Komisja Europejska uznała, że Stocznia Gdańsk nie będzie zwracać pomocy publicznej. Firma musi ograniczyć możliwości produkcyjne.
Komisja Europejska zatwierdziła pomoc publiczną już udzieloną Stoczni Gdańsk i planowaną dla niej w przyszłości w łącznej wysokości 251 mln euro. Pomoc udzielona stoczni przed wejściem Polski do Unii Europejskiej została uznana za legalną. Firma nie będzie musiała jej zwracać, co groziłoby jej upadłością.
Jednak zgodnie z planem restrukturyzacji zatwierdzonym przez Komisję stocznia będzie musiała ograniczyć możliwości produkcyjne. Z trzech pochylni do końca roku pozostanie jej tylko jedna. Zdaniem specjalistów w takich warunkach może być jej trudno prowadzić rentowną działalność.
– W przemyśle stoczniowym efekt skali ma znaczenie. Dość sceptycznie podchodzę do tego, czy uda się tak przeorganizować produkcję, żeby na jednej pochylni można było prowadzić opłacalny biznes stoczniowy – mówi Dariusz Zarzecki, prezes firmy doradczej Doradztwo Ekonomiczne.
Stocznia, której większościowym akcjonariuszem jest ISD Polska, spółka z ukraińskim kapitałem, nie widzi jednak w decyzji Unii ograniczenia swoich możliwości. Firma spodziewa się przede wszystkim poprawy wiarygodności.
– Największym problemem stoczni była niepewność co do przyszłości. To obniżało naszą wiarygodność zarówno w oczach dostawców, jak i odbiorców. Teraz powinno być łatwiej działać – mówi Dominika Pietkiewicz ze Stoczni Gdańsk.
Narzucany decyzją KE roczny limit produkcji okrętów uznaje za wystarczający. Uważa, że ograniczenie możliwości produkcji statków byłoby ryzykowne, gdyby zamierzała tylko budować statki, ale jest inaczej. Produkcja stoczniowa ma być wspierana produkcją elementów wież dla elektrowni wiatrowych i dużych konstrukcji stalowych. W przypadku wież spółka wykonała dotychczas ponad 20 zleceń, a w przypadku budowy konstrukcji stalowych – jedno.
Dla przyszłości stoczni nowa produkcja ma duże znaczenie, bo koniunktura w przemyśle stoczniowym jest zła.
– Dziś statków prawie się nie buduje, ci, co je pozamawiali, raczej próbują się wycofać z kontraktów, niż zawierać nowe. Koniunktura kiepska, perspektywy nie najlepsze – ocenia prezes Dariusz Zarzecki.
Stocznia Gdańsk, w której pracuje 2100 osób, w 2008 roku przekazała armatorom sześć statków, w tym roku planuje zbudować pięć–sześć. Będą to głównie jednostki do obsługi platform wiertniczych. Ich wykonawstwo staje się specjalizacją firmy, ale stocznia buduje też gazowiec. Zamówienia na następne statki spółka negocjuje.
– Mamy szansę na zamówienia na kilka statków, choć nic nie jest to jeszcze przesądzone. Trwają negocjacje kolejnych kontraktów – mówi Dominika Pietkiewicz.
NA CO ZGODZIŁA SIĘ KOMISJA EUROPEJSKA
KE zatwierdziła pomoc, na którą składają się już przyznane 94 mln euro, dalsze 35 mln euro na finansowanie restrukturyzacji stoczni oraz gwarancje na produkcję udzielone przez Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych o nominalnej wartości 122 mln euro – 80 mln euro już przekazane i 42 mln euro na lata 2009–2012. Maksymalna roczna produkcji stoczni nie będzie mogła przekroczyć 100 tys. skompensowanego tonażu brutto.