Przed Bożym Narodzeniem zostanie przeprowadzone mniej loterii promocyjnych niż rok temu. Wszystko przez opieszałość w wydawaniu zezwoleń na ich organizację przez izby celne.
Izby celne, które przed miesiącem przejęły postępowanie w tej sprawie od izb skarbowych, nie radzą sobie z nowymi obowiązkami. Firmy najbardziej skarżą się na warszawską izbę, która do tej chwili nie wydała ani jednego pozwolenia.
– Na wydanie decyzji mamy 30 dni. Czas ten może ulec wydłużeniu do dwóch miesięcy. To dla nas nowe obowiązki, pracownicy muszą na nowo zapoznać się z dokumentami dotyczącymi każdego wniosku – tłumaczy Piotr Tałataj, rzecznik Izby Celnej w Warszawie.
W pozostałych izbach sprawa wygląda nieco lepiej. Jednak w niektórych z nich ciągle wprowadzane są zmiany organizacyjne w działach odpowiedzialnych za analizę dokumentów. Pierwsze zezwolenia zostaną w związku z tym wydane nie wcześniej niż na początku grudnia.
Firmy zajmujące się obsługą loterii mówią wprost: to oznacza przesunięcie lub odwołanie loterii zaplanowanych na listopad. Zarówno przedstawiciele organizatorów, jak i biorących w nich udział korporacji nie chcą ujawnić ani nazwisk, ani nazw firm.
Najbardziej poszkodowana jest branża spożywcza i sektor FMCG, czyli producenci dóbr szybko zbywalnych, które generują największą liczbę loterii z 500 organizowanych w skali roku. Eksperci szacują, że ucierpieć może kilkadziesiąt firm, których straty z tytułu niezorganizowania loterii w ustalonym terminie sięgną kilkuset tysięcy złotych. Są to nakłady poniesione w związku z opracowaniem materiałów reklamowych czy zakupienia czasu antenowego w telewizji.
Do tego trzeba jeszcze doliczyć kary pieniężne, jakie nakładają za rezygnację z loterii sieci handlowe. Nie mówiąc już o tym, że w większości sieci nie ma już szansy na przełożenie terminu loterii, bo kalendarz tego typu imprez jest wypełniony do końca roku. Rozmowy w tej sprawie prowadzi się przynajmniej z dwumiesięcznym wyprzedzeniem.