Banki prześcigają się w reklamowaniu kredytów gotówkowych. Zachęcają szybką decyzją kredytową, wypłatą gotówki od ręki, obniżeniem prowizji czy wartościowym ubezpieczeniem. Pożyczki nie są i nie będą jednak tanie.
Pod koniec czerwca Rada Polityki Pieniężnej (RPP) obniżyła stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Dla spłacających kredyty gotówkowe to tylko pozornie dobra wiadomość. Większość pożyczek oprocentowanych jest według stopy zmiennej, czyli teoretycznie – w zależności od sytuacji makroekonomicznej – wysokość odsetek powinna zmieniać się w trakcie spłaty kredytu. Doświadczenie pokazuje, że na wzrost stóp procentowych banki reagują bardzo szybko, wysyłając do klientów nowy harmonogram spłaty kredytu z wyższymi miesięcznymi ratami. Trend spadających stóp procentowych, z czym mamy do czynienia od listopada 2008 r., nie jest już tak oczywistym argumentem za obniżaniem oprocentowania.

Prawdziwy koszt

Ostatnia obniżka stóp procentowych może ucieszyć natomiast osoby dopiero planujące zaciągnąć kredyt, ale znowu pozornie. Zgodnie z zapisami tzw. ustawy antylichwiarskiej, oprocentowanie kredytów nie może być wyższe niż czterokrotność stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego (NBP). Dzisiaj nie może więc przekroczyć ono 20 proc. w skali roku. Nie zmienia to jednak faktu, że dopiero porównanie rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania pokaże prawdziwy koszt pożyczki, a więc uwzględniający prowizję i dodatkowe ubezpieczenie. Stąd zdziwienie w oczach klientów, którzy, uznając za maksimum ustawowe 20 proc., otrzymują od banku ofertę przekraczającą tę wartość o kilka, a nawet kilkanaście punktów procentowych.
Z informacji porównywarki finansowej Comperia.pl wynika, że rzeczywista roczna stopa oprocentowania (RRSO) pożyczek o niskiej wartości zaczyna się od około 13 proc., a kończy na ponad 30 proc. w skali roku. To nie przeszkadza jednak, by banki przedstawiały ofertę jako bardzo atrakcyjną, na przykład eksponując niską ratę, która opatrzona jest gwiazdką. Dopiero z treści napisanej małym drukiem dowiadujemy się, że rata dotyczy niskiej kwoty pożyczki rozłożonej na długi okres. Wyliczenia wprawdzie się zgadzają, jednak w rzeczywistości nikt nie zaciąga kredytu o takich parametrach, np. 1 tys. zł na 5 lat.



Pozorna dostępność

W ciągu ostatniego roku na rynku kredytów gotówkowych można dopatrzeć się dwóch prawidłowości. Po pierwsze, systematycznie wzrasta średnia RRSO, pomimo kilku obniżek stóp procentowych. Jest to dowód na to, jak cennym źródłem przychodu są dla banków kredyty gotówkowe. Nie trudno zatem wnioskować, że pożyczki z pewnością nie będą tańsze. Bardziej prawdopodobny jest wzrost kosztów pożyczek, związanych chociażby z obowiązkowymi ubezpieczeniami od utraty pracy, mającymi na celu zmniejszenie ryzyka udzielenia przez bank kredytów.
Po drugie, warto zauważyć, jak pozornie poszerza się dostępność kredytów. Banki w reklamach zapewniają nas o kilkuminutowej procedurze rozpatrywania wniosku, a żeby wziąć kredyt, wystarczy przedstawić jedynie dowód osobisty. Taka polityka banków może wydawać się dla niektórych wręcz rozdawnictwem pieniędzy, ale w rzeczywistości ocena ryzyka udzielenia kredytu wcale nie staje się bardziej liberalna.

Bank wie więcej

Banki korzystają z raportów Biura Informacji Kredytowej (BIK), wykorzystują systemy scoringowe, które statystycznie oceniają wiarygodność klienta. Bank wie o nas więcej, niż nam się wydaje, chociaż w przekazie reklamowym wmawia nam, że ma do nas pełne zaufanie. Dla klienta, zadowolonego z łatwego otrzymania gotówki, często nie ma znaczenia prowizja czy oprocentowanie wyższe o dodatkowy punkt procentowy. Z punktu widzenia banku nawet delikatny wzrost RRSO w skali wszystkich potencjalnych kredytobiorców oznacza pokaźny zysk. Zamiłowanie Polaków do życia na kredyt i polityka małych kroków przy zwiększaniu kosztów kredytów gotówkowych powinna zapewnić bankom stabilne źródło dochodu.
DGP
DGP