Rząd powinien wykorzystać fakt, że w czasie kryzysu łatwiej uzyskać poparcie społeczne dla reform, ale prawdopodobnie nie zaryzykuje przed nadchodzącymi wyborami – mówią ankietowani przez GP ekonomiści.
Wszyscy ekonomiści, z którymi rozmawialiśmy, mówią o konieczności przeprowadzenia zmian, choć niemal wszyscy wątpią, że rząd się na nie zdecyduje w czasie kampanii wyborczej.
A jest co robić. Według ekspertów zamiast dyskutować o wirtualnych pieniądzach z NBP, najwyższy czas rozpocząć dyskusję o reformie transferów socjalnych – w tym dokończeniu reformy emerytalnej. Zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn czy zmiany w zasadach waloryzacji świadczeń to główne propozycje, o jakich mówią nasi rozmówcy.
– Nie próbujmy uciec od poważnych reform. Musimy podnieść podatki albo obniżyć wydatki. Ewentualnie możemy zmienić sposób finansowania deficytu, radykalnie przyspieszając prywatyzację – mówi GP Krzysztof Rybiński, partner w Ernst & Young, były wiceprezes NBP.
Jego zdaniem opóźnienie we wprowadzaniu reform może być kosztowne. A i tak nie da się ich uniknąć.
– Porozmawiajmy jak mężczyźni o poważnych reformach w kraju, nie uciekajmy się do sztuczek księgowych, bo mogą one doprowadzić do pogorszenia wiarygodności Polski u inwestorów zagranicznych i doprowadzić do wzrostu kosztów obsługi długu publicznego – mówi Krzysztof Rybiński.
Decydując się na zmiany strukturalne, rząd ryzykowałby, ale mógłby wiele zyskać. Przede wszystkim uniezależniłby w większym stopniu finanse publiczne od koniunktury. Jej pogorszenie na razie zawsze skutkuje poważnymi problemami, bo wydatki w przeważającej większości są sztywne – nie zmieniają się, choć dochody zaczynają spadać. Poza tym mógłby wzmocnić swoją pozycję na arenie międzynarodowej – jako jeden z nielicznych zdecydowałby się na pakiet reform porządkujących finanse publiczne w czasie, gdy większość europejskich rządów zdecydowała się na duże poluzowanie swojej polityki fiskalnej.
JAN WINIECKI,
profesor, głowny ekonomista West LB

Czy kryzys to dobry moment, by przeprowadzać reformy

Teoretycznie tak – tylko trzeba pamiętać, jaki jest kształt obecnej koalicji rządowej. Główna partia jest uzależniona od swojego koalicjanta. A kryzys nie jest tak głęboki, żeby wszystkich skłonić do podejmowania reform.

Jakie powinny być główne kierunki zmian

Na szczęście nie ma problemu, który wymagałby wprowadzania zmian natychmiastowych. Borykamy się z tymi samymi kłopotami od lat. A wśród nich numerem jeden jest przeregulowanie gospodarki. Pod tym względem jesteśmy na ostatnim miejscu wśród krajów OECD. Druga sprawa to wysoki udział wydatków socjalnych w PKB. No i sprawa wieku emerytalnego. Z niezrozumiałych dla mnie względów wydłużenie wieku jest bardzo niepopularne, a trzeba będzie to zrobić.

Co jest dziś główną barierą dla przeprowadzania reform

Uwarunkowania polityczne. W takich, jak obecne, nie jesteśmy w stanie przeprowadzić najprostszych rzeczy. To się może zmienić dopiero po najbliższych wyborach parlamentarnych. A zmiany trzeba wprowadzać i sytuacja gospodarcza wymusi to na władzy. Trzeba się będzie zmierzyć choćby z załataniem dużego deficytu strukturalnego, który powstał po pozornej reformie zmniejszania kosztów pracy przez obniżanie składek rentowych.

Jakie skutki może mieć zaniechanie reform? Czy rząd może sobie na to pozwolić

Nie mamy w tej chwili noża na gardle, z jednym wyjątkiem: dziurą strukturalną powstałą w dochodach po obniżkach składki rentowej. To jest ubytek rzędu 20 mld zł. W pozostałych przypadkach brak zmian może nam doskwierać, ale nie będzie sytuacji, która wymagałaby nagłej reakcji.



MIROSŁAW GRONICKI,
ekonomista, były minister finansów

Czy kryzys to dobry moment, by przeprowadzać reformy

Wszystkie reformy, które nie są zagrożeniem dla popytu krajowego, powinno się przeprowadzić – albo przynajmniej spróbować. Dziś podstawową sprawą jest utrzymanie popytu krajowego, w drugiej kolejności uniknięcie zawalenia systemu finansów publicznych. Trzeba więc znaleźć jakiś złoty środek.

Jakie powinny być główne kierunki zmian

Przede wszystkim uporządkowanie dochodów i rozszerzenie bazy podatkowej. Przez uporządkowanie rozumiem wprowadzenie prostych i zrozumiałych dla podatników przepisów. Rozszerzenie bazy powinno natomiast polegać na likwidacji nierówności podatkowych. Nie można preferować pewnych grup towarów czy grup podatników. Jeśli natomiast chodzi o wydatki – najwyższy czas wprowadzić budżet zadaniowy.

Co jest dziś główną barierą dla przeprowadzania reform

Najważniejsze jest ograniczenie polityczne. W sytuacji, w której rząd myśli o kolejnych wyborach, a prezydent o skutecznej rywalizacji z tym rządem, to trudno się spodziewać jakiejś solidnej zmiany w finansach publicznych. Nie powinniśmy mieć więc złudzeń, zwłaszcza jeśli chodzi o reformę wydatków. Zmiany w wydatkach przychodzą politykom najtrudniej, łatwiej jest im zmieniać podatki.

Jakie skutki może mieć zaniechanie reform? Czy rząd może sobie na to pozwolić

Wprowadzanie zmian w systemie finansów publicznych to jest sprawa na wczoraj. Im dłużej będziemy zwlekać, tym gorzej. System budżetowania, jaki obecnie mamy, nie pomaga we wzroście jakości usług publicznych. Nasz system fiskalny w części zbierania podatków przypomina XIX wiek. Instytucje międzynarodowe od dawna radzą, żeby coś z tym zrobić. Mamy potężny aparat, w skarbówce pracuje 60 tys. osób, w ubezpieczeniach społecznych kolejne 40 tys. Taki system organizacji jest przestarzały i kosztowny. Choćby przez reformę aparatu jesteśmy w stanie coś zaoszczędzić, ale to wymaga szybkich decyzji politycznych.
MARCIN PIĄTKOWSKI,
ekonomista, Akademia Leona Koźmińskiego

Czy kryzys to dobry moment, by przeprowadzać reformy

Tak, bo w czasie kryzysu powstaje świadomość społeczna, że musimy reformować, żeby się uodpornić na kolejny wstrząs. Problem w tym, że dotychczasowa polityka rządu negowania złych skutków kryzysu dla naszej gospodarki spowodowała, że dziś o wiele trudniej jest przekonać ludzi do zmian.

Jakie powinny być główne kierunki zmian

Warto zacząć od finansów publicznych, bo ten kryzys pokazał wyraźnie, że ich stan zależy przede wszystkim od koniunktury. Dlatego równolegle należy pracować nad ograniczaniem wydatków i zmianami w podatkach. Najważniejsze są podwyższenie wieku emerytalnego, odejście od automatycznej indeksacji niektórych świadczeń, likwidacja części funduszy i agencji rządowych. Należy tak zmienić system podatkowy, aby był on korzystniejszy dla najniżej uposażonych, bo to oni mają największą skłonność do wydawania pieniędzy.

Co jest dziś główną barierą dla przeprowadzania reform

Krótkowzroczna polityka rządu. Trudno jest wskazać program reform, które miałyby stać się wizją dla Polski. Pomysły z programu Polska 2030 są dobre, ale nie wiadomo, czy rząd je popiera. Rząd chwyta się doraźnych pomysłów, jak wypłata zysku NBP. Nawet wygrane przez PO wybory prezydenckie mogą nie przyspieszyć reform, bo zaraz po nich są wybory parlamentarne. Przeszkadza też niejednoznaczna postawa członków strefy euro i EBC w sprawie przyjęcia przez nas euro.

Jakie skutki może mieć zaniechanie reform? Czy rząd może sobie na to pozwolić

Możemy zmarnować historyczną szansę. Jako jedna z nielicznych gospodarek UE możemy wyjść z tego kryzysu w relatywnie niezłej kondycji. Jeśli nie pójdziemy za ciosem i nie przeprowadzimy reform, nie wejdziemy do I ligi europejskich gospodarek. Nasze wejście do strefy euro może też się znacznie opóźnić.



STANISŁAW GOMUŁKA,
profesor, ekspert BCC, były wiceminister finansów

Czy kryzys to dobry moment, by przeprowadzać reformy

W Polsce dobrym czasem do reform jest albo głęboki kryzys, albo świetna koniunktura. W kryzysie łatwiej o społeczną akceptację radykalnych działań. Gdy sytuacja jest dobra, można sobie pozwolić na zmiany, bo łatwiej zaakceptować wyższe koszty ze względu na perspektywę większych korzyści. Obawiam się, że obecny kryzys nie jest tak poważny, by skłonić decydentów do reform.

Jakie powinny być główne kierunki zmian

Powinno nastąpić bardzo szybkie wyrównanie wieku emerytalnego kobiet do 65 lat – a z czasem podwyższenie wieku emerytalnego wszystkich do 67. roku życia. Potrzebna jest też radykalna reforma emerytur służb mundurowych, czyli zrównanie ich w prawach z innymi pracownikami, a także reforma KRUS. Drugim kierunkiem zmian powinno być jak największe uelastycznienie wydatków publicznych. Dziś 3/4 to wydatki sztywne. To właśnie sprawia, że w okresie dekoniunktury deficyt sektora finansów bardzo szybko rośnie.

Co jest dziś główną barierą dla przeprowadzania reform

Wprowadzenie w tej chwili reformy finansów publicznych wydaje się niemożliwe, bo brak jest wsparcia politycznego dla tej koncepcji. Ciągły brak porozumienia w kluczowych sprawach między koalicją a opozycją i prezydentem też nie ułatwia sprawy. Skoro prawdopodobieństwo weta jest bardzo wysokie, trudno liczyć na jakieś rządowe inicjatywy. Czynnik polityczny trzeba w tym przypadku brać pod uwagę.

Jakie skutki może mieć zaniechanie reform? Czy rząd może sobie na to pozwolić

Koszt bezpośredni jest taki, że silnie wzrośnie deficyt sektora finansów publicznych i o kilka lat odsunie się wejście Polski do strefy euro. Na razie są szanse, żeby Polska weszła do ERM2 w 2012 roku, a wspólną walutę przyjęła w 2015 roku.
MACIEJ RELUGA,
główny ekonomista BZ WBK

Czy kryzys to dobry moment, by przeprowadzać reformy

O wiele lepszym czasem jest dobra koniunktura – ale wtedy nikt o tym nie myśli. Teraz jesteśmy pod ścianą. Jeśli rząd czegoś nie zrobi, to ma w bardzo realnej perspektywie osiągnięcie konstytucyjnego progu długu na poziomie 60 proc. PKB.

Jakie powinny być główne kierunki zmian

Są dwie płaszczyzny zmian. Pierwsza: ile można zrobić z wydatkami sztywnymi. To jest sprawa reformy KRUS, emerytur służb mundurowych, waloryzacji świadczeń, odsztywnienia wydatków na armię itd. Druga to kwestia finansowania tych wydatków. Być może musimy pogodzić się z wyższym deficytem, ale niekoniecznie długiem publicznym. Bo deficyt można finansować np. wpływami z prywatyzacji. I jeśli miałbym odpowiedzieć na pytanie, co jest bardziej realne – reforma KRUS czy przyspieszenie prywatyzacji – odpowiedziałbym, że to drugie.

Co jest dziś główną barierą dla przeprowadzania reform

Na pewno nie pomaga to, że przez najbliższe kilka lat będziemy mieli kilka kampanii wyborczych. Politykom trudno jest podejmować decyzje, które mogą wpływać na wynik wyborczy. Nie zauważa się faktu, że kryzys jest tak duży, że trudno będzie od tego uciec. Jeśli nie będą przygotowane działania, to być może trzeba będzie w trybie nagłym podwyższać akcyzę, by uzyskać kilka miliardów złotych albo spierać się nadal z prezesem NBP o to, czy bank ma zyski czy nie.

Jakie skutki może mieć zaniechanie reform? Czy rząd może sobie na to pozwolić

Jeśli nie wprowadzi się żadnych zmian, to ryzykuje się dużym wzrostem deficytu budżetowego. Jeśli przy tym złoty się nie umocni, to dług publiczny bardzo szybko może powędrować w stronę 60 proc. PKB. I wtedy rząd i tak będzie musiał bilansować budżet. Można oczywiście próbować zmieniać zasady liczenia długu publicznego – ale takie sztuczki działają tylko na krótką metę. Sytuacja jest zbyt poważna, by je stosować.
DGP
DGP
DGP
DGP