nim do urzędu i można zacząć działać.

Już sam wniosek to wyzwanie

Tyle teoria. W praktyce już samo wypełnienie wniosku o rejestrację działalności gospodarczej jest nie lada wyzwaniem. Instrukcja dołączona do niego jest mało czytelna. Trudno się połapać, co, i w którą rubrykę należy wpisać. Problemem jest też znalezienie odpowiedniej klasyfikacji działalności, którą chcemy prowadzić. Zbiór klasyfikacji to wielostronicowa księga, a wyszukiwarki internetowe nie zawsze są w stanie nam pomóc

Urzędnicy się ociągają

Gdy już się z tym jednak uporamy i wniosek osobiście zaniesiemy do urzędu, wszystko powinno pójść z górki. Problem znów w tym, że powinno, a nie idzie. Teoretycznie możemy bowiem zaufać urzędnikom i zostawić im przesyłanie naszego wniosku dalej do ZUS i urzędu skarbowego. Musimy się jednak wówczas liczyć z tym, że nasza firma zostanie zarejestrowana dopiero po kilku tygodniach. Alternatywa? Samemu biegać z naszym wnioskiem po wszystkich tych instytucjach. Wtedy można osiągnąć sukces i działalność zarejestrować zaledwie w kilka dni. Niełatwo jest także ze spółką z ograniczoną odpowiedzialnością. Tutaj trzeba się liczyć z co najmniej kilkutygodniowym oczekiwaniem na start, a wnioski są bardziej skomplikowane. Możliwość działania jako spółka w organizacji nie zawsze umożliwia pełną funkcjonalność. Wyjściem z tej sytuacji dla wielu stają się agencje oferujące pośrednictwo w załatwianiu wszelkich formalności. „Mamy doświadczenie w pisaniu wniosków, wiemy, jak i z którym urzędnikiem w danym urzędzie rozmawiać” – tak zachwala swoje usługi jeden z pośredników reklamujący się z internecie. By skorzystać z jego usług, wystarczy kilkaset złotych. Ale na rynku są też takie podmioty gospodarcze, które za pomoc w rejestracji nie oczekują wynagrodzenia. Teoretycznie robią to za darmo. W zamian jednak klient zobowiązuje się do prowadzenia przez taką firmę jego księgowości przez co najmniej kolejne 12 miesięcy.



Rząd nie widzi problemu

Znacznie więcej kosztuje pośrednictwo w załatwieniu formalności związanych z rejestracją spółki z o.o. A ponieważ niewiele przyspiesza oczekiwanie na start działalności, wiele osób marzących o własnym biznesie, od razu decyduje się na kupno gotowej spółki. To ogranicza formalności praktycznie do jednej wizyty u notariusza. Ale jest też oczywiście dużo droższe.
Przedstawiciele rządu bagatelizują problemy początkujących przedsiębiorców. Przekonują, że od co najmniej roku w załatwianiu tych formalności czas nie jest żadną przeszkodą w prowadzeniu działalności. Jeśli chodzi o spółki, rozwiązaniem ma być status spółki w organizacji. W przypadku jednoosobowej działalności jest ponoć jeszcze prościej – zgodnie z prawem można zacząć działalność już nawet pięć minut po tym, jak złoży się w urzędzie wniosek. Nie trzeba czekać na zakończenie procesu rejestracji. Jest jednak jedno, za to zasadnicze „ale”. Dopiero gdy nasza firma jest ostatecznie zarejestrowana, możemy w banku założyć firmowe konto. A bez tego trudno wyobrazić sobie naszą działalność w praktyce
To, co najszybciej uzdrowiłoby tę sytuację, jest na razie poza zasięgiem naszej administracji ze względów finansowych. Chodzi o spójny system informatyczny, który połączyłby wszystkie państwowe instytucje. Wówczas nie istniałby problem oczekiwania na wpis spółki do KRS. A zarejestrowanie jednoosobowej firmy w urzędzie gminy rzeczywiście mogłaby potrwać zaledwie chwilę.