Polacy na razie nie rzucili się do kantorów, by masowo wykupić franki na spłacenie rat. Właściciele ostrzegają jednak, że to się zmieni, bo klienci na razie załatwiają formalności w bankach, a kantory nie mają wielu franków. Dlatego wkrótce przed sprzedawcami walut mogą ustawić się kolejki osób, które nie godzą się na kurs narzucony przez bank.

Nic dziwnego, że po franki do kantory udaje się niewiele osób. Gdyż wcześniej należy w banku podpisać aneks do umowy kredytowej. Już na tym etapie wielu klientów się zniechęciło do zmiany sposobu spłaty. Za aneks trzeba bowiem zapłacić. Oznacza to, że mniejsze korzyści z samodzielnego spłacania rat we franku. Z niedawnej analizy firmy doradztwa finansowego Expander wynika, że po kilku, a nawet kilkunastu miesiącach zwróci się opłata, którą bank życzy sobie za aneks.

Co jednak stanie się wtedy, gdy już ustawi się przed kantorami kolejka chętnych? Zapewne wielu klientów będzie odprawiona z kwitkiem. Pracownicy kantorów, z którymi rozmawialiśmy, zgodnie podawali, że są przygotowani do obsługi najwyżej kilku klientów dziennie. Jest tak ponieważ mało który klient sprzedaje kantorowi franki. Jest więc zupełnie inaczej niż w przypadku euro. Tę walutę wymienia na złote wiele osób, które pracują w strefie euro, a co pewien czas przyjeżdżają do Polski.

Kantory muszą więc pozyskiwać środki w bankach. Choć hurtowe ceny dyktowane przez te instytucje są lepsze niż dla klientów indywidualnych, to i tak banki mogą je lekko zawyżać. Wychodzi więc na to, że nie da się od banków uciec.

Czytaj więcej na dziennik.pl.

Piotr Warsza