W I półroczu sprzedaż kosmetyków z krajowych fabryk wzrosła o 20–30 proc. Firmy zagraniczne rosły wolniej. Rynek kosmetyków w Polsce wart 20 mld zł w tym roku wzrośnie o kolejne 5 proc.
Opłaciły się wydatki na poprawienie jakości i wizerunku polskich kosmetyków. Krajowe firmy, które w latach poprzednich inwestowały w rozwój marek, zaczynają z tego czerpać profity. Osiągają wzrosty sprzedaży na poziomie 20–30 proc., o których zachodnie koncerny mogą tylko pomarzyć.

Polskie marki przodem

Jak wynika z danych agencji badawczej MEMRB, w I półroczu w porównaniu z tym okresem w 2008 roku w kategorii kosmetyków do pielęgnacji twarzy i ciała polska marka AA odnotowała 34-proc. wzrost pod względem wartości sprzedaży, Dax Cosmetics – 24-proc., a Ziaja – 22-proc. Dla porównania, w tym samym okresie grupa L’Oreal, w skład której wchodzą takie marki jak Garnier czy Vichy, osiągnęła 20-proc.. wzrost – to najlepszy wynik wśród zachodnich firm.
– W kategori kremów do twarzy uzyskaliśmy 48 -proc. wzrost wartościowy, zdobywając dzieki temu 9,6 proc. rynku – wyjaśnia Maciej Kempa z firmy Oceanic, produkującej kosmetyki AA.
Marka AA wybiła się też na drugie miejsce w ilości sprzedanych kremów pod oczy (12 proc. rynku) – sprzedaż tych wyrobów wzrosła o 58 proc. Liderem jest marka Ziaja, której udziały sięgają 16 proc.
Oceanic podtrzymuje prognozy dotyczące wyników finansowych za ten rok. Zamierza osiągnąć 180 mln zł przychodów ze sprzedaży, czyli o 30 mln zł więcej niż w 2008 roku, oraz 15 mln zysku.
Lepszych wyników niż przed rokiem spodziewa się także firma Floslek, specjalizująca się w produkcji i sprzedaży dermokosmetyków.
– W skali roku sprzedaż serii do pielęgnacji twarzy zwiększyła się o średnio 13–15 proc. W tym roku firma spodziewa się wzrostu sprzedaży na wyższym poziomie – mówi Aleksander Kuliczkowski, dyrektor sprzedaży we Floslek.
Jak wynika z badań SMG/KRC, w grupie 15 najczęściej kupowanych marek szminek i błyszczyków aż sześć to produkty polskie.
– W I półroczu nasza sprzedaż była o 3–4 proc. lepsza niż przed rokiem. W całym roku spodziewamy się wzrostu na poziomie około 10 proc. – mówi Krzysztof Pałyska, prezes firmy Bell.
Dodaje jednak, że na rynku kosmetyków kolorowych działa sie coraz trudniej.
– Zachodnie koncerny znacząco obniżyły ceny, co powoduje, że polskie wyroby nie są już tak konkurencyjne – tłumaczy Krzysztof Pałyska.
Biorąc jednak pod uwagę cały rynek kosmetyków, polskie produkty wciąż są tańsze od zachodnich. W kosmetykach pielęgnacyjnych zagraniczne marki są nawet dwa razy droższe.
– Konsumenci dochodzą coraz częściej do wniosku, że nie warto przepłacać za samą markę, skoro jakość jest podobna – mówi Patrycja Nalewa, analityk handlu detalicznego w firmie PMR.
Zdaniem Blanki Chmurzyńskiej-Brown, dyrektora generalnego Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, procentują również inwestycje w nowoczesne technologie, które pozwoliły polskim markom podnieść jakość.

Inwestycje w czasach kryzysu

Dobre wyniki osiągane w trudnych czasach skłaniają producentów do kolejnych przedsięwzięć. Na jesieni ma ruszyć rozbudowa fabryki Dr Irena Eris w Piasecznie. Z kolei Dax Cosmetics chce do sierpnia 2010 r. zakończyć rozbudowę zakładu. Inwestycja za 16 mln zł zwiększy moce fabryki o 60 proc.
Nie wszyscy polscy producenci mają jednak powody do zadowolenia. Kolastyna zanotowała w I półroczu nawet 30-proc. spadki sprzedaży. Firma nie chce komentować tego faktu. Eksperci porażkę producenta upatrują w nietrafionych przejęciach na czasach hossy, które zamiast zwiększenia sprzedaży przyniosły grupie utratę płynności finansowej.