Umowa z Gazpromem nie pozwala nam na zwiększanie zakupów. Niedobory mogą zmusić Polskę do ograniczenia dostaw dla wszystkich firm. Za dostarczenie gazu Rosja chce anulowania ponad 1 mld zł długu.
Jeśli nie podpiszemy aneksu do kontraktu jamalskiego, dzięki któremu Rosjanie zwiększą dostawy gazu do Polski do 10,3 mld m sześc. rocznie, w tym roku możemy mieć jeszcze większe niedobory gazu niż w 2009 roku.
Powodem do zmartwień są zapisy w obowiązującej wciąż umowie gazowej z Rosją. Jak dowiedział się DGP, kontrakt zakłada, że od nowego roku Gazprom dostarczy nam maksymalnie 7,5 mld m sześc. błękitnego paliwa rocznie, czyli prawie o 1 mld m sześc. mniej niż w minionym roku.

Kontrakt nie jest elastyczny

Zapisy kontraktu jamalskiego określały roczną wielkość dostaw surowca do Polski w 2009 roku na poziomie 6,9 mld m sześc. Umowa dopuszczała jednak 10-proc. elastyczność.
– Mogliśmy odbierać 10 proc. mniej lub więcej gazu. Oczywiście PGNiG zamawiało maksymalne ilości surowca. Od 2010 roku tracimy jednak tę możliwość – mówi osoba znająca zapisy umowy z Gazpromem.
– Kontrakt jamalski nie daje nam możliwości zwiększenia dostaw w tym roku, istnieje co prawda 15-proc. elastyczność, ale tylko w dół – mówi nasz informator.

Pustoszeją magazyny

Sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że w drugiej połowie roku dostawy z Rosji mogą być jeszcze niższe. Stanie się tak, jeśli Gazprom nadal będzie tłoczyć do Polski dodatkowe ilości gazu.
Od stycznia 2010 r. koncern przesyła nam dodatkowo 10 mln m sześc. dziennie. Z jednej strony to dobrze, bo gdyby nie one, już dziś trzeba byłoby ograniczyć dostawy np. Orlenowi czy Zakładom Azotowym Puławy. Problem jednak w tym, że jest to gaz z puli zakontraktowanej przez PGNiG na 2010 rok. W efekcie w drugiej połowie roku Rosjanie prześlą nam o tyle mniej paliwa, ile go teraz więcej zużyjemy.

Więcej: W drugiej połowie roku może zabraknąć w Polsce gazu