Raport NIK w sprawie restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni w latach 2005-2007 potwierdza, że za brak polityki morskiej i okrętowej w Polsce odpowiadają rządzący - uważają związkowcy ze stoczni w Gdańsku i w Gdyni.

W raporcie NIK w sprawie restrukturyzacji i prywatyzacji stoczni w latach 2005-2007 negatywnie oceniono działania podejmowane przez kolejnych ministrów skarbu i gospodarki, szefów Agencji Rozwoju Przemysłu i Korporacji Polskie Stocznie oraz zarządy stoczni Gdańsk, Gdynia, Szczecin.

W opinii szefa Komisji Międzyzakładowej NSZZ "Solidarność" Stoczni Gdańsk Romana Gałęzewskiego "raport pokazuje, że zakład dobijano". Jego zdaniem najwięcej dla ratowania zakładu zrobili związkowcy.

Wiceprzewodniczący Solidarności w Stoczni Gdynia SA, Aleksander Kozicki powiedział w piątek PAP, że "stocznia była kamieniem u szyi kolejnych rządów".

"Patologie państwa polskiego były największym zagrożeniem dla stoczni" - podkreślił. Dodał, że żałuje, iż raport dotyczy tak krótkiego okresu i nie pozwolił na uchwycenie "pełnych przyczyn zapaści polskiego przemysłu stoczniowego". W jego opinii, kryzys w zakładzie rozpoczął się w 2001 r.

Zdaniem NIK, kolejne rządy i instytucje próbowały podejmować działania naprawcze, ale były one krótkoterminowe, tymczasowe i nieskuteczne.

"Tworzono wciąż nowe strategie, choć stare nie zostały zrealizowane, wielokrotnie zmieniano koncepcje i przesuwano terminy, zapewniając Komisję Europejską i stoczniowców o skuteczności najnowszych rozwiązań. Jednocześnie pomijano rzeczowe uwagi Komisji Europejskiej i krajowych ekspertów, którzy alarmowali, że przedstawiane plany są nierzetelne" - napisano w raporcie Izby.

Z wyliczeń kontrolerów wynika, że w latach 2005-2007 stoczniom w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie udzielono pomocy publicznej w wysokości blisko 4 mld zł.

Raportem pod koniec sierpnia ma zająć się sejmowa komisja skarbu państwa - zapowiedział szef komisji Tadeusz Aziewicz (PO).