Wiceprzewodnicząca sejmowej komisji finansów Aleksandra Natalli-Świat (PiS) uważa, że przedstawiony w piątek rządowy Plan Rozwoju i Konsolidacji Finansów 2010-2011 to kolejny dokument, w którym niewiele jest konkretów, a bardzo dużo słów o "pogłębieniu, poszerzeniu, polepszeniu".

Program zaprezentowany w piątek m.in. przez premiera Donalda Tuska na Politechnice Warszawskiej ma na celu m.in. ochronę przed przekroczeniem przez nominalny deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych progu 3 proc. PKB. Częścią konsolidacji finansów publicznych będzie wprowadzenie reguły wydatkowej, która ma służyć obniżeniu deficytu strukturalnego.

"Na pewno możemy się spodziewać po PO, że po jednej konferencji prasowej nastąpi kolejna i po jednym Planie, nastąpi drugi Plan" - powiedziała w Sejmie dziennikarzom Natalli-Świat.

Przypomniała, że w połowie 2009 roku rząd przygotował pakiet antykryzysowy, który miał wesprzeć 60 tys. przedsiębiorstw. "I co? I nic" - mówiła.

Jej zdaniem, piątkowe wystąpienie Tuska miało formę kolejnego expose. "Był to +zestaw przymiotników+, który ma zachęcić Polaków, by nie rozliczali rządu z tego, co zrobił, ale by czekali kolejny rok, dwa lata na efekty, bo tak jest zawsze" - mówiła.

Według posłanki PiS, jednym z ważniejszych problemów, którym obecnie należy się zająć, jest wzrost zadłużenia kraju. "Potrzebna jest dyskusja o tym, jakich wydatków ten wzrost będzie dotyczył, jak odbije się to na wykorzystaniu środków europejskich, które do tej pory wydatkowane są niestety niezbyt szybko (...)" - mówiła.

Natalli-Świat zastanawiała się także nad tym, jak ma działać reguła wydatkowa przedstawiona przez ministra finansów Jacka Rostowskiego, bo - jak podkreśliła - nie podał on żadnych konkretów, ani wyliczeń, jeśli chodzi o skutki jej zastosowania.

Rostowski mówił, że reguła wydatkowa "ograniczy wydatki tzw. niesztywne w budżecie, zdeterminowane ustawowo w przeszłości, tak by nie mogły rosnąć o więcej niż o inflację plus 1 proc. do momentu, gdy osiągniemy relacje deficytu sektora finansów publicznych do PKB, tego, który jest wymagany w traktacie Maastricht na poziomie 3 proc.".