Wojna cenowa wymusiła na liniach obniżkę cen biletów. Za tym nie poszły jednak obniżki opłat lotniskowych. W efekcie, w podstawowych taryfach do kas przewoźników trafia często tylko połowa kwoty za bilety.
Z zestawienia, jakie przekazał nam PLL LOT, wynika, że w przypadku najtańszych taryf opłaty lotniskowe przekraczają już jedną trzecią cen biletów, a często dochodzą nawet do połowy.
– Patrząc na składowe ceny biletu, pieniądze, które trafiają do kasy LOT, są niewielkie – ujawnia Renata Toczyska-Suliga z PLL LOT.

Opłaty lotniskowe

Podaje ona przykład trasy z Londynu do Warszawy. Pasażer za podróż płaci 85 funtów, ale do kasy przewoźnika trafiają tylko 53 funty, czyli jedna trzecia.
Reszta trafia do portów lotniczych w ramach opłat lotniskowych. Te proporcje są jeszcze bardziej niekorzystne dla linii w przypadku tras do Amsterdamu czy Frankfurtu.
W tym przypadku do kasy LOT trafia tylko połowa kwoty, jaką pasażer płaci za bilet.
Na wysokie opłaty skarży się nie tylko LOT, ale też inni przewoźnicy, również tanie linie.
– W przypadku cen promocyjnych opłaty lotniskowe stanowią nawet dwie trzecie – mówi Jan Święcki, szef Norwegian Air Shuttle w Polsce.
Zauważa, że opłaty lotniskowe to nie wszystkie daniny, jakie muszą płacić linie lotnicze.
Są jeszcze m.in. opłaty za przeloty w przestrzeniach powietrznych poszczególnych krajów oraz za starty i lądowania w danym porcie lotniczym, czyli opłaty nawigacyjne trasowe i terminalowe, jakie pobierają agencje żeglugowe poszczególnych państw.
W przypadku Polski jedna operacja lotnicza obciążona jest dodatkowym kosztem od 800 zł do ponad 1 tys. zł od jednego samolotu.
Tomasz Dziedzic z Instytutu Turystyki zauważa, że problem, o którym mówią przewoźnicy, nie dotyczy tylko Polski, ale też innych państw, m.in. Wlk. Brytanii i Holandii.



Dojenie bogacza

– Mniej więcej 30 lat temu uznano, że linie lotnicze są bogate i można je doić. Po dziś dzień nie zmieniło się to i w każdej możliwej sytuacji obciąża się przewoźników dodatkowymi kosztami – mówi Tomasz Dziedzic.
Jak twierdzi ekspert Instytutu Turystyki, agencje żeglugowe i porty lotnicze pobierające opłaty od linii lotniczych zasłaniają się wysokimi kosztami stałymi prowadzonej działalności.
– Jednak kto jest w stanie tak naprawdę zweryfikować poziom tych kosztów – zastanawia się Tomasz Dziedzic.
Adrian Furgalski, dyrektor Zespołu Doradców Gospodarczych TOR, zwraca jednak uwagę na to, że sprawa jest zróżnicowana w zależności od lokalizacji portu lotniczego.

Drogie Okęcie

– W przypadku portów regionalnych mamy do czynienia w najgorszym razie z polityką niepodwyższania opłat. Ale tego nie można powiedzieć o Okęciu – mówi Adrian Furgalski.
Jednak przedstawiciele tego portu twierdzą, że ekspert jest w błędzie, za dowód podając nowe taryfy obowiązujące od niedawna. Zakładają one m.in. opusty dla przewoźników, którzy uruchomią nowe trasy dalekiego zasięgu do Warszawy. Rabat jest wysoki, bo sięga nawet 99 proc.
Jednak Adrian Furgalski zauważa, że ta promocja dotyczy nowych połączeń, a nie już istniejących. Według niego przewoźnicy, którzy już operują w porcie, ponoszą zbyt wysokie koszty.