Do 50 z ponad 100 zmniejszy liczbę punktów napraw wagonów największy przewoźnik towarów. Część pracowników będzie musiała odejść.
Czeka nas duża i trudna zmiana systemu utrzymania taboru – powiedział w rozmowie z GP Wojciech Balczun, prezes PKP Cargo.
W tej chwili druga pod względem ilości przewiezionego towaru w Europie spółka ma 110 rozsianych w całej Polsce warsztatów, w których wykonywane są tzw. naprawy rewizyjne, czyli obowiązkowe okresowe przeglądy wagonów. Prezes Cargo nie wyklucza likwidacji nawet połowy zakładów.
– To struktura w dużej mierze historyczna, nieuwzględniająca obecnej rzeczywistości. Przede wszystkim jednak nieefektywna, a bardzo kosztowna. Naszym celem jest dostosowanie liczby punktów do siatki przewozów – mówi Wojciech Balczun.
Wczoraj białostocki sąd ogłosił upadłość spółki naprawiającej tabor ZNTK Łapy. Powód – od stycznia główny partner handlowy Łap, PKP Cargo, nie zlecił ani jednej naprawy rewizyjnej.
– To nie jest tylko nasz problem. W kolejce do upadłości stoją już następne zakłady. Rynek, na którym zatrudnionych jest 18 tys. ludzi, czeka zapaść. Prace stracić może nawet połowa z nich – mówi Adrian Furgalski, analityk rynku kolejowego, członek rady nadzorczej Zakładów Naprawy Taboru Kolejowego w Łapach.
Jego zdaniem decyzja PKP Cargo o ograniczeniu punktów naprawy taboru przyspieszy upadek istniejącej branży naprawy taboru w Polsce.
– Będzie tak jak z biurami projektowymi, które zamykano w latach 80. i 90., gdy zaprzestano modernizowanie linii kolejowych. A teraz gdy wreszcie jest zapotrzebowanie na projektantów, mamy ogromne braki. Z utrzymaniem wagonów będzie podobnie. Doprowadza się do upadku branżę, a za kilka lat, gdy przewoźnicy wymienią za unijne pieniądze część swojego taboru, nie będzie ich miał kto naprawiać – mówi Adrian Furgalski.



Zgodnie z planem Cargo warsztaty, które pozostaną, zamienią się w kompleksowe stacje serwisowe pracujące na trzy zmiany. Według szacunków GP potrzeba na to nawet kilkadziesiąt mln zł. Wojciech Balczun zapewnia GP, że żaden z kolejarzy zatrudnionych w przeznaczonych do likwidacji punktach nie straci pracy, ale jak stwierdził do końca tego roku zatrudnienie w spółce spadnie nawet poniżej 30 tys. osób. Na początku roku w spółce zatrudnionych było 37 tys. osób. Prawdopodobnie więc większość z nich będzie musiała skorzystać z programu dobrowolnych odejść. Do jego pierwszego etapu zgłosiło się więcej chętnych niż zakładano. Taki model zmniejszania zatrudnienia będzie jednak kosztował spółkę 200 mln zł, które obciążą tegoroczny wynik spółki.
– Dzięki temu jednak w przyszłym roku będziemy zupełnie inną spółką – zapewnia prezes PKP Cargo.
Obiecuje, że w 2010 roku zbilansują się koszty i wydatki.
Spółka liczy, że w załataniu dziury pomoże jej 230 mln zł rekompensaty za umorzone należności PKP Przewozy Regionalne z lat ubiegłych. Wniosek uzyskał już pozytywną opinię ministerstwa infrastruktury.
SZERSZA PERSPEKTYWA – RYNEK
Na polskim rynku wagony remontuje ponad 20 przedsiębiorstw, wśród nich sami przewoźnicy, np. PKP Przewozy Regionalne. 18 firm to zakłady naprawcze taboru kolejowego – spółki wyodrębnione w 1991 roku z PKP. Zleceń jest jednak zbyt mało, bo na rynku działa niewiele firm przewozowych. W kiepskiej kondycji znalazły się m.in. spółka Tabor Szynowy Opole, Fabryka Wagonów Gniewczyna, Fabryka Wagonów Ostrów Wielkopolski. W lepszej – np. bydgoska Pesa, która jednak zarabia głównie na produkcji taboru, a nie jego naprawach.
200 mln zł będzie kosztował PKP Cargo program dobrowolnych odejść pracowników