Specjalne strefy ekonomiczne spodziewają się, że w II półroczu wydadzą co najmniej 80 zezwoleń – więcej niż w I półroczu. Kryzys spowodował jednak, że brakuje dużych projektów lub są one odkładane w czasie. Sytuację w strefach pogarsza Ministerstwo Finansów, które zwleka z wypłatą grantów obiecanych inwestorom.
Według prognoz spółek, które zarządzają specjalnymi strefami ekonomicznymi, (SSE) druga połowa roku ma szansę być lepsza w pozyskiwaniu nowych inwestorów niż pierwsze półrocze.
Z ankiety GP przeprowadzonej wśród 14 SSE wynika, że aż dziewięć z nich sądzi, że w II półroczu wyda więcej zezwoleń na prowadzenie działalności niż do czerwca. Cztery strefy spodziewają się, że pozyskają co najmniej tyle projektów, ile w I połowie roku.

Lepiej niż prognozy

Po I kwartale SSE zapowiadały, że łącznie w całym roku wydane zostanie110 nowych zezwoleń. W kilku strefach już teraz ich liczba zbliża się do wyniku, jaki prognozowały uzyskać w całym roku. Tak jest np. w Krakowskim Parku Technologicznym, gdzie w I półroczu wydano sześć zezwoleń, a prognoza mówiła o siedmiu w całym roku, czy w Wałbrzyskiej SSE INVEST-PARK, gdzie zapowiadano od 10 do 15 zezwoleń w 2009 roku, a już po sześciu miesiącach było ich 10.
Wyniki, choć obiecujące, są jednak zdecydowanie gorsze niż we wcześniejszych latach. Zainteresowanie inwestycjami w strefach spadło.
– Ostatnie kilka lat było dla Katowickiej SSE wyjątkowo dobre. W latach 2006–2007 wydaliśmy w sumie 70 zezwoleń na prowadzenie działalności gospodarczej – mówi Wojciech Rusek z Katowickiej SSE.
Prognozy na ten rok są mniejsze. Strefa liczy jednak, że kryzys minie i w KSSE znowu będzie wydawane około 20–25 zezwoleń rocznie.



Sporo, ale niedużych

Największą bolączką stref jest brak projektów o dużych nakładach inwestycyjnych.
– Inwestycji nie jest mniej, ale mają one mniejszą wartość. Nie ma dużych inwestorów – mówi Marek Cieślak, prezes Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
Duże projekty są wstrzymane. Jacek Bielawski z Krakowskiego Parku Technologicznego zwraca na to uwagę.
– W tym roku wydaliśmy osiem zezwoleń. W całym ubiegłym roku było ich dziewięć, nie możemy więc mówić o spadku zainteresowania. Są to jednak mniejsze projekty inwestycyjne – tłumaczy.
Firmy małe i średnie chcą się rozwijać. Przedstawiciele Słupskiej SSE przyznają, że dwóch dużych inwestorów zrezygnowało z inwestycji, a inni podchodzą asekuracyjnie – nie podejmują decyzji inwestycyjnych, odkładają je w czasie.
– Procesy decyzyjne wydłużają się, a inwestorzy podejmują decyzje o realizacji projektów dużo bardziej ostrożnie niż w zeszłym roku – mówi Izabela Fechner z Kostrzyńsko-Słubickiej SSE.
W legnickiej SSE wierzą, że sytuacja zmieni się jeszcze w tym roku.
– Spodziewamy się zwiększenia zainteresowania firm pod koniec roku – tłumaczy Maciej Rojowski z Legnickiej SSE.
Według Jacka Chwedoruka, prezesa banku Rotshild Polska, to jednak tylko pobożne życzenia.
– Stanowisko dużych koncernów w przypadku nierozpoczętych projektów inwestycyjnych jest takie: zamrażamy przynajmniej do przyszłego roku. W decyzji o ich uruchomieniu może pomóc jedynie utrzymanie wysokiego popytu wewnętrznego – co może być trudne z powodu rosnącego bezrobocia – oraz zewnętrznego, w tym jednak nie pomaga umacniający się złoty. Zobaczymy jak trwała jest to tendencja – mówi Jacek Chwedoruk.
SSE potwierdzają, że wielu inwestorów czeka na symptomy wychodzenia gospodarki z kryzysu.



Wstrzymane granty

– Inwestorzy wyrazili chęć powrotu do tematu, gdy ich sytuacja się poprawi – tłumaczy Anna Różycka z Pomorskiej SSE.
W pozyskiwaniu nowych inwestorów strefom nie pomaga stanowisko Ministerstwa Finansów. Jak dowiedziała się GP ministerstwo wstrzymało wypłatę grantów dla kilkunastu inwestorów. Inwestycje, o których mowa, zostały wycenione na łączną wartość około 1 mld zł.
Powodem ostrożnego podejścia do obdarowywania inwestorów milionami jest kryzys i ciągle niepewne wpływy budżetowe. Strefy potwierdzają opóźnienie. Anna Różycka przyznaje, że na liczbę wydanych zezwoleń wpływ ma m.in. stanowisko Ministerstwa Finansów, które powoduje, że projekty nie dochodzą do skutku.
– Powodem jest roczne planowanie wydatków państwa. Minister finansów, wykładając kilkunastomilionowy grant firmie, pyta, ile z tych pieniędzy wróci do niego w przyszłym roku. A odpowiedź najczęściej brzmi: zero. Bo korzyści przyjdą dopiero w latach następnych i nie będą one miały tylko postaci finansowej, choć zwykle każda zainwestowana złotówka z budżetu państwa zwraca się co najmniej pięciokrotnie. Na obecności zagranicznego inwestora zyskuje zawsze region i społeczność lokalna – wyjaśnia Andrzej Kaczmarek, analityk firmy doradczej KPMG.
I dodaje, że uzyskiwanie pomocy dla inwestorów zagranicznych nawet w czasach prosperity nie jest łatwe.
GP nie udało się uzyskać stanowiska resortu w tej sprawie.
OPINIA
PAWEŁ TYNEL
szef działu ulg i dotacji inwestycyjnych w Ernst & Young
Mamy do czynienia z pewnym opóźnieniem w działaniach administracji, dlatego, że minister finansów niechętnie wypłaca granty w ramach programów wieloletnich. Można szacować, że mowa o 100–120 mln zł wsparcia na kilkanaście projektów. Wysokość grantów to zwykle ok. 5–10 proc. wartości inwestycji, więc chodzi o projekty za ponad 1 mld zł. Można założyć, że dzięki nim powstałoby nawet 10 tysięcy miejsc pracy. Wynika to z faktu, że w przypadku centrów usług – a wśród niesfinalizowanych projektów takie się znajdują – duża liczba miejsc pracy nie zależy wprost od wartości inwestycji. Opóźnienie w realizacji zobowiązań negatywnie wpływa na wizerunek polskiego rządu za granicą. Oszczędności poczynione w ten sposób byłyby niewspółmierne do szkód wizerunkowych, jakie mogą one wyrządzić.
SSE - planowane inwestycje w II półroczu 2009 r. / DGP