Teraz trzeba myśleć, jak ratować polskie stocznie, później przyjdzie pora na rozliczanie winnych - powiedział dziś dziennikarzom w Sejmie b. prezydent Lech Wałęsa, który przysłuchiwał się informacji rządu o stoczniach.

Minister skarbu Aleksander Grad przedstawiając w Sejmie informację na temat sytuacji stoczni Szczecin, Gdańsk i Gdynia podkreślił, że rząd Donalda Tuska zapewnił ciągłość ich działania.

Grad powiedział też, że w "Białej księdze" dotyczącej prywatyzacji polskich stoczni jest opis opieszałości, niekonsekwencji i polityki odraczania decyzji. Dodał, że dokument ten ma być uzasadnieniem, "dlaczego do stoczni trzeba dołożyć", aby je uratować, nie uzyskując "ani złotówki do Skarbu Państwa z ich sprzedaży".

Wałęsa nie chciał oceniać rządowego planu ratowania stoczni

Wałęsa nie chciał oceniać rządowego planu ratowania stoczni. "Nie wchodzę w to, mam za mało danych. Słyszałem dwie wersje. Jedna, że wina jest przede wszystkim Kaczyńskich. Słyszałem też o wcześniejszych rządach oraz, że są pretensje do tego rządu. Żeby wyrobić sobie poważniejsze zdanie, trzeba jeszcze parę rzeczy sprawdzić" - mówił dziennikarzom b.prezydent.

Wałęsa skrytykował przerzucanie się odpowiedzialnością poszczególnych ekip za sytuację w stoczniach. "Teraz nie powinniśmy o tym rozmawiać, tylko zastanowić się jak pomóc. A na rozliczenia przyjdzie czas, trzeba będzie jednak rozliczyć, bo poniektórzy naprawdę źle postępowali i postępują" - podkreślił.

Pytany o zasadność wniosków do Trybunał Stanu (PO rozważa takie wnioski wobec b. premiera J. Kaczyńskiego i ministra skarbu w jego rządzie Wojciecha Jasińskiego), Wałęsa odparł: "W przyszłości tak, ale dzisiaj pracujmy nad uratowaniem stoczni".

Pytany, czy nie uważa, że PO przedstawia "Białą księgę", aby przykryć fakt, że polskich stoczni nie da się uratować, Wałęsa odparł: "Nie jestem w Platformie, ale prawdopodobnie słysząc te wściekłe ataki na siebie, (Platforma) pokazała tylko: "Popatrzcie chłopcy, to tak nie jest" i w obronie przygotowała tę księgę".

Dziennikarze pytali Wałęsę o słowa Jacka Kurskiego (PiS), że "Biała księga" to w rzeczywistości "biała flaga" rządu. "Pan Kurski nic innego nie potrafi. On zawsze bazował tylko na złośliwości, na walce, a nie na pracy, nie na działaniu. Przecież on nie wie, co to jest praca, więc co on może mówić o stoczniowcach, o pracy" - odparł Wałęsa.

Kurski w sejmowej debacie nt. stoczni mówił m.in.: "To jest skrajna nieodpowiedzialność, tworzenie klimatu przegranej. Westerplatte polskich stoczni jeszcze się broni, a panowie z Platformy Obywatelskiej wystawiacie białą flagę; nie macie do tego prawa".

"To się nie da słuchać, ja mam nadzieję, że go już nigdy nie wybiorą. Przecież to jest pieniacz, to jest człowiek niepoważny" - powiedział Wałęsa o wystąpieniu Kurskiego.

"Stocznie też są winne zaistniałej, kryzysowej sytuacji"

B. prezydent przyznał też, że stocznie też są winne zaistniałej, kryzysowej sytuacji. "Kiedy byłem prezydentem, co miesiąc dzwoniłem do dyrekcji, do związków zawodowych i w inne miejsca, i pytałem: "Słuchajcie, jestem stoczniowcem, jestem prezydentem, chcę wam pomóc, czy wszystko idzie dobrze?" - relacjonował.

"Meldowali mi: "wszystko idzie dobrze". Czasami zgłaszali jakieś prośby - realizowałem. I okazało się, że nie uratowali, nie potrafili. A więc to nie jest takie proste. Winy można szukać i u polityków, i u premierów, ale w stoczni też" - powiedział Wałęsa.