Euro nie jest panaceum na bolączki gospodarcze - uważa szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki i wskazuje rok 2015, jako datę ewentualnego przyjęcia unijnej waluty.

"Zwracam uwagę, że co najmniej dwa spośród państw Unii Europejskiej, które są w strefie euro i które należą od samego początku utworzenia wspólnej waluty do tej strefy, coraz poważniej rozważają czy pragną wystąpić z tej strefy" - powiedział w sobotę Kownacki w radiowej Trójce. Nie podał jednak, które kraje ma na myśli.

Szef prezydenckiej kancelarii podkreślił, że "to nie jest tak, że euro jest panaceum na bolączki gospodarcze", czy, "że są tylko korzyści wypływające z wejścia do strefy euro".

Premier Donald Tusk zapowiedział dwa tygodnie temu w Krynicy, że jego rząd będzie dążył do tego, aby Polska w 2011 roku była gotowa do przystąpienia do strefy euro. Zdaniem premiera będzie to trudne, ale możliwe do zrealizowania.

Według Kownackiego podany przez premiera rok 2011 został rzucony w "trybie PR-owskim"

Najwcześniejszą możliwą datą wprowadzenia wspólnej waluty jest 2012 r. Szef Kancelarii Prezydenta opowiedział się raczej za 2015 r.

"Myślę, że nieco późniejszy okres, poczynając od 2015 r. to jest coś, co na poważnie można by brać pod uwagę, ale nie w tym rzecz, żeby ustalać daty. Rzecz w tym, żeby nie narażać kraju, finansów publicznych, całego rynku finansowego na zbędne ryzyko" - powiedział.

Kownacki i poseł PiS Joachim Brudziński zarzucili premierowi Donaldowi Tuskowi, że mówiąc o dacie wejścia do strefy euro doprowadził do zamieszania na rynkach. "Pan Donald Tusk ogłaszając datę nierealną w Krynicy spowodował na pewno jedno, że kilka, jeżeli nie kilkadziesiąt osób, nieźle się "obłowiło" na zamieszaniach na rynkach finansowych" - powiedział Brudziński.

Według Kownackiego "nastąpiło gwałtowne wahnięcie kursu złotego", którego skalę ocenia, "biorąc pod uwagę skalę tego wahnięcia oraz wolumeny obrotów, na jakieś 700 mln zł". "To jest ta kwota, która jednych zubożyła a innych wzbogaciła w ciągu jednego dnia" - powiedział Kownacki.