Jeśli nie mamy oryginalnego pomysłu, nie jesteśmy też całkiem przekonani do franczyzy, możemy sięgnąć po projekty, które, choć standardowe, lepiej niż inne sprawdzają się na rynku. Za kilka tysięcy złotych możemy otworzyć kwiaciarnię, a za kilka milionów stację benzynową.
PIENIĄDZE
Jak już zaznaczyliśmy wcześniej, dla właściwego wyboru własnej drogi w biznesie niezbędna jest aktualna wiedza nie tylko o ogólnych trendach w gospodarce, ale także o tym, co dzieje się w poszczególnych branżach. Wiedzę tę można posiąść i aktualizować zarówno poprzez lekturę branżowych czasopism czy raportów, jak i śledzenie podobnych witryn w internecie.
Dla przykładu, na koniec tego poradnika, kilka analiz przedsięwzięć dla osób, które wolą raczej wystrzegać się nowinek, chcą więc stawiając pierwsze kroki na swoim wejść w sprawdzony biznes.

Kilka tysięcy złotych na kwiaciarnię

Koszt uruchomienia i utrzymania kwiaciarni waha się od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy złotych, bo zależy od jej lokalizacji i wielkości lokalu, w którym będzie działać.
UWAGA LOKALIZACJA KWIACIARNI
Lokal musi być w dobrym miejscu. Najlepsze są centra miast lub dużych osiedli, supermarkety i galerie handlowe, czyli każde miejsce, w którym codziennie jest duży ruch klientów
Należy przy tym pamiętać, że kwiaciarnia kwiaciarni nierówna. Równie dobrze w założenie i wyposażenie kwiaciarni w tym samym miejscu można by zainwestować kilkaset tysięcy złotych. Tyle kosztowałby zakup starego pawilonu, wyburzenie go i postawienie nowego – eleganckiego, murowanego i przeszklonego.
Wszyscy właściciele kwiaciarni podkreślają, że najważniejszym momentem zakładania tego biznesu jest wybór lokalizacji. To istotny czynnik decydujący o powodzeniu kwiaciarni.
Najlepiej, gdy jesteśmy właścicielem lokalu. Wówczas odchodzą nam koszty związane z jego najmem. Jeśli już decydujemy się na najem lokalu, to musimy być przygotowani na dużą rozpiętość cenową. Najdroższe są lokale położone w reprezentacyjnych lokalizacjach. Drugi biegun to niewielkie, często kilkunastometrowe lokale położone w gorszych lokalizacjach.
Każdy, kto myśli o założeniu własnej kwiaciarni, musi przyzwyczaić się do bardzo wczesnej pobudki. Bez tego nie ma szans na przetrwanie w biznesie. O godzinie 9-10 trudno będzie zaopatrzyć się w świeże, bardzo dobrej jakości kwiaty.
Jeśli wielkość lokalu na to pozwala, warto pomyśleć o rozszerzeniu asortymentu o doniczki, odżywki, ziemię ogrodniczą i akcesoria do hodowli kwiatów oraz tzw. galanterię ozdobną, czyli małe upominki: artykuły dekoracyjne, skarbonki, ramki na zdjęcia, wazony itd. Właściciele największych kwiaciarni mogą sobie pozwolić na eksponowanie na wystawach dużych kwiatów doniczkowych. Jednak to kosztuje – wartość codziennej oferty towarowej w takiej kwiaciarni może wynosić nawet 100 tys. zł.



Przy małej powierzchni najlepiej na początku postawić na niewielki asortyment. Sami właściciele kwiaciarni radzą, by na początku mieć obowiązkowo róże (czerwone, o długości 40 i 60 cm), bo są to kwiaty najczęściej kupowane. Do tego dobrym pomysłem jest zaopatrzenie się w margerytki oraz lilie. To kwiaty tanie, długo stoją i pasują do wielu okazji. Poza tym, aby asortyment nie sprawiał wrażenia ubogiego, warto mieć frezje, anturium oraz kwiaty sezonowe.
W kwiatach doniczkowych powinny dominować te, które nie wymagają specjalnej pielęgnacji: bluszcze, paprotki, kalanchoe, azalie czy guzmanie. Dla bardziej wymagających klientów warto mieć storczyki.
Aktualne ceny w hurcie można sprawdzić na stronach internetowych giełd kwiatowych.
Jeśli klient kupi kwiaty przetrzymane zbyt długo w chłodni, które szybko zwiędną, więcej do takiej kwiaciarni z pewnością nie zawita. Dlatego kwiaciarz, który nie potrafi wyrzucać i spisywać w straty nieświeżych kwiatów, długo nie utrzyma się na rynku.
Niezbędny do uruchomienia kwiaciarni jest też własny samochód. Najlepiej, jeśli będzie to pojazd dostawczy, ale na początek może też być osobowy. Jest on potrzebny do porannych wypraw na giełdy hurtowe. Jeśli właściciel kwiaciarni nie ma własnego pojazdu, jest zdany na łaskę hurtowników, którzy będą mu dowozili kwiaty na miejsce. To zaś rodzi ryzyko, że możemy dostać towar nie najwyższej jakości. Samochód przyda się także przy dostarczaniu zamówień klientom.
MARŻE KWIACIARNI
W porównaniu z innymi branżami handlowymi marże kwiaciarni są bardzo wysokie. Na kwiatach ciętych zaczynają się od 100 proc. Na kwiatach doniczkowych mogą być jeszcze wyższe i sięgają nawet 300 proc. Ale marża na sprzedaży nie równa się zyskowi kwiaciarni. Przeciętnie na jedną sprzedaną różę przypada jedna, którą trzeba wyrzucić. Dlatego ważna jest wiedza o tym, które kwiaty w danym okresie będą najlepiej się sprzedawały, jak długo mogą zachować świeżość oraz po jakiej cenie można je kupić w hurcie, by nie były za drogie.
Coraz więcej kwiatów sprzedaje się za pośrednictwem sieci. Wynika to z tego, że klienci mogą za nie zapłacić za pomocą przelewu lub kartą kredytową. W ten sposób, nie ruszając się zza biurka w pracy, mają możliwość przesłania kwiatów swoim najbliższym. Uruchomienie sprzedaży kwiatów przez internet to najczęściej kolejny krok w rozwoju kwiaciarni miejskich.
Za zaprojektowanie najprostszej strony internetowej trzeba zapłacić ok. 1 tys. zł. Jeśli chcemy, aby witryna kwiaciarni była bardziej zaawansowana technologicznie i graficznie, należy liczyć się z kilku- lub kilkunastokrotnie większymi wydatkami. Do tego należy doliczyć koszty obsługi strony przez informatyka oraz roczną opłatę za hosting (od 200 zł w górę). Na początku zamówienia mogą być przyjmowane tylko przez telefon. Jeśli strona obsługuje sieć kwiaciarni, dobrym rozwiązaniem jest zakup aplikacji, która umożliwi klientom zdalne składanie zamówień oraz płatność. Koszt zakupu aplikacji to od 1,5 tys. zł w górę. Można też rozważyć jej wynajem – opłata licencyjna wynosi od kilkuset do nawet 2 tys. zł, a roczny abonament od 500 zł w górę.
Co zrobić, gdy klient chce, aby kwiaty zostały dostarczone do innego miasta lub kraju? Pozwala na to wstąpienie do jednej z globalnych organizacji skupiających lokalne kwiaciarnie. System jest bardzo prosty: wysyłamy zamówienie do centrali, która następnie przekazuje je dalej, aż trafi do kwiaciarni położonej najbliżej miejsca zamieszkania odbiorcy. W ten sposób możemy dostarczyć kwiaty do dowolnego miejsca na świecie.
Jedyną barierą w rozwoju sprzedaży kwiatów przez internet są ich ceny. Paradoksalnie są one wyższe niż w lokalu. Wynika to właśnie z korzystania z pośrednictwa sieci (pobierają one prowizję) oraz z kosztów dostarczenia kwiatów. W ten sposób jedna czerwona róża może kosztować klienta ok. 50 zł.



Własny e-sklep za kilkanaście tysięcy złotych

Własny e-sklep lub internetowa platforma handlowa ma dziś szanse na sukces biznesowy, jeśli jego twórca znajdzie ciekawą, niezajętą dotychczas niszę.
Nowych e-biznesów przybywa bardzo szybko. Zwłaszcza w e-handlu, gdzie konkurencja przekracza już ponad 4 tys. sklepów. Dlatego bez dobrego pomysłu nie ma co myśleć o sukcesie, tym bardziej że według badań zaledwie 6,9 proc. serwisów handlowych istnieje dłużej niż 5 lat. Przypadek Joanny Michalskiej-Brzezińskiej i Longina Brzezińskiego, którzy rzucili pracę na etacie, żeby wspólnie prowadzić internetową platformę handlową, pokazuje, że pomysł to nawet więcej niż połowa sukcesu.
Ich internetowy serwis Wylęgarnia.com jest platformą handlową, działającą po części jak serwis aukcyjny, po części jak klasyczny e-sklep. Podobnie jak w przypadku aukcji swoje towary wystawiają w nim ludzie z całej Polski, a potem wysyłają je do klientów. Z kolei podobnie jak w e-sklepach, cena jest z góry ustalona i nie ma licytacji. To, w czym Wylęgarnia przypomina sklep i aukcję, to zasady handlu określone w regulaminie przez właścicieli serwisu. W taki sposób za pośrednictwem serwisu biżuterię sprzedają twórcy z całego kraju.
UWAGA NAJWAŻNIEJSZA LICENCJA
Aby zostać taksówkarzem, nie wystarczą dobre chęci i samochód. Wciąż najważniejsza jest licencja, którą zdobywa się na odpowiednich płatnych kursach organizowanych przez urzędy miejskie i powiatowe (kosztuje ona kilkaset złotych, w zależności od miasta)
Pomysł na Wylęgarnia.com powstał cztery lata temu. Wtedy pani Joanna, zmęczona wieloletnią pracą w dużych firmach branży odzieżowej, postanowiła rzucić pracę na pełnym etacie. Po odejściu z pracy chciała odpocząć, a najlepiej relaksowała się tworząc biżuterię artystyczną. Kolczyków i bransoletek w jej pracowni przybywało, a znajomi, którzy widzieli jej twórczość, co jakiś czas podkreślali: Fajnie byłoby coś takiego sobie kupić.
To był impuls, od którego zaczęło się to, co w wielkich korporacjach nazywa się szumnie badaniem rynku.
Na starcie koszty działalności były niewielkie. Wynajęcie miejsca na serwerze kosztowało około kilkudziesięciu złotych miesięcznie. Gdy w serwisie zaczęli pojawiać się pierwsi wystawcy i pierwsze zamówienia, szybko okazało się jednak, że Wylęgarnia wymaga jeszcze wielu ulepszeń związanych z zarządzaniem sprzedażą. Właściciele serwisu nie chcieli jednak kupować dostępnego na rynku oprogramowania służącego do prowadzenia e-sklepów.



5 KROKÓW DO BIZNESU W INTERNECIE
1 Gdy masz pomysł, musisz zrobić biznesplan i określić model biznesowy – na czym chcesz zarabiać, ilu możesz mieć klientów, jakie przychody chcesz osiągnąć, jakie chcesz ponieść koszty i kiedy osiągniesz breakeven point, czyli rentowność.
2 Jeśli nie masz pieniędzy, możesz pójść z pomysłem do tzw. funduszy zalążkowych, które mogą dać ci pieniądze na start. Innym sposobem jest dotarcie do tzw. aniołów biznesu lub zwrócenie się do akademickich inkubatorów przedsiębiorczości.
3 Pomysł na biznes trzeba przekuć w projekt, a do tego potrzebni są ludzie. Jeśli projekt jest zaawansowany technologicznie, wymaga profesjonalnych programistów i grafików (ceny wahają się od 10 tys. do 50 tys. zł za projekt). Ale jak dobrze poszukasz, może znajdziesz takich, którzy zrobią coś za darmo w zamian na przykład za udziały w firmie.
4 Firma musi gdzieś istnieć, a w przypadku internetu jest to strona www. Wynajęcie miejsca na serwerze może kosztować nawet 12 tys. zł miesięcznie, ale możesz to zrobić cztery razy taniej, jeśli postawisz serwer w domu.
5 Przyszła pora na wdrażanie projektu na rynek. Musisz określić, jak będziesz się promował. Korzystając z internetu, przynajmniej na początku możesz to robić za darmo, wykorzystując znajomości i narzędzia tzw. marketingu szeptanego i pozycjonowania.



Kilkanaście tysięcy złotych – taksówka

Aby zostać taksówkarzem, trzeba uzyskać licencję. Zdobywa się ją na płatnych kursach organizowanych przez urzędy miejskie i powiatowe.
Miesięczny obrót to nawet powyżej 10 tys. zł, ale kosztem sporej inwestycji i 10 godzin dziennie za kierownicą.
Żaden taksówkarz nie wie jednak, ile w danym miesiącu zarobi. Tym bardziej że w wielu miastach maksymalne ceny za usługę ustala samorząd. I tak w Warszawie rada miasta ustaliła, że za 1 km jazdy dziennej cena nie może przekroczyć 3 zł. Z największych miast ceny uwolnił na razie tylko Kraków. Rynek usług w stolicy szacowany jest na 0,5 mld zł rocznie. Licencjonowanych taksówkarzy jest ok. 8 tys.
Licencja wydawana jest przez urzędy miejskie lub urzędy powiatowe. Koszt wydania dokumentu to nawet 900 zł, w zależności od czasu, na jaki jest wydawana. Wcześniej trzeba jeszcze zdać egzamin (koszt do 500 zł) obejmujący m.in. znajomość topografii miasta, przepisów o transporcie i ruchu drogowym, prawie miejscowym, prawie pracy, przepisach BHP.
Z licencjami bywają niestety kłopoty, bo np. większość miast, działając pod wpływem lobby taksówkarzy, blokuje wydawanie nowych, wprowadzając roczne limity ilościowe. Dlatego uzyskanie licencji jest niezwykle trudne. W stolicy na dokument czeka około 200 chętnych. W Łodzi ta liczba dwukrotnie przewyższa liczbę dostępnych licencji.
Pod tym względem szykuje się rewolucja. Propozycje zmiany w ustawie o transporcie drogowym zakładają, że gminy nie będą już decydowały, ile w danym roku udzielą licencji na taksówki.
Licencjonowani taksówkarze bronią się przed nową konkurencją. Obawiają się, że uwolnienie rynku popsuje rynek, a nowe firmy przewozowe zabiorą im klientów. Już teraz liczba aut świadczących usługi przewozowe (taką formę dopuszcza ustawa o transporcie drogowym) rośnie w dużym tempie. Według różnych szacunków po Warszawie jeździ już nawet 2 tys. takich samochodów. Są bardzo podobne do taksówek, ale nie mają charakterystycznych numerów bocznych w barwach żółto-czerwonych, herbu miasta, hologramu na szybie.
Liczba nielicencjonowanych przewoźników szybko wzrasta, bo rynek jest bardzo chłonny, zapotrzebowanie na taksówki nie maleje, a liczba licencji jest ograniczona. Taksówkarze nie chcą zrównania, chcą zlikwidowania tego procederu, ale i zwiększenia limitów licencji, tak by więcej chętnych mogło zostać taksówkarzami.
Gdy upragniona licencja trafi już do kieszeni kierowcy, staje się on pełnoprawnym taksówkarzem. Potrzebuje oczywiście narzędzia pracy, czyli samochodu. Można sprawić sobie nowy, kupując w salonie (ostatnio fabryczne wozy staniały nawet o 10 proc.), albo kupić samochód używany. To najczęściej wybierana opcja. Najchętniej kupowane są auta z silnikami Diesla. Wielu wybiera też silniki benzynowe, a potem montuje instalację gazową.
Kolejny krok to zainstalowanie taksometru oraz kasy fiskalnej. Przeznaczyć trzeba na to ok. 2 tys. zł. Oba urządzenia muszą mieć homologację. Taksówkarze muszą też zarejestrować własną działalność gospodarczą.
Obok decyzji o zakupie auta równie ważny jest wybór dalszej formy pracy: samodzielna czy też w korporacji. Praca na własną rękę zmusza taksówkarza do samotnego poszukiwania klientów. Można zdobyć kilku stałych zleceniodawców, można też cierpliwie czekać na postoju. Ulubione miejsca wszystkich taksówkarzy to dworce, okolice lotnisk, lokalizacje atrakcyjne turystycznie.
Drugą opcją prowadzenia działalności taksówkowej może być przyłączenie się do korporacji. Wówczas płaci się miesięczny ryczałt za przynależność oraz przekazane zlecenia. Dla przykładu, warszawskie MPT pobiera od kierowców 570 zł opłaty za przynależność do sieci oraz 90 groszy za każde zlecenie. Podobne rozwiązania stosuje wiele korporacji. Po zapłaceniu ZUS, podatków oraz kosztów utrzymania samochodu, reszta zarobków z kursów trafia już wyłącznie do kieszeni taksówkarza.



JAK TO ZROBIĆ...
PROBLEM
Chciałbym uzyskać licencję taksówkarza. Jakich formalności muszę dopełnić?
ROZWIĄZANIE
Licencji na przewozy drogowe taksówką udziela się na pisemny wniosek przedsiębiorcy.
Wniosek powinien zawierać:
● oznaczenie przedsiębiorcy, jego siedzibę i adres;
● numer w rejestrze przedsiębiorców albo w ewidencji działalności gospodarczej;
● określenie rodzaju i zakresu, a w krajowym transporcie drogowym taksówką – także obszaru;
● rodzaj i liczbę pojazdów samochodowych, którymi dysponuje przedsiębiorca ubiegający się o udzielenie licencji,
● czas, na jaki licencja ma być udzielona.
Do wniosku o udzielenie licencji należy dołączyć:
● odpis z rejestru przedsiębiorców albo z ewidencji działalności gospodarczej;
● kserokopię zaświadczenia o nadaniu numeru identyfikacji statystycznej (REGON);
● kserokopię zaświadczenia o nadaniu numeru identyfikacji podatkowej (NIP);
● zaświadczenie z rejestru skazanych stwierdzające niekaralność oraz oświadczenie o zamiarze zatrudnienia kierowców spełniających warunki co do kwalifikacji i niekaralności;
● wykaz pojazdów samochodowych wraz z kserokopiami krajowych dokumentów dopuszczających pojazd do ruchu, a w przypadku gdy przedsiębiorca nie jest właścicielem tych pojazdów – również dokument potwierdzający prawo do dysponowania nimi.



Kilkanaście tysięcy złotych – trener biznesu

Eksperci szacują, że w Polsce brakuje nawet 2 tys. fachowców od szkoleń. Rynek usług trenerów biznesu rośnie i nie zaszkodzi mu spowolnienie w gospodarce.
Najlepsi trenerzy zarabiają po kilka tysięcy złotych za jednodniowe szkolenie. Dolna stawka za godzinę treningu to około 60 zł. To pozwala zarobić nawet 10 tys. zł miesięcznie.
Wysokie pensje i stosunkowo niewielkie koszty prowadzenia działalności to ogromny magnes dla coraz większej rzeszy osób, które chcą spróbować swoich sił na rynku szkoleń.
Koszty wejścia w branżę: szkolenie, laptop niezbędny do tworzenia prezentacji, potrzebne oprogramowanie – wynoszą kilkanaście tysięcy złotych.
Większość osób startujących w tym biznesie, oprócz pozyskiwania swoich własnych klientów, współpracuje z dużą firmą szkoleniową. Uznani gracze na rynku przyznają, że chętnie korzystają z usług wolnych strzelców. Potentat w tej branży, firma Altkom Akademia, zatrudnia ponad setkę etatowych trenerów i współpracuje z ponad 150 freelancerami. Powód? Pracownik z zewnątrz jest tańszy.
Wszyscy znawcy rynku podkreślają, że pracy i zamówień jest wciąż więcej niż dobrych trenerów. Czynnikiem nakręcającym popyt są pieniądze na szkolenia z Unii Europejskiej. Na przeszkodzie nie stanie, a może nawet pomóc, zwalniająca gospodarka. Powód – spora część pracowników musi zmienić zatrudnienie i branżę, a do tego potrzebni są trenerzy, którzy nauczą ich nowego zawodu.
W ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki w latach 2007–2013 na różne szkolenia do wzięcia jest prawie 2,3 mld euro. Efekt dotacji unijnych pokazały ostatnie trzy lata. Szkolenia finansowane z Europejskiego Funduszu Społecznego, z którego napłynęło do Polski 255 mln euro, nakręciły popyt na trenerów. Niemal dziesięciokrotnie szerszy strumień pieniędzy do wzięcia w najbliższych pięciu latach może oznaczać tylko jedno: pracy dla trenerów na pewno nie zabraknie.



WYBRANE FIRMY I INSTYTUCJE SZKOLĄCE TRENERÓW
● Akademia Liderów (www.akademialiderow.pl)
● Akademia Treningu Umiejętności Trenerskich Atut (www.negocjator-atut.pl)
● Coach U Poland (www.coachu.pl)
● Europejski Instytut Psychologii Biznesu (www.eipb.pl)
● Grupa Training & Consulting (www.grupatc.pl)
● Grupa TROP (www.grupatrop.pl)
● Instytut Coachingu i Mentoringu (www.icim.pl)
● Instytut Rozwoju Biznesu (www.irb.pl)
● Laboratorium Arkanów Biznesu (www.lab.xo.pl)
● Kefann (www.kefann.pl)
● Norman Benett Academy (www.nbacademy.pl)
● Stowarzyszenie Trenerów i Konsultantów Matrik (www.matrik.pl)
● Szkoła trenerów biznesu Strategia (www.strategia.org.pl)
● Transmisja Grupa Doradczo-Szkoleniowa (www. transmisjagds.pl)
● Wszechnica UJ (www.wszechnica.uj.edu.pl).



50 tys. zł na sklep spożywczy

Osoby, które myślą o własnym sklepie spożywczym, muszą liczyć się z wydatkiem od 50 tys. do powyżej 1 mln zł. Zwrot zainwestowanego kapitału będzie szybszy, gdy zostanie to zrobione pod skrzydłami jednej z działających na rynku sieci.
Choć w naszym kraju działa już prawie 100 tys. sklepów spożywczych, uruchomienie kolejnego wciąż się opłaca. Szczególnie gdy jest to mały sklep, położony przy ulicy o dużym natężeniu pieszych, nastawiony na zaspokajanie ich pierwszych potrzeb.
Jak wynika z badania Shopper Trends, przeprowadzonego przez firmę badawczą ACNielsen, Polacy coraz chętniej robią zakupy w mniejszych placówkach handlowych. Odwiedzają je średnio co drugi dzień, zostawiając w nich od kilkudziesięciu do nawet kilkuset złotych.
Otwarcie własnego sklepu spożywczego to wydatek minimum na poziomie 50 tys. zł. Taka kwota wystarczy na uruchomienie niewielkiej placówki handlowej o powierzchni 80-100 mkw. Warto jednak mieć w zapasie jeszcze trochę oszczędności, które pozwolą nam przetrwać pierwsze miesiące funkcjonowania sklepu, które nie muszą, ale mogą być trudne.
Większy sklep to automatycznie większy wydatek. A jest on związany chociażby z zakupem boksów kasowych, których koszt waha się od kilku do kilkudziesięciu tys. zł. Jego cena zależy oczywiście od wyposażenia takiego boksu. Więcej zapłacimy za ten z wbudowanym skanerem czy skanerowagą. Zatem inwestycja związana z uruchomieniem sklepu może przekraczać nawet 1 mln zł. Można jednak liczyć na całkiem spory zysk.
Jeśli chodzi o zarobek sklepu – wszystko zależy od comiesięcznych kosztów, jakie ponosi przedsiębiorca w związku z prowadzeniem sklepu. Można bowiem mieć sklep we własnym lub wynajętym lokalu. W wynajętym należy liczyć się z comiesięcznym czynszem. W dobrym punkcie miasta stawka za lokal do 150 mkw. wynosi 40–50 euro za mkw. W przypadku sklepu powyżej 500 mkw. jest ona niższa i kształtuje się na poziomie 16–18 euro za mkw. miesięcznie.
Innym rozwiązaniem jest otwarcie sklepu we własnym lokalu. Na to mogą sobie jednak pozwolić tylko przedsiębiorcy dysponujący większą gotówką. Chyba że zdecydujemy się pożyczyć na ten cel pieniądze z banku. Wówczas jednak do comiesięcznych wydatków należy doliczyć koszt spłaty raty kredytu bankowego.
Przy kredycie okres zwrotu z inwestycji potrafi wydłużyć się dwukrotnie.
Znaczny koszt generują też świadczenia związane z zatrudnieniem pracowników. Dobrym rozwiązaniem jest wypłacanie pensji w postaci podstawy oraz prowizji od sprzedaży na danym stanowisku. To mobilizuje pracowników, a tym samym pozytywnie wpływa na obrót w sklepie.
Gdy już wiemy, gdzie i jaki sklep otworzymy, musimy uzyskać zgodę na jego otwarcie. Co wiąże się ze spełnieniem wielu wymagań i otrzymaniem zezwoleń m.in. od Państwowej Straży Pożarnej czy Państwowej Inspekcji Sanitarnej.
Przedsiębiorca, który planuje prowadzenie sprzedaży alkoholu, musi też pamiętać o uzyskaniu koncesji. Sprzedaż napojów wysokoprocentowych stanowi nawet powyżej 20 proc. uzyskiwanych obrotów. Zysk ze sklepów będzie jeszcze większy, gdy będą to sklepy całodobowe. W nocy można dodatkowo wypracować 10 proc. przychodu na sprzedaży alkoholu.



UWAGA ZAROBEK MAŁEGO SKLEPU
W przypadku małego sklepu spożywczego marża na sprzedawanych towarach wynosi 20–35 proc. Średni obrót takiego sklepu to około 50–60 tys. zł miesięcznie. Można w związku z tym przyjąć, że jego właściciel zarabia na nim między 2 tys. zł a 6 tys. zł
Załatwianie formalności może być prawdziwym utrapieniem dla przedsiębiorcy. Dlatego warto się zastanowić, czy nie lepszym rozwiązaniem jest uruchomienie sklepu w jednej z działających na rynku sieci franczyzowych.

50 tys. zł – punkt sprzedaży i montażu rolet

Działalność najlepiej uruchomić wiosną. Wówczas rozpoczyna się najlepszy sezon w tej branży. Jednak to fachowi pracownicy i wysoka jakość obsługi przesądzają o sukcesie. Pozytywna opinia klientów jest największą reklamą w tej branży. To główny sposób zdobywania klientów.
Na uruchomienie punktu sprzedaży i montażu systemów zaciemniających potrzeba niecałe 50 tys. zł. Na ostateczne wydatki największy wpływ ma liczba samochodów dostawczych, w które zdecydujemy się wyposażyć naszą firmę. Jeden powinien przypadać na każdego handlowca. Na początku, w celu zmniejszenia kosztów, warto zdecydować się na samochód używany, za który zapłacimy około 20 tys. zł.
Kolejny duży wydatek to remont lokalu, w którym powstanie biuro i będzie prowadzona sprzedaż. 8-10 tys. zł powinno w pełni wystarczyć na przeprowadzenie prac wykończeniowych w niewielkiej placówce. Na próbki materiałów od producentów oraz ich ekspozycję powinno się przeznaczyć kolejne 8-10 tys. zł. Na wyposażenie placówki, na które składa się komputer, faks, drukarka, telefon, biurko, krzesła powinno wystarczyć około 4 tys. zł. Do tego dochodzi jeszcze wyposażenie pracowników w sprzęt do montażu systemów w domu klienta. Jeśli postawimy na tańsze urządzenia, zmieścimy się w kwocie 500 zł. Jeśli zależy nam na dobrym, markowym sprzęcie, który posłuży przez lata, potrzebna będzie kwota dwa razy większa.
Inwestycją, która nie jest konieczna, ale przekłada się na napływ klientów, jest oklejenie samochodów. To jeżdżąca reklama, dostrzegana zwłaszcza przez sąsiadów osoby, u której realizowane jest zamówienie. Często sprawdza się lepiej niż reklama w internecie.
Dobrze zlokalizowane punkty, których klientami są nie tylko osoby indywidualne, lecz także firmy i placówki publiczne, jak szkoły czy przychodnie, osiągają miesięcznie nawet 100 tys. zł obrotów. Średnio kształtują się one na poziomie 40 tys. zł miesięcznie.
Na koszty, które trzeba ponosić co miesiąc w związku z prowadzoną działalnością, składa się czynsz za wynajmowany lokal, wydatki związane z jego eksploatacją, wydatki na paliwo do samochodów oraz na zatrudnienie pracowników. Na tych ostatnich nie warto oszczędzać. Fachowe doradztwo i montaż na wysokim poziomie procentują bowiem kolejnymi zleceniami.
A ile trzeba zapłacić pracownikom? Część firm płaci stawkę godzinową, która wynosi średnio 10 zł. Innym rozwiązaniem jest stała pensja, która kształtuje się od 1,7 do 2,8 tys. zł netto w zależności od regionu kraju.
Właściciele istniejących punktów przyjmują, że działalność się opłaca, jeśli na każdy zakup materiałów za 12 tys. zł przypada sprzedaż w wysokości 20 tys. zł.



JAK TO ZROBIĆ...
PROBLEM:
Chciałabym otworzyć sklep spożywczy. Jakich formalności muszę dopełnić?
ROZWIĄZANIE
Konieczne jest załatwienie poniższych formalności:
● opracowanie aranżacji placówki zgodnie z przepisami technicznymi, wodno-kanalizacyjnymi
● wykonanie projektu: jak będzie umeblowany sklep, gdzie znajdą się poszczególne stoiska, stanowiska kasowe
● przeprowadzenie koniecznych remontów w wybranym lokalu
● zlecenie okablowania elektrycznego, wykonanie sieci komputerowej
● zgłoszenie sklepu do Państwowej Straży Pożarnej
● zgłoszenie sklepu do Państwowej Inspekcji Pracy
● złożenie wniosku do Państwowej Inspekcji Sanitarnej o zatwierdzenie lokalu i wpisanie do rejestru zakładów podlegających kontroli organów Państwowej Inspekcji Sanitarnej
● złożenie wniosku o uzyskanie koncesji na sprzedaż alkoholu
● podpisanie umów z dostawcami mediów
● podpisanie umowy dotyczącej wywozu śmieci
● podpisanie umowy dotyczącej przeprowadzenia deratyzacji i dezynfekcji
● wystąpienie o opinię kominiarską dotyczącą wentylacji pomieszczeń
● wystąpienie do dostawcy wody z prośbą o udostępnienie aktualnych badań wody
● zakup i instalacja urządzeń i elementów sieci komputerowo-kasowej
● złożenie pisemnego zgłoszenia o liczbie kas rejestrujących i miejscu ich użytkowania przed terminem rozpoczęcia ewidencjonowania sprzedaży
● instalacja i fiskalizacja kas
● zgłoszenie kasy w terminie 7 dni od dnia jej fiskalizacji do właściwego urzędu skarbowego w celu otrzymania numeru ewidencyjnego kasy
● wyposażenie placówki w urządzenia chłodnicze i meble
● umowa na dostawy towaru
● zakup samochodu z chłodnią do transportu artykułów wymagających niskich temperatur (w przypadku samodzielnego przywożenia produktów)
● zakup towaru



60 tys. zł na przedszkole

Na prywatne przedszkole potrzeba minimum 60 tys. zł. Połowa sukcesu to atrakcyjnie położony lokal. Dobra lokalizacja gwarantuje napływ chętnych i szybki zwrot zainwestowanych pieniędzy.
Problem braku miejsc w przedszkolach nie dotyczy tylko dużych miast, ale to w nich jest najbardziej odczuwalny. Szacuje się, że dla co czwartego dziecka, a w największych aglomeracjach nawet dla co trzeciego, nie ma w nich miejsca. Według prognoz demograficznych GUS populacja dzieci w wieku przedszkolnym powinna wzrosnąć o 100 tys. w latach 2005–2010, a o kolejne 200 tys. do 2015 roku.
Uruchomienie tego typu placówki może więc być dochodowym biznesem. Do rozpoczęcia działalności potrzeba około 60–100 tys. zł. Natomiast zysk, na który można liczyć, to przedział 3–20 tys. zł miesięcznie. Do comiesięcznych kosztów należy wliczyć: koszty wynajmu obiektu, wydatki związane z eksploatacją lokalu i wynagrodzenia pracowników. Czynsze wynoszą od 10 do 30 tys. zł w zależności od wielkości i usytuowania lokalu. Na wyższy zarobek mogą też liczyć osoby planujące otwarcie prywatnego przedszkola w dużym mieście, gdzie czesne za miesiąc może przekraczać nawet 1,5 tys. zł.
Powodzenie przedsięwzięcia zależy w największym stopniu od lokalizacji placówki.
Dobre położenie zapewni szybki zwrot z inwestycji. Najlepsza lokalizacja to rejony zamieszkiwane przez ludzi młodych.
Nie ma aktu prawnego dotyczącego warunków technicznych, jakie muszą spełniać przedszkola. Ustalają je wojewódzkie stacje sanitarno-epidemiologiczne w oparciu o doświadczenia. Wymogi mogą się różnić w zależności od tego, czy przedszkole jest uruchamiane na wsi czy w mieście, w nowym czy adaptowanym na ten cel budynku.
Przyjmuje się, że placówkę można założyć tylko w obiekcie, którego pomieszczenia mają wysokość przynajmniej 3 metry. Na każde dziecko nie może natomiast przypadać mniej niż 2 mkw. powierzchni. Jeśli wysokość jest mniejsza, to należy uzyskać od wojewódzkiego inspektora sanitarnego zgodę na odstępstwo od tej reguły. Wówczas istnieje konieczność zainstalowania w lokalu wentylacji mechanicznej.
Wiadomo też, że poziom podłogi powinien znajdować się co najmniej 0,3 m powyżej terenu urządzonego przy budynku. Meble muszą mieć atesty lub certyfikaty, a zabawki spełniać wymagania bezpieczeństwa i higieny oraz posiadać oznakowanie CE.
Od niedawna istnieje możliwość zakładania także punktów i zespołów wychowania przedszkolnego, w przypadku których wymogi są mniej restrykcyjne, a w planach jest dalsze ich złagodzenie. Na razie można je zakładać na parterach budynków mieszkalnych.
UWAGA WYMOGI DLA PRZEDSZKOLA
Lokal przeznaczony na przedszkole musi spełniać określone wymogi dotyczące powierzchni, jakości wody, liczby i usytuowania sanitariatów, niezbędnego wyposażenia, oświetlenia, wentylacji



Na pięcioro dzieci powinno przypadać pomieszczenie o powierzchni 16 mkw. Na każde kolejne potrzebne jest dodatkowe 2,5 m.
Przed otwarciem przedszkola trzeba uzyskać zgodę rady gminy oraz wpis do KRS. Konieczne jest też uzyskanie pozwolenia od sanepidu, Państwowej Inspekcji Pracy i Straży Pożarnej na użytkowanie obiektu, w którym placówka będzie działać.
Dyrektorem przedszkola, także własnego, nie może zostać osoba bez wykształcenia pedagogicznego. Trzeba zatrudnić na to stanowisko odpowiednią osobę. Wykształcenie pedagogiczne w zakresie nauczania początkowego powinni posiadać także wychowawcy. Na każde 25 maluchów powinien przypadać jeden nauczyciel.
Oprócz tego trzeba zatrudnić kucharzy oraz pomoc kuchenną, która zajmie się wydawaniem posiłków dzieciom. Jeśli nie chcemy prowadzić kuchni w przedszkolu, wyjściem jest nawiązanie współpracy z firmą cateringową.
Na atrakcyjność przedszkola wpływają zajęcia dodatkowe (obowiązkowy program nauczania opracowuje Ministerstwo Edukacji Narodowej). Mogą to być warsztaty plastyczne, muzyczne, teatralne, taneczne, zajęcia gimnastyczne z korektywą, spotkania z logopedą, nauka języków obcych – należy wcześniej pomyśleć o nawiązaniu współpracy z osobami, które je poprowadzą.
Istnieje możliwość, aby poprowadzić przedszkole w ramach działających na rynku sieci franczyzowych. Wówczas do wydatków przeznaczonych na uruchomienie placówki trzeba doliczyć jeszcze opłaty licencyjne za przystąpienie do wybranej sieci. Otwarcie przedszkola w sieci jest droższe, ze względu na wysokie standardy, jakie one oferują.
PRZYKŁAD: PRZEDSZKOLA DZIAŁAJĄCE W SIECI FRANCZYZOWEJ
Zielona Ciuchcia – by działać w tej sieci (tylko w miastach powyżej 300 tys. mieszkańców), trzeba dysponować kwotą 0,5 mln zł. Opłata wstępna za wejście do sieci wynosi 50 tys. zł. Poza tym co miesiąc trzeba płacić na rzecz franczyzodawcy 4 proc. od przychodu, a po roku działalności opłatę marketingową w wysokości 1 proc. miesięcznych przychodów. Franczyzodawca zapewnia, że inwestycja zwraca się po dwóch latach.
Sieć Tequesta pobiera opłatę licencyjną w wysokości 50 tys. zł. Oprócz tego, gdy placówka zacznie przynosić przychody, franczyzobiorca jest zobowiązany do ponoszenia comiesięcznej opłaty od obrotu, w wysokości od 2 do 5 proc. Właściciel sieci zapewnia, że pierwszy dochód pojawia się po około 6 miesiącach, zaś osoby prowadzące przedszkole w tym systemie mogą liczyć na zarobek w wysokości 20 tys. zł miesięcznie.
Warunkiem przystąpienia do sieci Klub Malucha Siódme Niebo jest podpisanie pięcioletniej umowy franczyzowej połączone z wniesieniem jednorazowej opłaty licencyjnej w wysokości 100 tys. zł brutto, w ramach której franczyzobiorca otrzymuje prawo do zwolnienia przez dwa lata z miesięcznych opłat.
By nawiązać współpracę z tą siecią, należy dysponować lokalem o powierzchni minimum 300 mkw. oraz odbyć szkolenie w Warszawie.



300 tys. zł na myjnię samochodową

Uruchomienie myjni samochodowej może być dobrym pomysłem na własny biznes. Rynek takich usług jest wciąż nienasycony.
Eksperci twierdzą, że szczególnie udane są inwestycje w myjnie specjalistyczne. Mowa o myciu nietypowych pojazdów (motocykli, przyczep, aut terenowych) i samochodów o dużych gabarytach (ciężarówek i TIR-ów). Zakup odpowiednich urządzeń wcale nie wiąże się z większymi kosztami niż w przypadku tradycyjnych portali przeznaczonych do mycia aut osobowych.
Aby inwestować w myjnię specjalistyczną, musimy dysponować odpowiednio zlokalizowaną działką. Jak twierdzą przedstawiciele branży, bezpośrednie okolice ruchliwych szlaków komunikacyjnych, tras prowadzących do przejść granicznych, dużych zakładów przemysłowych, sąsiedztwo firm spedycyjnych transportowych i centrów logistycznych, to niemal gwarancja sukcesu. Musimy upewnić się jednak, że zakład, przy którym zlokalizujemy myjnię, nie dysponuje własnymi urządzeniami tego typu.
Jeżeli dojdziemy do porozumienia, najlepiej z kilkoma przedsiębiorstwami posiadającymi po 20–30 pojazdów, możemy liczyć na zarobek rzędu 90 zł od jednego mycia.
Najwięcej zarobić można jednak na myjniach samoobsługowych dla aut osobowych. Dwa boksy myjące z wiatą to najbardziej opłacalna konfiguracja. Do nadzoru wystarczy zatrudnić jednego pracownika (w przypadku myjni dla TIR-ów niezbędne są dwie osoby – do obsługi portalu myjącego i agregatu wysokociśnieniowego, którym domywane będą ciężarówki). Eksperci szacują, że całkowity koszt inwestycji w myjnię samoobsługową dwustanowiskową to 350–400 tys. zł. Przy obrocie dobowym na poziomie 1600–1800 zł zwrot nakładów uzyskujemy już po roku. Według operatorów takich myjni możemy liczyć na dzienne zyski na poziomie 1200 zł.
Uruchamiając myjnię dla TIR-ów trzeba się liczyć ze zbliżonymi wydatkami. Za najprostsze urządzenia, w skład których wchodzi tylko zestaw bazowy, zapłacić musimy co najmniej 200 tys. zł. Myjnia średniej jakości to wydatek 300–400 tys. zł. Te najbardziej zaawansowane technicznie kosztują nawet ponad 700 tys. zł. Oczywiście droższe urządzenia gwarantują szybszy zwrot nakładów, charakteryzują się bowiem większą przepustowością. Myjnie tzw. przejazdowe są w stanie umyć autobus w ciągu 2,5 minuty. Przy średniej cenie mycia pojazdów ciężarowych na poziomie 100 zł możemy liczyć na zwrot kosztów nawet już po kilkunastu miesiącach.
Przed zakupem myjni dobrze jest dokładnie wymierzyć działkę. Zdarza się bowiem, że operatorzy kupują maszynę, a potem okazuje się, że dysponują zbyt małą działką, by myjnia mogła działać sprawnie. Szacuje się, że minimalna powierzchnia pod myjnię pojazdów o dużych gabarytach, która umożliwi dojazd i manewrowanie, a także postój kilku TIR-ów, to 5 tys. mkw.
W przypadku myjni samoobsługowej, czyli tzw. bezdotykowej (myje się za pomocą lancy, lakier karoserii nie ma styczności ze szczotkami), na jedno stanowisko trzeba zarezerwować ok. 30 mkw. Boks ma najczęściej wymiar 5 x 6 m. Do tego dochodzą wjazdy i wyjazdy, plac manewrowy i miejsce parkingowo-postojowe. Ocenia się, że działka powinna mieć minimum 180 mkw. Obiekty tego typu, w odróżnieniu od myjni dla TIR-ów, powinny być lokalizowane głównie w średnich i dużych aglomeracjach.



UWAGA ZYSKI Z MYJNI
300 tys. zł zainwestowane w myjnię daje ponad 20 tys. zł miesięcznego zarobku. Dzienny zysk operatora samoobsługowej myjni aut osobowych to 1200 zł. Prowadząc specjalistyczną myjnię dla samochodów ciężarowych, można zarobić nawet 90 zł na jednym myciu
Przystępując do wyboru maszyny, należy zdać się na poradę specjalisty. Częsty błąd inwestorów, którzy sami dobierają rodzaj myjni, polega bowiem na nieprawidłowej konfiguracji opcji mycia. Zdarza się, że kupują zestaw do wysokociśnieniowego mycia nadwozia, podczas gdy najczęściej do myjni będą przyjeżdżać nie cysterny, ale ciężarówki z plandekami. Najpopularniejsze urządzenia do mycia ciężarówek składają się z tzw. zestawu bazowego (trzyszczotkowy automatyczny portal samojezdny) na szynach (długości ok. 25 m) oraz elektronicznych sterowników myjni z wyświetlaczem LCD, kompletu przewodów, węży, suwnicy i systemu natrysku wosku osuszającego. Opcjonalnie możemy doposażyć się w system zamkniętego obiegu wody, system zabezpieczeń zimowych, zestaw do mycia podwozi, instalacje do mycia wstępnego, wysokociśnieniowego i chemicznego. Warto pomyśleć też o szczotkach z elektroniczną kontrolą siły docisku (nie będziemy mieli problemu z reklamacjami i odszkodowaniami z tytułu porysowanego lakieru) oraz automatycznym systemie recyklingu wody (z wykorzystaniem oczyszczalni biologicznych, wspomaganych systemami filtracji).
W przypadku samoobsługowych myjni do aut osobowych można kupić gotowy zestaw.
Zanim przystąpimy do zakupów, musimy odwiedzić kilka urzędów. Na początek w urzędzie gminy trzeba sprawdzić, czy planowaną działalność przewidziano w planie zagospodarowania przestrzennego tego terenu. – Potem należy wystąpić o tzw. warunki zabudowy. Gdy już je uzyskamy, co może trwać nawet pół roku, pora na projekt myjni – tłumaczy operator myjni, który niedawno rozpoczął działalność. – Powinna zająć się tym specjalistyczna pracownia. Projekt myjni najczęściej można otrzymać, kupując samą maszynę, jednak architekt powinien przystosować go do konkretnych warunków terenowych. Gdy już otrzymamy niezbędne dokumenty, musimy wystąpić o pozwolenie na budowę. Na wydanie decyzji urzędnicy mają 65 dni. Uprawomocnia się ona z kolei przez kolejne dwa tygodnie. Formalności w sumie zabrały mi prawie rok.
Oprócz standardowych pozwoleń budowlanych warunkiem koniecznym jest uzyskanie tzw. decyzji środowiskowej. W tym celu trzeba udać się do wydziału ochrony środowiska w urzędzie miasta czy gminy, gdzie złożymy szczegółowy wniosek. Opisać należy w nim planowane przedsięwzięcie (m.in. określić źródło zasilania w energię i wodę, jak będą oczyszczane i odprowadzane ścieki z myjni, jakie będzie ogrzewanie obiektu oraz jak usytuowana będzie droga dojazdowa). Inwestor musi wykazać się wiedzą techniczną, powinien też przewidzieć szacunkowe zużycie wody i energii, ilość wytwarzanych odpadów czy też liczbę pojazdów korzystających z usługi mycia w ciągu doby. Do wniosku dołączyć trzeba mapę ewidencyjną z zaznaczonym przebiegiem granic działki. Urzędnicy mogą też wymagać sporządzenia raportu o wpływie inwestycji na środowisko. Do tego dochodzi pozwolenie wodnoprawne, niezbędne przed oddaniem myjni do użytku, oraz zezwolenie na wytwarzanie odpadów. Pamiętajmy, że na koniec gotowy obiekt musi odebrać straż pożarna.



JAK TO ZROBIĆ...
PROBLEM:
Chciałbym prowadzić własną stację paliw. Jak uruchomić taki biznes? Jakich formalności dopełnić?
ROZWIĄZANIE
Po pierwsze, należy rozpocząć od zakupu gruntu. Najlepiej takiego, na którym plan zagospodarowania przestrzennego przewiduje budowę stacji paliw. Potem trzeba uzyskać pozwolenie na budowę od wójta, burmistrza lub prezydenta miasta. Jak wynika z poradnika dotyczącego uruchomienia własnej stacji paliw płynnych, przygotowanego przez e-petrol.pl, kolejny etap to sporządzenie projektu wykonawczego. Najlepiej, gdy zrobi to przedsiębiorstwo budowlane, które potem wykona wszelkie prace budowlane i instalacyjne.
Ważne jest też sporządzenie oceny oddziaływania na środowisko, bez której wydanie decyzji o warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu baz i stacji paliw oraz rurociągów dalekosiężnych do transportu ropy naftowej i produktów naftowych nie będzie możliwe.

3 miliony zł na stację paliw

Inwestycja we własną stację paliw to spory wydatek. Ale zyski, które można z niej czerpać, potrafią wynagrodzić poniesione nakłady. Zarobek na stacji może wynieść nawet kilkaset tys. zł miesięcznie.
Uruchomienie stacji paliw to wydatek rzędu 1 miliona dolarów, czyli około 3 milionów złotych. Oczywiście można mieć własny biznes w branży detalicznej sprzedaży paliw już za mniejszą kwotę. Można bowiem kupić działający już obiekt. A ofert tego typu na rynku nie brakuje. Wystarczy m.in. wejść na stronę allegro.pl. Tam stacje paliw są już dostępne od kilkuset tysięcy złotych. Jednak w większości są to obiekty położone w mało atrakcyjnej lokalizacji, dysponujące przestarzałymi instalacjami technologicznymi, jak rurociągi, dystrybutory i zbiorniki. Ich zakup wiąże się z dodatkowymi wydatkami na modernizację. Jej przeprowadzenie i tak nie zagwarantuje dobrego dochodu, ze względu na złe położenie.
– Średnio stacja paliw może przynosić minimum 6–8 tys. zł zysku na czysto miesięcznie. Najlepsze obiekty osiągają nawet minimum kilkaset tysięcy złotych miesięcznie – mówi jeden z właścicieli stacji.
Stacja paliw to przede wszystkim kosztowne instalacje technologiczne. Zakup jednego dystrybutora czterostanowiskowego to wydatek rzędu 40–50 tys. zł. Chyba że zdecydujemy się na używany. Na rynku wtórnym dystrybutor można kupić nawet 10 razy taniej. Jeszcze więcej trzeba zapłacić za zbiorniki do magazynowania paliwa, które umieszcza się pod ziemią. Jeden kosztuje od 55 do 70 tys. zł. Zgodę na ich eksploatację wydaje Urząd Dozoru Technicznego.
Do tego dochodzą koszty związane z otwarciem sklepu, który należy wyposażyć w regały do ekspozycji towaru oraz chłodnie do przechowywania produktów wymagających niskiej temperatury.
Koszt pełnego wyposażenia średniej wielkości przystacyjnego sklepu możemy oszacować na poziomie 40–70 tysięcy złotych. W tej kwocie znajduje się wyposażenie sali sprzedaży, strefy kasowej-impulsowej oraz strefy zakasowej. Dodatkowo możemy wliczyć podstawowe urządzenia gastronomiczne wchodzące w skład modułu HOT-DOG, którego nie powinno zabraknąć na dobrej stacji.
Dopiero gdy stacja zostanie wybudowana i otrzyma zgodę na użytkowanie, można wystąpić o koncesję na obrót paliwami. Udziela jej Urząd Regulacji Energetyki.
Wcześniej można ubiegać się promesę. Jej przyznanie gwarantuje, że po rozpoczęciu inwestycji otrzymamy koncesję niezbędną do działania stacji paliw. Promesa jest ważna przez okres nie krótszy niż sześć miesięcy. Koncesja natomiast jest przyznawana na 10 do 50 lat. Przedsiębiorca może jednak wnioskować o udzielenie koncesji na krótszy okres, na przykład jednego roku.
Oprócz tego przedsiębiorca jest zobowiązany do wnoszenia corocznie opłaty, stanowiącej wartość 0,0004 proc. ubiegłorocznych przychodów uzyskanych z działalności objętej koncesją. Przy czym opłata ta nie może być mniejsza niż 200 zł i nie większa niż 1mln zł.



UWAGA WYSOKOŚĆ MARŻY
Marże, które można wygenerować na obrocie paliwami, wynoszą około 17–20 groszy na litrze. Trzeba by zatem sprzedawać dużą ich ilość, by wyjść na swoje
Koncesja na obrót paliwami nie jest jedyną, o której wydanie będzie musiał postarać się przyszły właściciel stacji. Jeśli zamierza prowadzić na swojej stacji sklep, musi postarać się także o koncesję na sprzedaż alkoholu. Warto, bo marże generowane w przystacyjnych marketach są jednymi z najwyższych na rynku. Wynoszą ponad 30 proc. Do tego sprzedaż artykułów szybkozbywalnych (FMCG) na stacjach rośnie średnio o 10 proc. rocznie. Papierosy, alkohole i napoje bezalkoholowe generują natomiast około 75 proc. obrotów asortymentem pozapaliwowym.
Średnio jedna stacja jest w stanie sprzedać miesięcznie około 150 tys. litrów. Daje to przychód na poziomie około 30 tys. zł. Po odliczeniu kosztów związanych m.in. z utrzymaniem koncesji, pracowników, podatkiem od gruntu, ochroną i monitoringiem, który jest niezbędny w przypadku stacji paliw, na rękę zostaje zaledwie kilka tysięcy złotych.
Biznes stanie się bardziej zyskowny, gdy będzie prowadzony pod marką jednej z funkcjonujących na rynku sieci franczyzowych. Szczególnie że konkurowanie na polskim rynku, na którym działa już 7 tys. stacji paliw, staje się coraz trudniejsze. Nawet gdy z roku na rok przybywa dróg, przy których można uruchamiać tego typu obiekty, oraz samochodów. Agresywna polityka cenowa koncernów powoduje jednak, że właścicielowi pojedynczej stacji trudno jest dorównać kroku.
Do wyboru mamy międzynarodowe BP i Statoil oraz polskie – Orlen i Lotos. Wówczas właściciel stacji może liczyć na dobre ceny hurtowe paliw. Ale nie tylko to gwarantuje mu współpraca z siecią. Zyskuje również markę i logo znanej firmy, co przyciąga klientów, a tym samym powoduje wzrost obrotów. A liczba odwiedzających stacje potrafi wzrosnąć kilkakrotnie.
Poza tym wraz z przystąpieniem do sieci znika problem, z którym już od lat borykają się niezależni właściciele stacji. Jest on związany z fałszowaniem paliw, o co posądzane są niezależne stacje.
WYDATKI NA MYJNIĘ
Oprócz kosztów związanych z zakupem myjni należy liczyć się z wydatkami na instalację urządzeń myjni, zakup specjalnej oczyszczalni oraz opcjonalny montaż obiegu wtórnego (za odstojnik, zbiornik retencyjny i separator zapłacimy ok. 20 tys. zł). Do tego dochodzą koszty budynku i przyłączy – dodatkowe 150–300 tys. zł. Wydatki na personel, energię elektryczną, wodę, detergenty są bardzo indywidualne i rozpatrywać je trzeba dla konkretnych obiektów.