Ewentualny exodus zagranicznych inwestorów z warszawskiej giełdy wpłynąłby najbardziej na notowania banków i spółek paliwowych.
Ryzyko bankructw banków przeniosło się już z USA także do Europy, gdzie w ich ratowanie zaangażowały się już rządy Wielkiej Brytanii, Belgii, Holandii, Luksemburga i Irlandii. Kłopoty finansowe zagranicznych instytucji finansowych mogą spowodować, że ograniczą one inwestycje na GPW i zechcą wycofać zaangażowany na niej kapitał.

Kłopoty banków

- Inwestorzy zagraniczni w ostatnich dniach zwiększyli aktywność. To oni są prawdopodobnie główną przyczyną podaży akcji banków. Ich decyzje wynikają z chęci ograniczenia ryzyka i globalnego skracania pozycji na bankach - mówi GP szef działu sprzedaży instytucjonalnej jednego z największych domów maklerskich w Polsce.
I jeszcze długo to właśnie banki będą narażone na ryzyko wycofywania się inwestorów zagranicznych z akcjonariatu, bo dla zagranicznych funduszy inwestycyjnych stanowią, po pierwsze, niewielką część portfela i zwiększanie lub zmniejszanie przez nie zaangażowania wiąże się najczęściej z ogólnym podejściem do sektora w regionie. Po drugie, nastawienie do banków psuje pogarszająca się kondycja instytucji w Europie Zachodniej i USA, gdzie władze walczą o akceptację Kongresu dla wartego setki miliardów dolarów planu wsparcia dla tych firm.

Kapitał w największych spółkach

- Kapitał zagraniczny koncentruje się na kilku największych i najbardziej płynnych spółkach. W przypadku poszerzenia się kryzysu uderzenie skierowane będzie w banki, ostoją spokoju nadal byłaby Telekomunikacja Polska. Na kryzysie mogą też ucierpieć spółki surowcowe, PKN i Lotos, w których o podejściu inwestorów decydują między innymi notowania surowców, a większy kryzys i spowolnienie doprowadzi do spadku zapotrzebowania - mówi Tomasz Kaczmarek, doradca inwestycyjny z DM BZ WBK.
Według Tomasza Nowaka, analityka Millennium DM, trudno przewidzieć ewentualną skalę sprzedaży akcji banków, ponieważ nie wiadomo, na ile do tej pory zmniejszyli zaangażowanie. Z ostatnich danych KNF wynika, że udział zagranicznych inwestorów branżowych w bankach notowanych na GPW wynosił w sumie 67,5 proc. kapitału akcyjnego. To jednak akcjonariat stały, a inwestorzy instytucjonalni, np. fundusze, o swojej obecności powiadamiają dopiero po przekroczeniu 5-proc. progu. Na pewno pozbywanie się papierów banków z WIG20 będzie kierowało notowaniami indeksu. Akcje pięciu banków wchodzących w jego skład - teraz to Pekao, PKO BP, BZ WBK, Getin i BRE Bank - stanowią 40 proc. wartości indeksu.

Reakcja z opóźnieniem

Inwestorzy zagraniczni inaczej podejmują też decyzje o inwestycjach w akcje. Nie są w stanie analizować każdej z kilkudziesięciu czy kilkuset spółek w portfelu. Działają sektorowo. W zależności od perspektyw w regionie zmniejszają lub zwiększają zaangażowanie w akcje spółek sektora w portfelu.
Na GPW efekty decyzji o sprzedaży akcji mogą pojawić się też później niż na największych rynkach, którymi zagraniczni zarządzający zajmują się na początku. Mniejsze muszą poczekać nawet kilka tygodni.
Jednak wczoraj inwestorzy giełdowi mogli spokojniej oglądać notowania. Po panicznej wyprzedaży akcji w USA po odrzuceniu planu ratunkowego dla sektora finansowego na rynku odżyły nadzieje, że w kolejnej próbie zostanie jednak przyjęty. Warszawski WIG zyskał wczoraj 1,36 proc., a WIG20 2,14 proc. Główne indeksy w USA zaczęły dzień od ponad 2-proc. wzrostów.