Niemal całkowita blokada ruchu kołowego w centrum Rzymu, gigantyczne tłumy na ulicach, wielokilometrowe korki do outletów na peryferiach - tak wyglądała rozpoczęta tydzień wcześniej niż rok temu wyprzedaż w największych miastach we Włoszech.

Zimowe "saldi" rozpoczęły się wyjątkowo wcześnie, o co najmniej tydzień niż zazwyczaj. Miało to zachęcić klientów do zakupów zaraz po Nowym Roku i, jak się okazało, bodziec ten był wyjątkowo skuteczny.

Ulice i wielkie centra handlowe, zwłaszcza te z butikami najbardziej znanych włoskich marek w Wiecznym Mieście i Mediolanie, przeżyły prawdziwe oblężenie. Przed salonami największych domów mody ustawiały się od rana długie kolejki.

W Rzymie tłumy były tak duże, że konieczne było zamknięcie dla ruchu kołowego, w tym dla autobusów, wielu ulic w ścisłym centrum. Straż miejska usiłowała zapanować nad chaosem.

10-kilometrowy korek utworzył się na drodze do wielkiego podrzymskiego outletu przy drodze Pontina.

Bardzo zadowoleni z pierwszego dnia wyprzedaży są kupcy z Mediolanu, którzy odnotowali, że obroty wzrosły o 3-4 procent, a każdy klient zostawiał w sklepie średnio 125 euro.

Zjawiskiem szaleństwa wyprzedaży całkiem serio zajęli się statystycy. Obliczyli oni, że amator obniżek pokonuje około 4,5 kilometra, stoi w 11 kolejkach i ma do obejrzenia od 80 do 130 witryn sklepowych.