Rozmawiamy z ANDRZEJEM KANIĄ, prezesem Operatora Logistycznego Paliw Płynnych - Liczba magazynów, w których mogłyby pomieścić się strategiczne zapasy paliw, na razie jest wystarczająca. Jeśli jednak gospodarka powróci do szybkiego wzrostu, problem z brakiem miejsca może pojawić się w latach 2011–2012.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał zgodę na przejęcie OLPP przez Przedsiębiorstwo Eksploatacji Rurociągów Naftowych. Jakie będą efekty tej fuzji i kiedy ona się zakończy?
– Spodziewam się, że nastąpi to we wrześniu. Pozostały już kwestie formalne. Czekamy na zgodę Rady Ministrów na pokrycie udziałów OLPP nową emisją akcji PERN Przyjaźń. To zamknie proces tworzenia grupy kapitałowej.
Co do efektów synergii wynikających z tego połączenia to nie ma wątpliwości, że obie spółki zyskają. Dojdzie do logicznego połączenia aktywów logistyki paliwowej, którymi będzie zarządzała jedna grupa kapitałowa. Będzie to więc trzeci – po operatorze elektroenergetycznym i gazowym – operator paliwowy. Będzie dysponował on bazami i siecią rurociągów. Liczymy, że w ramach grupy sieć uda się nam jeszcze rozbudować.
Spodziewam się ponadto synergii na poziomie operacyjnym. Wszystkie nasze spółki zależne i służby zajmujące się np. ochroną obiektów czy kwestiami przecwipożarowymi będą mogły obsłużyć większy majątek. Skorzystamy więc z efektu skali i lepiej wykorzystamy potencjał naszych spółek zależnych. Zyskać mogą na tym Naftor, czy Naftoserwis, które świadczą usługi na rzecz spółki matki. W ramach nowej grupy będą mogły się rozwinąć.
Fuzja wiązać będzie się jednak zapewne również z restrukturyzacją zatrudnienia.
– Nasza spółka w swojej historii przeszła już wiele restrukturyzacji. Najpierw w latach 90., po wydzieleniu z dawnego CPN-u, potem do istotnej redukcji zatrudnienia w naszych bazach doszło w latach 2002–2004. Teraz więc po stronie kosztów ludzkich nie należy oczekiwać już większych redukcji.
Czy zamierzacie sprzedawać bazy, które są nierentowne?
– Nie mamy takich. Wszystkie są zamortyzowane. Żadnych kłopotów nie mamy z bazami znajdującymi się przy dużych centrach konsumpcyjnych. Jest natomiast pewien problem wykorzystania tych, które nie mają atrakcyjnej lokalizacji. Dotyczy to kilku baz. Na przykład ta w Żaganiu jest w ogóle wyłączona, bo nie miała właśnie wartości lokalizacyjnej. Sprzedawać jednak ich nie chcemy, będziemy je wykorzystywać pod kątem innej działalności.
A konkretniej?
– Nie mogę zdradzać szczegółów. Powiem tylko, że w tej chwili rozmawiamy z jedną z grup energetycznych o bioelektrociepłowni, dla potrzeb której mogłyby być wykorzystywana nasza infrastruktura.



Ministerstwo Gospodarki pracuje nad projektem ustawy, który zakłada, że rządowa agencja przejmie od prywatnych firm zapasy ropy i paliw, do których tworzenia obligują je przepisy. Duża część tych zapasów przetrzymywana jest w zbiornikach handlowych tych spółek. Gdzie zatem, po ich wykupie, będą one składowane? Czy macie wystarczające pojemności?
– Na dziś pojemności magazynowe są wystarczające. Do końca roku wybudujemy jeszcze 30 tys. m sześc. nowych. Będą to zbiorniki na benzynę, które oddamy do użytku w bazie w Koluszkach. W przyszłości niewątpliwie będzie jednak duży popyt na usługę magazynowania. W zależności od potrzeb planujemy inwestycje w nasze pojemności.
Czyli zabraknie zbiorników pod obowiązkowe zapasy?
– Jesteśmy liderem na rynku magazynowania paliw, ale nie jedyną firmą. Agencja może składować również u konkurentów. Zdaję sobie sprawę, że nie ma ich wielu, bo kapitałowe bariery wejścia na ten rynek są olbrzymie. Przewidujemy przesunięcie prognoz z lat 2007 i 2008 mówiących o tym, że zabraknie pojemności na lata 2011–2012, wtedy mogą one się sprawdzić.
Od czego to zależy?
– Gdyby gospodarka rosła tak, jak w latach 2006–2007, a Produkt Krajowy Brutto przekroczył poziom 6 proc., to wolumen obowiązkowych zapasów na pewno będzie większy niż możliwości ich składowania. W tym kontekście istotny wydaje się temat kawern. Chcemy je budować wspólnie z PERN-em, bo to miejsce składowania paliw o dużej pojemności, najniższym koszcie i najbardziej efektywne.
W kawernach jednak nie będzie wiele miejsca na paliwa.
– Relatywnie tak, znaczna część pojemności kawern zostanie przeznaczona pod magazynowanie ropy. Istnieje bowiem zagrożenie, że podziemne magazyny paliwowe wypchną z rynku pojemności naziemne. Trzeba zachować równowagę.
Poza tym kawerny mają pełnić funkcję nie tylko stricte magazynu na zapasy interwencyjne, niezbędne w razie zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego Polski, ale także zaplecza, dużego rezerwuaru ropy, dostaw surowca do Polski via Naftoport.



Kawerny to projekt, o którym mówi się od kilku lat – został zresztą zapisany w strategii rządowej dla sektora naftowego – niewiele jednak robi się w tej sprawie. Czy mają one szansę powstać do 2015 roku?
– Wszystko zależy od geopolityki i od presji. Są bardzo wizjonerskie i ambitne pomysły, by np. kawerny stanowiły magazyn dla państw basenu Morza Bałtyckiego. Trzeba przygotować jednak projekt, który sam w sobie będzie dobry. Taki, który sam się obroni i wzbudzi zainteresowanie inwestorów i potencjalnych klientów
Rozumiem, że jest z tym problem. Jak zatem zamierzacie pozyskać klientów?
– Obecnie konkretyzujemy projekt, określimy, jaką częścią pojemności magazynowych możemy się podzielić, i będziemy poszukiwać klientów. Jednak ten etap jest przed nami. W tym celu zostanie powołana spółka celowa dla tego projektu. Myślę, że nastąpi to wkrótce.
A co z poszukiwaniem inwestora strategicznego dla kawern?
– Na razie nie mamy go. Chcielibyśmy natomiast włączyć do naszego projektu Grupę Lotos. To nasz naturalny sprzymierzeniec. Co prawda Lotos ma własny projekt kawernowy, ale niepotrzebnie dwie spółki Skarbu Państwa konkurują ze sobą. Rozmowy w sprawie współpracy już się toczą.
Chcecie budować transgraniczny rurociąg na Białoruś, którym miałby być importowany do Polski tani olej napędowy. Resort gospodarki uzależnia to przedsięwzięcie jednak od decyzji Orlenu i Lotosu, dla których jest to projekt konkurencyjny. Obie spółki do 11 września mają wypowiedzieć się w tej sprawie. Czy liczy pan, że poprą tę inwestycję?
– Rurociąg, którym prawdopodobnie z białoruskiej rafinerii Mozyr miałoby płynąć paliwo do naszej bazy w Małaszewiczach, zakłada przepustowość około 2 mln ton rocznie. To 15–20 proc. naszego rynku oleju napędowego. Jeśli na to nałoży się moce produkcyjne z oddawanego programu 10+ w Lotosie, który ma zapewnić spółce wzrost produkcji diesla, plus mocną pozycję Orlenu na tym rynku, to zainteresowanie tych firm projektem wydaje mi się naturalne.
Z drugiej strony chciałbym zauważyć, że problemem nie jest jednak sama inwestycja, lecz kwestia zarządzania wolumenem paliwa importowanego tym rurociągiem.
Jaki będzie zatem finał – rurociąg powstanie?
– Budowa połączeń tego typu z sąsiadami jest wskazana, bowiem mnogość dróg transportu paliw czy surowców służy bezpieczeństwu energetycznemu. A ta inwestycja jest rentowna i łatwa do udźwignięcia kapitałowo. Koszty szacujemy bowiem na 25–35 mln zł.
W tej chwili prowadzone są rozmowy z inwestorem prywatnym, który tę inwestycję zapoczątkował, wykonał przepust pod Bugiem. Na wiosnę przeprowadziliśmy prawny i techniczny audyt. Audytorzy wskazali nam określone ryzyka – począwszy od poszanowania umów międzynarodowych, przez uwarunkowania środowiskowe. Teraz krok po kroku te ryzyka minimalizujemy.
Będą kolejne rurociągi transgraniczne?
– Jest kilka ciekawych projektów. Naturalny wydaje się choćby rurociąg spinający nas z systemem czeskim. Koszt byłby stosunkowo niski. Tym bardziej że czeski operator tego rurociągu Cepro mógłby składować część swoich obowiązkowych zapasów paliw w naszych bazach. Jednakże ostateczne decyzje będą zależeć od Grupy PERN.
● ANDRZEJ KANIA
w zarządzie OLPP od października 2008 r.