Prowadzenie ośrodka jeździeckiego to trudne i kosztowne zajęcie. Na zwrot zainwestowanych 200–300 tys. zł trzeba będzie zaczekać wiele lat.
Wiele osób prowadzących ośrodki jazdy konnej ostrzega na forach internetowych, że zyski wystarczają na pokrycie kosztów i niewielkie inwestycje w rozwój ośrodka. Jednak dysponując kwotą 200–300 tys. zł, możemy zbudować całkiem dochodową firmę (ośrodek z 15 końmi i 5 kucami).
– Nie jest to biznes, na którym można zarabiać wielkie pieniądze. Ale na życie spokojnie wystarczy. Ja traktuję to raczej jako hobby, które podnosi atrakcyjność naszej podstawowej działalności, czyli pensjonatu – mówi Julia Janikowska z ośrodka przy mazurskim Pensjonacie Julia.
Jak podkreśla, za taki interes powinny się brać tylko osoby, które kochają konie.
– Bez pasji biznes nie ma prawa się udać. To musi być sposób na życie. Konie wymagają ciężkiej pracy. Dzień w dzień trzeba doglądać zwierząt, dbać o nie. Na zwrot z inwestycji przyjdzie czekać wiele lat – dodaje.
Budowa ośrodka jazdy konnej to dobry pomysł na uatrakcyjnienie już prowadzonej działalności, np. agroturystycznej. Często takie ośrodki powstają przy motelach, zajazdach, ośrodkach wypoczynkowych.
Najwięcej klientów dosiadających konia przyjeżdża z dużych aglomeracji.
– Dobrze, aby ośrodek liczył od dwóch hektarów w górę i był zróżnicowany: pole, łąka, las, trochę pagórków – mówi Julia Janikowska.



Musimy wygospodarować miejsce na stajnię z odpowiednią liczbą boksów, ogrodzony wybieg (tzw. padok), ujeżdżalnię (najlepiej krytą) o powierzchni 40 x 60 m oraz dodatkowy plac (30 x 30 m). Podłoże musi być utwardzone, najlepiej trocinami, korą, wiórami.
– Konie przyzwyczajone są do różnych warunków atmosferycznych, więc równie dobrze radzą sobie zimą, jak i latem. Boksy powinny być zadaszone, osłonięte od wiatru. Dobrze, gdyby były ocieplone i wentylowane – radzi Julia Janikowska.
Szacuje się, że na stajnię dla 20 koni, ogrodzenia, oświetlenie oraz niezbędne wyposażenie boksów i ujeżdżalni wydać trzeba minimum 80–85 tys. zł. W wersji mniej oszczędnej musimy liczyć się z wydatkiem grubo ponad 200 tys. zł.
Na początek warto kupić około 10 koni. Docelowo powinno być ich nie mniej niż 20. Potrzeba na to około 100 tys. zł.
– Ceny koni są zróżnicowane i wahają się od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. Koń sportowy kosztuje tyle, ile luksusowe auto. Na dobrze ujeżdżonego konia rasy wielkopolskiej do jazdy rekreacyjnej wystarczy jednak 4,5–6,5 tys. zł. Kilkuletnie możemy znaleźć nawet za 3 tys. zł. Na giełdach rolnych i w internecie jest masa atrakcyjnych ofert – tłumaczy Tomasz Pańkowski, który na Lubelszczyźnie buduje ośrodek jazdy konnej.
Sportowe, doświadczone, kilkunastoletnie wałachy kupimy za 8 tys. zł. Konie do zaprzęgu, ale nadające się również pod siodło, średnio kosztują poniżej 6 tys. zł.
W ofercie trzeba mieć także konie dla najmłodszych.
– Kuce są tańsze. Popularnego 2,5-letniego konika polskiego kupimy za 2,5 tys. zł. Klacz szetland to wydatek 1–2,5 tys. zł, choć ceny sięgają nawet 8 tys. zł – zaznacza Tomasz Pańkowski.
Siodła, ogłowie i pozostałe niezbędne wyposażenie do jazdy kosztować będzie nas około 1 tys. zł dla jednego konia.