Zatrudniające do 249 osób firmy z sektora przemysłowego i budowlanego są najbardziej zagrożone upadłością. Rząd chce dać im drugą szansę. Może oznaczać to pompowanie w nie pieniędzy z budżetu.
To średni przedsiębiorcy wyjdą najbardziej okaleczeni i przetrzebieni z obecnego spowolnienia gospodarczego – prognozują analitycy rynku. Oni także w pierwszej kolejności odczują uboczne skutki rosnących zatorów płatniczych. Jak pokazuje program monitorowania przeterminowanych należności prowadzony przez wywiadownię gospodarczą Dun & Bradstreet, przyczyną aż 90 proc. obecnych bankructw w sektorze MSP (małych i średnich przedsiębiorstw) są nieuregulowane na czas zobowiązania płatnicze względem kontrahentów.

Liderzy opóźnień

– Najgorszą moralnością płatniczą wykazują się firmy z branży budowlanej i sektorów produkujących na potrzeby budownictwa – informuje Tomasz Starzyk z Dun & Bradstreet.
Jak pokazuje raport wywiadowni, w czerwcu 2008 r. z płatnościami zalegało w sektorze budowlanym blisko 3 tys. firm, teraz jest ich już ponad 4,2 tys. Z tego 94 proc. to sektor MSP.
Źle sytuacja wygląda też w branży producentów i dystrybutorów urządzeń sanitarnych oraz sprzętu hydraulicznego. W porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku wzrost przeterminowanych płatności wzrósł w tej branży o ponad połowę.
Zdaniem ekspertów z Dun & Bradstreet w sektorze budowlanym wkrótce może nastąpić powtórka z 1995 roku, kiedy wiele firm budowlanych straciło płynność i nie było w stanie terminowo płacić swoich należności w ZUS i US. W konsekwencji nastąpił lawinowy przyrost bankructw.
Niewiele lepsza sytuacja zapowiada się też w branży metalurgicznej, a także agrochemii i produkcji RTV. Tam przeterminowana jest już co trzecia należność.



Brakuje umiejętności

Z kolei najnowszy raport Krajowego Rejestru Długów (KRD) wskazuje na inne zagrożenia. Zdaniem KRD w najgorszej sytuacji znajdują się obecnie firmy telekomunikacyjne oraz handlowe. Jedynie 6 proc. z nich nie ma problemów z zatorami płatniczymi.
Obie wyżej wymienione branże występują także w najnowszym badaniu przeprowadzonym na 400 firmach przez PKPP Lewiatan. Nie są one jednak oceniane tam jako najbardziej zagrożone upadłością. Wyniki badania Lewiatana pokrywają się za to z monitoringiem wywiadowni gospodarczej.
– Średniej wielkości firmy z branży budowlanej i przetwórstwa przemysłowego odczuwają skutki kryzysu najdotkliwiej. Średnio czas oczekiwania na zapłatę należności przez kontrahentów wydłużył się w tych branżach o połowę i w przypadku budownictwa wynosi już ponad 50 dni – podaje przykład Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, dyrektor Departamentu Analiz w PKPP Lewiatan.
Zdaniem ekspertki z Lewiatana większe niż w innych przedsiębiorstwach problemy z zatorami płatniczymi wynikają w średnich firmach głównie z tego, że zostały one w największym stopniu dotknięte kryzysem, maleją ich przychody i tracą rentowność. Dążą zatem do zachowania poziomu sprzedaży, akceptując presję odbiorców na wydłużanie spłaty należności oraz poszukując nowych klientów w oparciu o tę samą politykę handlową – wydłużanie terminów płatności. Jednak jeszcze nie posiadają one, jak widać, wystarczającej wiedzy i umiejętności, aby radzić sobie z konsekwencjami swojej handlowej strategii.
– W sektorze małych i mikroprzedsiębiorstw (zatrudniających do 49 pracowników) większość transakcji odbywa się po uprzednim otrzymaniu przelewu pokrywającego przynajmniej część zamówienia. Z kolei duże firmy potrafią profesjonalnie zarządzać należnościami i, jeżeli wystąpi taka potrzeba, skutecznie je windykować, stąd zatory są tam mniejsze – mówi ekspert PKPP Lewiatan. Średnie firmy natomiast są ofiarami swojej wielkości. Mają dużą sprzedaż i muszą myśleć o jej utrzymaniu, ale nie są jeszcze przygotowane do skutecznego zarządzania płynnością finansową.



Krajobraz po bitwie

Zdaniem ekspertów poprawa w regulowaniu należności będzie ostatnim elementem wychodzenia przedsiębiorstw z kryzysu. Po ostatnim kryzysie gospodarczym 2001–2002 udrożnienie zatorów płatniczych nastąpiło dopiero w 2007 roku. Teraz może być podobnie. Do tej pory wiele przedsiębiorstw może upaść, dlatego rząd postanowił interweniować.
W Ministerstwie Gospodarki trwają już prace nad programem Przeciwdziałanie Upadłości Przedsiębiorstw oraz Polityka Drugiej Szansy.
– Przewiduje się m.in. działania w zakresie budowy przyjaznego otoczenia regulacyjno-instytucyjnego dla ponownego podejmowania działalności gospodarczej, działania promocyjno-informacyjne na rzecz zmiany negatywnego postrzegania przedsiębiorców, którzy doświadczyli bankructwa, jak również analizę prawa upadłościowego i naprawczego pod kątem przyjaznych dla upadających firm rozwiązań – wylicza Andrzej Jeziorowski z Departamentu Rozwoju Gospodarki w Ministerstwie Gospodarki.
Prace nad pakietem dopiero się rozpoczęły, a już zbierają krytyczne recenzje. Eksperci obawiają się, że ratowanie upadających firm może odbywać się na koszt budżetu.
– Należy dawać przedsiębiorcom drugą szansę, ale nie kosztem podatników. W upadające firmy trzeba będzie wpompować duże pieniądze. To stawia pod znakiem zapytania ten pomysł – kwituje Piotr Białkowski z Instytutu Rozwoju Gospodarczego SGH.
37 tys. firm w Polsce zatrudnia od 50 do 249 pracowników
OPINIA
JOANNA SYZDÓŁ
dyrektor Biura Windykacji Coface Poland
Kryzys dotknął wszystkie branże. Szczególnie zauważalna jest zwiększona liczba krajowych należności dotyczących transportu i przewozu, stali, budownictwa oraz tekstyliów. Znacząco zwiększyła się też liczba spraw dłużników, którzy mają swoją siedzibę poza granicami Polski – szczególnie z krajów nadbałtyckich, Ukrainy, Niemiec, Włoch, Hiszpanii i Stanów Zjednoczonych. W porównaniu z analogicznym okresem 2008 roku w ciągu pierwszych siedmiu miesięcy tego roku wartość zleceń na windykację krajową wzrosła o 140 proc., a na odzyskiwanie należności zagranicznych o blisko 80 proc. Przedsiębiorcy coraz częściej korzystają z kompleksowej obsługi windykacyjnej – od monitoringu faktur aż po windykację zagraniczną.
Zatory płatnicze w firmach / DGP