Dwa lata po piłkarskim Euro 2012 w Polsce odbędą się mistrzostwa świata siatkarzy. Kilkanaście milionów euro na ichorganizację wyłożył Polsat, a rząd gwarantuje budowę czterech nowych hal - pisze "Gazeta Wyborcza".

Dziś przed południem Meksykanin Ruben Acosta, szef Światowej Federacji Siatkarskiej (FIVB), ogłosi tę informację na konferencji prasowej. W nocy w jednym z warszawskich hoteli Acosta spotkał się m.in. z Zygmuntem Solorzem, właścicielem Polsatu, wicepremierem rządu Grzegorzem Schetyną i ministrem sportu Mirosławem Drzewieckim.

"Choć to Polski Związek Piłki Siatkowej uczestniczył w negocjacjach, my też jesteśmy stroną w umowie" - zdradza gazecie Marian Kmita, szef sportu w Polsacie. "Nabyliśmy wyłączne prawa telewizyjne i marketingowe do tej imprezy na cały świat. Zapłaciliśmy dużo, niemal tyle, ile za ostatnie Euro 2008 (około 15 mln euro - red.). To jedna z najważniejszych imprez w historii naszej stacji. Zrobiliśmy to, bo inwestujemy w siatkówkę od lat".

Gdyby Polsat nie wyłożył pieniędzy, mundialu nie byłoby w Polsce. Ale to nie wszystkie koszty, które poniesie stacja Solorza. Będzie musiała obsłużyć telewizyjnie imprezę dla całego świata -96 meczów, każdy za około 70 tys. zł. W sumie blisko 7 mln zł.

Organizacja tak wielkiej imprezy przez stację telewizyjną to ewenement w światowym sporcie. Wyjąwszy siatkówkę, gdzie największy biznes kręci się właśnie wokół praw telewizyjnych. Z tego żyje światowa federacja, która kilka miesięcy temu kupiła i odrestaurowała z bizantyjskim rozmachem wielki pałac z gigantycznym ogrodem w Lozannie, adaptując go na swoją siedzibę.

Najwięcej pieniędzy za pokazywanie siatkówki płacili dotąd Japończycy. Teraz ich stawki zaczął przebijać Polsat, budując wysoką oglądalność sportowych kanałów właśnie na siatkówce - czytamy w obszernej publikacji na łamach "Gazety Wyborczej".