Czarny poniedziałek na giełdach – od takich tytułów zaczynały się informacje prasowe po hiobowej wieści, że 158 letni bank, Lehman Brothers, nie przetrwał kryzysu hipotecznego i ogłasza bankructwo. Niestety, za Lehman Brothers kłopoty mają także inni.

Jeszcze w piątek ten bank wart był 2,5 mld dolarów, a akcje kosztowały poniżej 4 dolarów. W poniedziałek jedna akcja czwartego co wielkości banku inwestycyjnego kosztowała kilkanaście centów, zaś kapitalizacja wynosiła niecałe 132 mln dolarów. Lehman Brothers, który nie znalazł ratunku na rynku, zaś negocjujący z nim Bank of America wybrał konkurenta – Merrill Lynch, musi szukać ochrony przed wierzycielami i oddaje się, zgodnie z prawem amerykańskim, pod ochronę sądu.

Lehman Brothers w swojej historii przetrwał wiele

Lehman Brothers w swojej historii przetrwał już wiele – od wielkiego kryzysu lat trzydziestych zaczynając. Teraz jednak upadł pod ciężarem kryzysu subprime i związanego z nim zaśmiecenia rynku obligacjami powiązanymi z ryzykiem kredytów hipotecznych. Jak oblicza Bloomberg, kryzys ten kosztował już świat bankowy 514,5 mld dolarów strat na wartości aktywów, a inwestorzy wyłożyli już z kieszeni 362,7 mld dolarów na podniesienie kapitału cierpiących w kryzysie banków. Dominique Strauss-Kahn, dyrektor zarządzający Międzynarodowego Funduszu Walutowego spodziewa się, że straty sektora finansowego na świecie z powodu kryzysu subprime wyniosą 1 bilion dolarów. Wicedyrektor MFW John Lipsky ocenił w ub. tygodniu, że globalny PKB wzrośnie w tym roku o 3 proc. po wzroście w 2007 r. o 5 proc. W 2009 r. przyspieszy do 4 proc. Sam Lehman Brothers i jego bankructwo spowodowały, że z amerykańskich giełd wyparowało prawie 400 miliardów dolarów. O tyle bowiem spadła wartość rynkowa firm amerykańskich.

Wszyscy zatem zapewniają, że pomogą. Rychło w czas, bo nadzorcy rynkowi wiedzieli o nadciągającej burzy dużo wcześniej. Kanadyjski dziennik Globe and Mail opublikował w piątek rozmowę z byłym szefem kanadyjskiego banku centralnego, Davidem Dodge, który mówi otwarcie: wielu szefów banków centralnych widziało pierwsze oznaki kryzysu finansowego już w 2003 r. Największego niebezpieczeństwa, jak się potem okazało – słusznie, upatrywano w przegrzewającym się amerykańskim rynku nieruchomości i mnożących się papierach wartościowych powiązanych z rynkiem hipotecznym.

Zaczyna się licytacja, ile jeszcze można wyciągnąć z Lehman Brothers

Amerykański czarny bohater poniedziałkowych wydarzeń był 12. na liście 23 największych utracjuszy bankowych, ale to właśnie na niego spadła niewdzięczna rola tego, który nie znalazł ratunku ani w prywatnych instytucjach, ani w rządzie, który zdecydował się – chwilę wcześniej – ratować Fannie Mae i Freddie Mac, a więc dwie prywatne przecież instytucje obsługujące amerykański rynek kredytów hipotecznych. Piąty na rynku bank inwestycyjny, Bear Stearns, miał w marcu więcej szczęścia, bo z pomocą amerykańskiego rządu został przejęty przez JP Morgan Chase za zaledwie 236 mln dolarów.

Teraz zaczyna się licytacja, ile jeszcze można wyciągnąć z Lehman Brothers. Główna siedziba blisko nowojorskiego Times Square może przynieść ponad miliard dolarów. Lehman Brothers Holding dyskutuje z kilkoma firmami w sprawie sprzedaży części zarządzającej aktywami. A na przykład nadzór niemiecki postanowił zamrozić aktywa Lehman Brothers Bankhaus, czyli niemieckiej spółki amerykańskiego banku. Niemiecki Lehman nie może nic sprzedać, za nic zapłacić, wolno mu jedynie otrzymywać odsetki od swoich wierzycieli.

Lehman Brothers to tylko pierwsza kostka domina

Lehman Brothers to jednak tylko pierwsza kostka domina. Co prawda wszyscy – od MFW, przez Europejski Bank Centralny, Bank of England, bank centralny Szwajcarii zapewniają, że pomogą rynkom. Ale też np. Dominique Strauss-Kahn mówi, że nie jest zaskoczony wpływem, jaki amerykański kryzys finansowy ma na system bankowy, i że spodziewa się dalszych upadłości w tym sektorze. "Sektor finansowy skurczy się" - powiedział dziś Strauss-Kahn. Dodał, że trudno jest stwierdzić, czy najgorsze jest już za nami. "Teraz jest pytanie o to, kto następny" – mówi Edward Craig, dyrektor zarządzający w nowojorskim Jefferies & Co.

Za Lehman Brothers kłopoty mają inni

Bo za Lehman Brothers kłopoty mają inni i to nie z powodu spadku kursów giełdowych, zaniżanych przez spanikowanych inwestorów. Największy amerykański ubezpieczyciel, AIG, szuka na rynku pieniędzy, a komentatorzy nie wykluczają nawet sprzedaży aktywów. Na początek to będzie najprawdopodobniej 40 mld dolarów kredytu pomostowego z Fed, choć poniedziałkowe spadki giełdowe nie świadczą dobrze o możliwościach przedstawienia planu podwyższenia kapitału AIG. W Nowym Jorku, licząc od początku roku, akcje AIG straciły już 79 proc. (do piątku). Właśnie w piątek Standard&Poor's podał, że może obniżyć rating kredytowy AIG, ponieważ spadek wartości akcji może zahamować dostęp firmy do kapitału. W poniedziałek spadek kursu wyniósł kolejne 60 proc., a to największa strata w ciągu 28 lat. Jednak o 18.20 polskiego czasu pojawiła się informacja o możliwości dostępu do 20 mld dolarów od miasta Nowy Jork. AIG, obecne także w Polsce, musi znaleźć pieniądze, bo po trzech kwartałach ma straty w wysokości 18,5 mld dolarów.

Analitycy: aby kryzys kredytowy zaczął się kończyć, musi upaść jakaś duża firma sektora finansowa

W całej tej sytuacji jest jedna pocieszająca rzecz. Od dawna analitycy mówili, że aby kryzys kredytowy tak naprawdę zaczął się kończyć, musi najpierw upaść jakaś duża firma sektora finansowa i musi też pęknąć bańka cen surowców. Być może więc sprawa Lehman Brothers to rzeczywiście dno. Tak ocenia sytuację słynny zarządzający Templetona, Mark Mobius. Jego zdaniem, transakcja przejęcia przez Bank of America banku inwestycyjnego Merrill Lynch i brak działań rządu w sprawie Lehman Brothers wskazuje, że rynki finansowe są już blisko dna. "Prawdopodobnie jesteśmy obecnie na samym dnie a dzięki temu zacznie odbudowywać się zaufanie" - powiedział Mobius.

A ceny ropy też spadają, bo inwestorzy przestraszyli się groźby wolniejszego wzrostu gospodarczego i spadku popytu. W Londynie podczas poniedziałkowych notowań za baryłkę płacono nawet 93 dolary. W Nowym Jorku ceny ropy w poniedziałek spadły do 94,13 dolara za baryłkę, co jest najniższym poziomem od połowy lutego.

AL, Bloomberg, Reuters, Les Echos