Eksperci spodziewali się, że w tym roku zbankrutuje ponad 800 przedsiębiorstw. Największe problemy mają firmy transportowe, może ich upaść nawet 420.
Chociaż sytuacja firm jest wciąż gorsza niż w 2008 roku, to widać jednak pewną poprawę. Z podsumowania danych o upadłości firm po trzech kwartałach wynika, że ich liczba, rosnąca dynamicznie w pierwszych miesiącach tego roku (do rekordowych 71 upadłości w maju), utrzymuje się na poziomie około 60 miesięcznie.
Eksperci monitorujący kondycję firm wskazują, że w IV kwartale nie ustaną problemy firm transportowych, budowlanych i przemysłu ciężkiego.
– Upadek stoczni będzie miał wpływ na podmioty z przemysłu ciężkiego i maszynowego, które i tak borykają się z problemami wynikającymi z pogorszenia warunków biznesowych – mówi Tomasz Roguwski z Korporacji Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych.
– Problemem dużych i wyspecjalizowanych firm są ograniczone możliwości znalezienia alternatywnych odbiorców, szczególnie w czasie zastoju na rynkach zagranicznych – mówi Marcin Siwa z Coface.
Obawy wciąż mogą mieć firmy pracujące na rzecz koncernów motoryzacyjnych, bo nadal nie wiadomo, jak długo potrwają akcje dopłat do wymiany aut na różnych rynkach – po wycofaniu się Niemiec z takiego programu.
– Podtrzymywanie sprzedaży w ten sposób nie poprawiło moralności płatniczej koncernów i ich największych kooperantów. Cierpią na tym mniejsi dostawcy – mówi Grzegorz Błachnio z Euler Hermes.

Transport w kłopotach

Źle wygląda też sytuacja w branży transportowej.
– W całym 2009 roku upadłości i likwidację może ogłosić około 420 firm, głównie małych i średnich. W 2008 roku takich przypadków było 110 – mówi Tomasz Starzyk z Dun & Bradstreet.
Eksperci Euler Hermes wskazują, że o ile w I połowie roku upadłości dotyczyły większych firm, to teraz padają głównie mniejsze.
– Stanowią one około 80–90 proc. branży transportowej, ale statystyki nie oddają w pełni problemów branży – mówi Grzegorz Błachnio.
Ten segment rynku jest najbardziej narażony na utratę płynności.
– To efekt wysokich kosztów stałych: paliwa, akcyzy, płac, rat leasingu czy kredytu przy bardzo niskich cenach usług wymuszanych przez rynek – mówi Marcin Siwa, z Coface.
Niestety nie zanosi się na szybką poprawę sytuacji w tym sektorze.
– Transport i usługi logistyczne w dalszym ciągu będą odczuwać spadek zamówień zarówno krajowych, jak i zagranicznych – uważa Tomasz Roguwski z KUKE.



Eksperci podkreślają, że samo zmniejszenie spadków produkcji nie jest wystarczającym impulsem do poprawy sytuacji.
– Produkcja musi zacząć rosnąć w większości branż, żeby odczuła to branża transportowa – mówi Grzegorz Błachnio.
Motorem wzrostu mogłaby być tradycyjnie branża budowlana, ale na razie na to się nie zanosi.
– Według naszych analiz w złej kondycji finansowej znajduje się prawie 48 proc. firm budownictwa ogólnego i ponad 32 proc. budownictwa ciężkiego. Do końca kryzysu w tej branży jeszcze bardzo daleko – mówi Tomasz Starzyk.
Dodaje, że coraz więcej firm z tej branży nie wywiązuje się z płatności. Analitycy jego firmy obawiają się powtórzenia sytuacji z 1995 roku, kiedy to na rynku budowlanym pojawił się problem zatorów płatniczych.
– Wówczas wiele firm lawinowo traciło płynność finansową, co przekładało się na ich upadek – mówi Tomasz Starzyk.
Problemy nie dotyczą jednak wszystkich firm z tej branży.
– Trwa dobra passa dla firm realizujących projekty infrastrukturalne i związane z ochroną środowiska, stymulowane środkami z UE – mówi Tomasz Roguwski.
Z drugiej strony dodaje jednak, że kryzys z pewnym opóźnieniem dociera do segmentów powiązanych z branżą budowlaną, np. producentów płytek ceramicznych, armatur czy wyposażenia mieszkań.

Niewiarygodni maklerzy

Z analizy Dun & Bradstreet obejmującej 350 tys. firm widać, że problemy dotyczą nie tylko dużych branż. Zestawienie pokazuje, że najmniej wiarygodnym płatnikiem są maklerzy i brokerzy giełd papierów wartościowych i giełd towarowych. Słabo wypada też branża telekomunikacyjna, choć równocześnie analitycy Coface twierdzą, że ta branża skutecznie oparła się kryzysowi i zagrożenie upadłością jest niewielkie.
– Dobrze mają się tylko największe korporacje. W analizie ujęto wiele małych podmiotów, które działają lokalnie. Gdyby te podmioty wyjąć z analizy – ogólny obraz branży byłby bardzo dobry – wyjaśnia Tomasz Starzyk.
Ciekawą sytuację mamy w branży odzieżowej, w której sklepy odzieżowe są w większości dobrymi płatnikami, ale już producenci odzieży znajdują się na drugim biegunie.
IV kwartał ma być dobry przede wszystkim dla branży spożywczej, choć są segmenty, w których ryzyko upadłości wciąż będzie duże.
– Od roku w trudnej sytuacji są przetwórcy mięsa i sektor ten w dalszym ciągu boryka się z zatorami płatniczymi – mówi Marcin Siwa z Coface.